XV

1.1K 37 7
                                    

Próbuję zasnąć, wiercę się po całym łóżku, patrzę na na lewą stronę - jest pusta, nie ma tam Geralda. Zerkam na zegarek 4:15. Kolejna nieprzespana noc, zaczynam płakać. To już 3 dni od kiedy nie widziałam Geralda, dalej nic nie wiadomo, jest mi niedobrze kiedy myślę, że ta suka posądziła go o coś takiego. Póki Gerald nie udowodni policji, że jej tego nie zrobił to wtedy zostanie oczyszczony z zarzutów. Nie wiem co ze sobą zrobić, podchodzę do szafy i wyciągam z niej bluzę chłopaka, kładę się z powrotem na łóżku, przytulam się do bluzy i zasypiam.

Budzi mnie pukanie do drzwi, mam wielką nadzieję, że to G, ale wiem że to niemożliwe. Bardzo leniwym krokiem idę otworzyć drzwi.

- Hej jak się czujesz? - Maddie weszła do mieszkania z dwiema siatkami.
- A jak myślisz? - wymamrotałam.
- Siadaj, zrobię Ci śniadanie. - zaczęła wyciągać owoce i myć je w zlewie.
- Nie jestem głodna, dziękuje Maddie. - patrzyłam tępo w stół.
- Nawet tak nie mów dziewczyno, nic nie jesz od 3 dni, musisz jeść. - usiadła obok mnie przytuliła. Dziękuję Bogu, że ją mam. Taka przyjaciółka to skarb.
- A teraz idź wziąć szybki prysznic. - powiedziała zabierając się do krojenia owoców.

Po skończonej toalecie, siadam na tarasie i jem owsiankę z owocami. Zwierzam się przyjaciółce jak bardzo tęsknie za Geraldem. Jedyne co Maddie może zrobić to pocieszyć mnie, tak samo jak ja nic nie wie co będzie dalej. Przyjaciółka dzwoni przy mnie do Matta i pyta się czy wie coś w tej sprawie, dalej nic nie wiadomo. Policja potrzebuje Clarie, żeby złożyła jeszcze raz wyjaśnienia, jednak ona się nie zjawiła. Mam ochotę wziąć największy nóż z kuchni i szukać tej szmaty, nie wiem co bym zrobiła gdybym ją zobaczyła. Do Maddie dzwoni telefon - mama.

- Skarbie muszę lecieć, mama mnie potrzebuje. - tłumaczy się wkładając komórkę do torebki.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się do niej ponuro.
- Zadzwonię do Ciebie po południu i napewno jeszcze dziś Cię odwiedzę. - pocałowała mnie w czoło i udała się w stronę wyjścia.

Mimo zrobionych zakupów przez nią, miałam dużo przeterminowanych rzeczy w lodówce. Wyrzucam je i stwierdzam, że powinnam zrobić jeszcze szybkie zakupy, otwieram szafki, widzę tam stos paczek makaronu, coś co kocha Gerald. Zamykam ją szybko, czuję jak serce mi pęka. Moja miłość, moje całe życie siedzi w więziennej celi. Wiem, że za mną tęskni, wiem że jej tego nie zrobił.
Pogoda jest średnia, nakładam zwykłą szarą bluzę z kapturem, czarne jeansy i krótkie conversy tego samego koloru. Zarzucam na plecy mój mały plecak, nawet się nie maluję. Wychodzę na klatkę, a pani Walker pyta gdzie podziewa się Gerald i że dawno go widziała. Odpowiadam że pojechał do innego miasta załatwiać sprawy, bardzo ciężko było mi ją okłamać, ale co miałam odpowiedzieć „Gerald został niesłusznie oskarżony o gwałt i próbę zabójstwa". Na dworze jest dosyć chłodno, wkładam ręce w kieszenie i idę skrótem do sklepu, idę mini parkiem. Patrzę tępo przed siebie, o mało co nie dostaje zawału gdy słyszę zza plecami ten okropny głos.

- Sophie? - słyszę, odwracam się bardzo nie chętnie, przede mną ukazuje się blondynka, była taka szczęśliwa.
- Po co tu przychodzisz, po co za mną łazisz? Idź na policję i wyjaśnij im, że Gerald Ci nic nie zrobił rozumiesz. - wysyczałam, Sophie jesteś twarda powtarzałam sobie.
- Ja już powiedziałam jak było. - zaśmiała się. - Ja zawsze wygrywam Sophie.
- Nie wygrasz rozumiesz, jak udowodnisz im, że Cię zgwałcił? Jesteś żałosna. - wycedziłam przez zęby.
- A to? - podwinęła rękawy od bluzy, miała na rękach siniaki, pokazała mi swoją szyje miała tam dwa siniaki.
- Jesteś kurwa nienormalna. - kręciłam głową, nie wierzyłam w to co się dzieje.
- Sophie a co by się stało gdybym powiedziała policji o tym, że Gerald zabił swojego ojczyma? - popatrzyła na mnie z udawanym smutkiem.
- Nie zrobisz tego. - znowu zaczęłam kręcić głową.
- Wiesz, że zrobię. - uśmiechnęła się do siebie.
- Czego Ty chcesz do jasnej cholery? Dlaczego on ma siedzieć w więzieniu za coś czego nie zrobił, odwołaj to wszystko rozumiesz! - zaczęłam płakać jak głupia, a ona popatrzyła na mnie jak na idiotkę.
- Mówiłam, że Was zniszczę. - podeszła do mnie bliżej.
- Jesteś nienormalna.
- Powtarzasz się. - zaśmiała mi się w twarz.
- Odwołaj to proszę. - nie wiem dlaczego, ale próbowałam się na nią rzucić, jednak ona była szybsza i popchnęła mnie na chodnik. Dziewczyna kucnęła koło mnie i powiedziała.

you are my babygirl  I g-eazy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz