XXIII

808 18 1
                                    

Minął dopiero tydzień od wszystkich wydarzeń, które spotkały mnie i moją rodzinę. Nadal nie mogę do siebie dojść, boję się własnego cienia. G cały czas jest przy mnie i opiekuje się mną. Mama też jest pod stałą opieką Brada, nie wiadomo co temu potworowi chodzi po głowie i co chce jeszcze zrobić. Mama błagała mnie żebym nic nie mówiła policji, ale ja się upieram.

Składam ubranka w pokoju Olivi, to zajęcie mnie uspokaja. Rozglądam się po pokoju i nie mogę się doczekać aż będę trzymała w rękach mój największy skarb na świecie. Uśmiecham się na widok ubranek i wkładam je do półki.

- Tu jesteś. - G wchodzi do pokoju i siada koło mnie na podłodze. - Jak się czujesz? - pyta mnie po chwili.
- Tak jak wcześniej. - wzruszam ramionami.
- Będzie dobrze. - łapie moją dłoń.
- Nie obiecuj mi, że tak będzie. Sam nie wiesz jak będzie Gerald. - próbuję powstrzymać łzy.
- Zapewniam Cię, że będzie dobrze. - ściska moją dłoń.
- To pojedźmy na policję, to mnie zapewni.
- Własnego ojca chcesz wpakować do więzienia? - G patrzy na mnie.
- Ja nie mam już ojca. - wychodzę z pokoju.
- Sophie... - G zatrzymuje mnie na schodach.
- Chciał mnie zabić, co jeśli dziś byłbyś na moim pogrzebie? Nie obchodzi mnie nic, chcę żeby poniósł za to karę, co to zrobił mi, mamie i Bradowi. - opieram się o ścianę i płaczę cicho.
- Poniesie za to karę obiecuję Ci. - przytula mnie.
- Przyznaj, że nie chcesz iść z tym na policję bo wydałoby się że zakatowałeś prawie na smierć tego człowieka, który chciał mnie zabić? - patrzę na niego i czekam na odpowiedź.
- Niezupełnie, ale Twój ojciec ma takie wtyki o których nie masz pojęcia. Nie posiedzi w więźniu długo uwierz mi. - wyciera mi łzy.
- Chcę żeby cierpiał tak jak my wszyscy. - przytulam się do niego, a brunet całuje mnie w czoło.

***
- Jest taka piękna. - tym razem płaczę ze szczęścia widząc zdjęcie mojej córeczki z USG.
- Jak tatuś. - brunet uśmiecha się do mnie.
- Uśmiecha się do nas. - wpatruję się w zdjęcie.
- Aż muszę zapalić z tych emocji. - G odpala papierosa. Stoimy przed kliniką, moją uwagę przyciąga duże BMW z ciemnymi szybami.
- Widzisz to auto? - wskazuję dyskretnie głową na samochód.
- Tak. - G wypuszcza dym i marszczy czoło.
- Jechało za nami, teraz tu stoi.
- Pewnie też ktoś przyjechał na jakieś badanie. - wzrusza ramionami.
- Co jeśli ktoś nas śledzi? - zaczynam panikować.
- Kochanie przesadzasz. - G patrzy na mnie.
- A skąd wiesz? Co jeśli ten psychol tam siedzi i czycha na nas? - zaczynam się trząść z nerwów.
- Zaczekaj. - G wyrzuca niedopałek papierosa na beton i idzie w stronę auta, próbuję go zatrzymać.
- G! - krzyczę, chłopak podchodzi do auta, ale oni jednak odjeżdża. Brunet wyciąga telefon i coś zapisuje.
- Mówiłam! - podchodzę do niego. - Co Ty robisz?
- Zapisuję numery, sprawdzę te auto. - chowa telefon. - Coś tu mi śmierdzi. - patrzy na mnie.
- Znowu mam rację, to mnie wykończy przysięgam. - łapie się za brzuch i siadam na ławce.
- Ile razy mam Ci powtarzać? Nie denerwuj się, ja się będę denerwować za siebie, Ciebie i Olivię. - obejmuje mnie, a ja zaczynam płakać.
- To mnie wykończy naprawdę. - kręcę głową.
- Jeźdźmy już. - brunet pomaga mi wstać.

Proszę G żebyśmy pojechali do mamy i Brada, dojeżdżamy pod blok i wchodzimy do środka.

- Hej mamo. - przytulam ją na powitanie, a potem brata.
- Cześć skarbie, jak się czujesz? - pyta przyglądając mi się.
- Lepiej, zobacz co mam. - wyciągam z torebki zdjęcie malutkiej.
- Jaka śliczna i jak się uśmiecha. - mamie lecą łzy szczęścia.
- Mogę? - Brad wyciąga rękę, a mama podaje mu zdjęcie.
- Urocza. - uśmiecha się do mnie, robi mi się ciepło na te jego słowa. Nie mogę uwierzyć w to, że Brad jest już z nami. Mimo to co robił wcześniej to kocham go, wybaczę mu wszystko. Wiem że chce dobrze dla nas wszystkich, jest dobrym człowiekiem.
- Brad zapalisz ze mną? - G wyciąga paczkę i częstuje mojego brata, a potem wychodzą na balkon.
- Chodź usiądziesz. - mama mnie kieruje na kanapę.
- Mamo muszę Ci coś powiedzieć, bo obiecałam sobie że nie mogę mieć już żadnych tajemnic. - biorę głęboki oddech.
- Co takiego? - mama robi prawie blada.
- Jak byliśmy z Geraldem prze kliniką dostrzegliśmy jakieś duże, czarne auto. Wcześniej za nami jechało, mam wrażenie że ktoś nas obserwuje, G chciał podejść do auta ale odjechało. - patrzę na nią.
- Boże Sophie. - mama łapie się za tył głowy. - Co jeśli on znowu chce nas skrzywdzić? Ten człowiek jest chory, jestem pewna że wynajął kogoś, żeby Was śledził.
- Dlaczego powinnyśmy iść z tym na policję, wiesz jaką karę poniósłby za to wszystko?
- Nie. - mama kręci głową i widzę, że jest przerażona.
- Mamo... - ręce mi opadają.
- Wiesz, że on i tak nie pójdzie do więzienia? Kochanie wiem o tym doskonale, żyłam z nim tyle lat. Mówił mi, że mogę na niego donieść, ale i tak on będzie wolny. - mama próbuje do mnie dotrzeć, a ja już się nie odzywam. Muszę się przyzwyczaić, że będę żyła w ciągłym strachu przed tym człowiekiem, który próbował zabić mnie lub dziecko.

you are my babygirl  I g-eazy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz