V

2.5K 69 5
                                    

Stanęłam przed drzwiami i szukałam w torebce kluczy. Po chwili szukania znalazłam i wsadziłam je w zamek, o dziwo drzwi były otwarte. Zapomniałam zamknąć drzwi?
Otworzyłam je, a ku moim oczom ukazała się Maddie. Dziewczyna była wściekła, podeszła do mnie i zaczęła się wydzierać.

- Sophie gdzie Ty byłaś do cholery!? Dzwoniłam do Ciebie z milion razy! Wiesz jak się martwiłam! Dlaczego masz siniaki? Masz podbite oko i rozciętą wargę dziewczyno! - na jej słowa wybuchłam głośnym szlochem. Dziewczyna podeszła i przytuliła mnie z całej siły.
- Soph kochanie co się dzieje?
- Przepraszam Cię Maddie, tak dużo się wydarzyło. Usiądźmy ja wszystko Ci opowiem. - wytarłam łzy dłonią i zaprowadziłam przyjaciółkę na kanapę. Opowiedziałam całą historie Maddie, dziewczyna była wściekła na mnie, że ruszyłam dupsko za przeproszeniem o tej porze. Popierała to co zrobił Gerald... Dziewczyna uspokojała mnie i przepraszała mnie, że nie było jej przy mnie. Przeszłyśmy oczywiście na temat bruneta. Według Maddie jesteśmy dla siebie stworzeni, powinnam się o nim więcej dowiedzieć. Była przekonana, że będziemy razem, ale podkreślała że nadal jest podejrzany. Uprzedziła mnie też, że i tak go nie polubi.

Przez to wszystko zapomniałam o rodzicach, znaczy mamie. Chwyciłam komórkę i wybrałam jej numer.

- Sophie martwiłam się gdzie Ty byłaś!? - mama dosłownie wydarła się do słuchawki.
- Telefon mi padł i poszłam szybko spać, wszystko okej. - uspokoiłam mamę i rozłączyłam się. Gdyby się dowiedziała o tym wszystkim...

- Sophie zapomniałam spytać, ta sukienka to od? - stanęła przede mną popijając herbatę
- Gerald mi dał, moja była cała we krwi. - popatrzyłam pytająco na dziewczynę. Znam te przesłuchania.
- I po co on ma damskie ubrania w swojej garderobie? Pewnie kogoś ma, ewentualnie jakaś dziwka u niego zostawiła. - uniosła brew i złożyła usta w dzióbek.
- Maddie pytałam go czy kogoś ma, powiedział że nie. Nie obchodzi mnie to z kim sypia, niech robi co chcę. Przestań bawić się w detektywa. - wykrzyczałam i weszłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam, wkurzyło mnie to gdy Maddie powiedziała, że sypia z dziwkami. Rzuciłam się na łóżko i patrzyłam w ścianę, chwila ta nie trwała długo. Po chwili weszła Maddie i położyła się koło mnie.

- Sophie on Ci chyba za mocno zaimponował. - zaśmiała się szturchając mnie w ramię.
- Spiepszaj Maddie. - leżałam nadal patrząc się w ścianę.
- Czyżby moja najlepsza przyjaciółka, a zarazem siostra się zakochała. - zaśmiała się machając nogami jak niedorozwinięta.
- Maddie wypad stąd! - gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Wyjdę jak powiesz!
- Jezu nie zakochałam się w nim! Nie znam go rozumiesz. - skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Teraz powaga, zdenerwowałaś się na moje słowa Soph. Mówimy sobie wszystko. - złapała mnie za rękę i czekała na odpowiedź.
- To głupie Maddie, nic o nim nie wiem. Ratuje mi życie dwa razy. Nie wiem co robił pod domem moich rodziców, nie wiem jak mnie znalazł gdy prawie doszło do gwałtu, nic nie wiem. On ma coś w sobie rozumiesz, jest przystojny, ale to nie tylko to. - zaczerwieniłam się, a Maddie zrobiła minę jak jak dziecko z autyzmem - taką właśnie zawsze miała twarz jak myślała.
- Podoba Ci się? - zapytała niepewnie.
- Nie wiem Maddie, chcę wziąć prysznic, muszę zmyć z siebie to wszystko. - wstałam i udałam się do łazienki.

Po skończonym prysznicu weszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku.
Na przeciwko nadal znajdował się wazon z wielkim bukietem róż. Patrzyłam się na niego z dobre 2 minuty, zaraz... te kwiaty na pewno są od oprawcy. Śledził mnie i pewnie specjalnie mi je wysłał, żeby wzbudzić we mnie strach czy coś. Po całym ciele przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze, chwyciłam szybko bukiet i wyrzuciłam do śmieci. Chcę o tym zapomnieć, muszę.  Położyłam się i zamknęłam oczy. Chcę przestać o tym myśleć, to wszystko mnie przerasta.  Chwila ta nie trwała długo, usłyszałam głośne otwieranie drzwi.

- Sophie wstawaj!!! - poczułam jak Maddie mnie szarpie, zerwałam się i oparłam się na łokciach.
- Masz gościa. - uśmiechnęła się nerwowo.
- Jakiego gościa? Co ty pieprzysz? - rzuciłam się z powrotem na łóżko i odwróciłam się tyłem do niej.
- Sophie nie wydurniaj się no! - znowu mnie szarpnęła, a ja odpowiedziałam jękiem.

Boże jak ona mi działa nerwy, wie co się stało. Chcę odpocząć, zapomnieć o wszystkim, ale nie ona wyskakuje z jakimiś gośćmi. Ahhh... Znowu zaczęłam przysypiać, aż nagle poczułam strumień zimnej wody na całej glowie.

- Co ty robisz kretynko?! - gwałtownie się podniosłam i wydarłam na przyjaciółkę.
- Masz gościa. - wysyczała ze wściekłością
- Idiotka! - wstałam i wyszłam z pokoju cały czas obrażając Maddie. Podniosłam głowę do góry i aż podskoczyłam z zaskoczenia.

- Gerald? O mamo ja nie wiedziałam, że to Ty. - wypaliłam poprawiając mokre włosy, pomijając że byłam czerwona jak burak.
- Nie szkodzi. - chłopak zaśmiał się.
- Usiądź sobie tam na kanapie. - wskazałam na nią. Ja muszę się przebrać. W ekspresowym tempie nałożyłam dresowe szorty i biały tshirt.

- Chcesz coś do picia? - zapytałam opierając się o blat.
- Nie dziękuję. - brunet uważnie mi się przyglądał, a ja zmierzałam ku kanapie.
- A więc? - zapytałam siadając po turecku.
- Przyszedłem się dowiedzieć jak się czujesz.
- Jak widać, po za tym widzieliśmy się rano. - założyłam kosmyk włosów za ucho.
- Wiem, ale mi po prostu... - nie dokończył, bo z łazienki wyszła Maddie. Uśmiechnęła się do Geralda, a mi pokazała środkowy palec.

- Idiotka!
- Kretynka! - zerwałam się i miałam już biec w stronę dziewczyny, ale chłopak złapał mnie za nadgarstek.
- Podpuszcza Cię, a Ty się tylko dajesz. - zaśmiał się głośno.
- Zobaczymy czy będzie taka cwana jak ja ją obleje zimną wodą. - powiedziałam z naciskiem na słowo zimną.
- Kobiety... - uśmiechnął się, a ja to odwzajemniłam. Miał taki śliczny śnieżnoniały uśmiech. Przez chwilę siedzieliśmy w niezręcznej ciszy.
- Naprawdę nie wiem jak Ci się odwdzięczyć.
- Jeśli tak naprawdę chcesz się odwdzięczyć to umówmy się na... randkę. - uśmiechnął się pewnie, a w moim brzuchu zaczęły latać motyle. Patrzyłam na niego zamurowana, a za razem czerwona jak burak.
- Coś się stało? - uniósł jedną brew do góry.
- Nie, jesteśmy umówieni. - uśmiechnęłam się nerwowo.

Co ja robię? Ja go prawie nie znam, a ja umawiam się z nim na randkę. W sumie to dobra okazja żeby go poznać, zbyt bardzo panikuję. To wszystko jest takie pomieszane. Trudno, raz kozie śmierć.

- A właśnie muszę Ci oddać Twoją własność. - wstałam i poszłam do swojego pokoju.
- Moją własność? - zapytał niepewnie i ruszył za mną.
- Sukienka, dziękuję. - podałam mu ją.
- Nie musiałaś jej oddawać, weź sobie. - chciał mi ją podać.
- Jest na mnie za duża. - odparłam.
- Czyli się nie nadaje dla Ciebie i dla mnie. Gdzie masz śmietnik? - zapytał rozglądając się po pokoju.
- Tutaj. - wskazałam wysuwając go nogą spod toaletki.
- Wyrzuciłaś bukiet takich ładnych róż? - zapytał podnosząc głowę do góry.
- Dostałam je jakiś czas temu, nawet nie wiem od kogo. Pewnie są od no wiesz, nie ważne. - spuściłam głowę w dół.
- Ktoś bardzo się postarał. - zpoważniał, a ja popatrzyłam na niego pytająco.
- Na mnie już pora, bądź gotowa na 20. - wymusił uśmiech i wyszedł z pokoju. O co mu chodzi? Jego reakcja była dość dziwna.
- Zaraz... dlaczego już idziesz? - zapytałam podchodząc do niego.
- Muszą załatwić parę spraw. - otworzył drzwi. Do zobaczenia Sophie.

DZIEWCZYNY JEST SPRAWA! NIE UMIEM ZA NIC DODAĆ OBSADY, A JA CHCĘ JĄ MIEĆ. NIECH KTÓRAŚ MI POMOŻE, NIE WIEM JAK SIĘ ODWDZIECZE. PISZCIE TUTAJ ALBO NA INSTAGRAMIE @VDVSIV. DZIĘKUJĘ! ❤

you are my babygirl  I g-eazy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz