Rozdział 19 Potęga żywiołu

2 0 0
                                    

Dashie i jego przyjaciele po opowiedzeniu Malektowi Legendy Telopa wyruszyli do portu, by wrócić do Kayteo. Statek wypłynął o świcie w piękny słoneczny dzień, który nie zapowiadał nic niepokojącego. Płynęli od trzech dni ucząc uparcie Altaira wspólnego języka z lekkim skutkiem. Dashie codziennie wpatrywał się w horyzont i wypatrywał portu shogunów. Ming uparcie trenował przyzwanie służących mu demonów, a Surtur medytował pod pokładem. Kapitan statku poszedł porozmawiać z Dashie na temat wynagrodzenia za kurs z Krain Wschodu do Kayteo. Akurat w tym samym momencie Surtur przestał medytować i wyszedł ze swojej kajuty oślepiony światłem słonecznym. Altair mówiąc łamanym wspólnym przywitał się z Surturem machając przy tym rękom. Arachnoel zszedł na pokład z bocianiego gniazda i podszedł do Minga na rufie i zaczął z nim rozmawiać o tym co będą robić po powrocie do Kayteo. Nagle sternik zaczął krzyczeć do kapitana że sztorm się zbliża i wszyscy oprócz załogi mają zejść pod pokład, przez co Ming nie miał szansy spróbować opanować wściekłego żywiołu.

—"GŁUPCY MING WŁADA WODĄ I MOŻE OPANOWAĆ SZTORM WYPUŚCIE NAS STĄD" — krzyczał Dashie, lecz sztorm go zagłuszał.

Ogromne fale uderzały w statek kapitan razem ze sternikiem trzymali ster, by nie zboczyć z kursu. Bosman i pierwszy oficer składali żagiel i flagę. Kilku członków załogi przywiązywało armaty do pokładu. Dwóch członków załogi wbiegło pod pokład schować wiosła. Wtedy Ming chciał się wydostać na pokład by opanować sztorm, lecz wtedy jeden z członków załogi wepchnął go z powrotem pod pokład. Błyskawice rozdzierały niebo niczym miecze, nagle jeden uderzył w maszt stawiając go w ogniu. Płomienie spaliły liny trzymające żagiel przez co spadł na czterech członków załogi i uwięził ich w płonącen pułapce. Nagel z nieba lunoł zimny deszcz gasząc troche płomienie. Nagle żywioł postanowił pokazać swoją prawdziwą potęge tworząc potęrzną fale, która wywróciła statek do góry dnem otwierając droge dla Dashiego i jego towarzyszy. Kiedy wypłyneli kapitan i resztki jego załogi wciągneli ich na wywrucony statek. Żywioł zbytnio szalał żeby Ming go opanowł, szczególnie z kroplami deszczu uderzającymi w twarz. Dashie stanoł na przodzie wywróconej łodzi i wyciągnoł mroczny miecz celując w morze i krzycząc.

—"JESTEM DASHIE KARETE MROCZNY SAMURAJ POKONAŁEM NIE JEDNEGO WROGA I NIE POKONA MNIE JAKIŚ GŁUPI ŻYWIOŁ, WRÓCE DO KAYTEO JAKO TEN CO POKONAŁ NAWET SAM ŻYWIOŁ WODY W POSTACI KAJLTERA".

Oczy wszystkich padły na Dashiego i tylko Gabriel miał w oczeach ten znak zapytania kim jest Kajlter.
Jeden z żeglarzy powiedział mu że to istota z pradawnej wody półbóg morza od pasa w góre człowiek, a od pasa w dół ośmiornica syn Losdalla.

—"To tylko żeglarski zabobon nie ma żadnegp Kajltera, a jak jest to niech stanie do walki jak mężczyzna a nie jak tchórz ukrywa się i walczy morzem" — krzyczał dalej Dashie.

Nagle jak na zawołanie wytworzył się wir, a Dashie z okrzykiem na ustach wskoczył w sam środek. Nie minęła minuta jak wyleciał z niego jeszcze szybciej i uderzył z impetem o deski statku. Z wiru zaczęła się wynurzać ogromna postać umięśnionego mężczyzny z głową rekina prawą ręką kraba i zamiast nóg miał macki ośmiornicy. Ryk z gardła brzmiał jak jeden ze grzmoty burzy, a w paszczy ukazały się zęby jak tysiąc sztyletów. Oczy bestii były czerwone od krwi wszystkich którzy zginęli na morzu, u boku bestii była kabura z miecze z rafy koralowej, ludzki tułów był umięśniony tak samo jak lewa ręka i ociekał wodą. Przerażające spojrzenie czerwonych oczu padło na wywrócony statek i zabrzmiał głos jak tysiąc grzmotów.

-"Kto simie wyzywać mnie potężnego Kajltera na pojedynek"-powiedział głosem grzmotów.

-"Ja Mroczny Samuraj jako jedyny mam  na tyle odwagi, by stawić czoła takiemu potworowi jak ty"- powiedział pewnym głosem Dashie.

Lewa ręka chwyciła miecz z rafy koralowej i zamachnęła się na statek, w tym samym momencie szczypce kraba leciały w stronę Dashiego. Ten wskoczył na szczypce i bieg po ramieniu w kierunku rekiniej głowy, by  zaatakować czerwone oczy bestii. Kiedy dobieg wbił miecz po rękojeść w szyje potwora, który nic nie poczuł. Kajlter odłożył miecz i i uderzył dłoniom w to samo miejsce w którym Dashie wbił miecz. Lecz ten zdołał wyjąć szybko miecz i pobiec na drugi bark robiąc szybkie cięcie na szyj. Następnie skoczył w stronę statku i rzucił trzema shurikenami w rękę bestii. Półbóg morza zaśmiał się tylko, że ataki Dashiego są jak ukąszenia komarów. Następnie tuż nad głową Dashiego przeleciało ostrze koralowego miecza, omal nie ścinając mu głowy. Wtedy Dashie schował mroczny miecz i przyzwał ogniste ostrze ruszając z kolejnym atakiem. Nim Dashie  zdążył skoczyć na niego w statek przed nim wbiły się szczypce kraba, a za nim koralowy miecz i powietrzu było słychać grzmiący śmiech. Odbił się od powierzchni miecza i wbił ognistą klingę po rękojeść w szczypce bestii, które z prędkość wiatru uniosły się w górę. Kajlter wymachiwał szczypcami próbując zrzucić z nich Dashiego, lecz ten uparcie trzymał rękojeść klingi ognia i za nic w świecie nie chciał puścić. Półbóg morza wymachiwał szczypcami tak długo aż Dashie opadł z sił i puścił klingę, która zniknęła od razu. Dashie upadł na deski statku ledwie przytomny na granicy wycieńczenia z zamykającymi się oczami. Ostatkiem sił wezwał na nowo klingę ognia, by powstrzymać ostrze koralowego miecza lecącego prosto na niego. Ostrza mieczy zetknęły się z głośnym brzęknięciem Dashie zapierał się ostatkiem sił, widząc ledwie otwartym oczami zbliżające się ostrze wroga. A jedyna myślą krążącą w głowie wojownika to "Jak mogłem przegrać, jak mogłem stracić ducha walki". Potwór uniósł miecz do góry chcąc zadać ostatni cios Dashiemu i od razu zniszczyć statek, lecz kiedy to zrobił Dashie poczuł jakby ktoś wbił w miejsce jego serca wbił pochodnie. Kiedy miecz zaczął opadać nastąpił wybuch płomieni, który wytrącił Kajltera z równowagi przez co przerwał atak. Kiedy spojrzał na statek Dashie stał na równych nogach. Ten wyprostował ręce stając w pozycji krzyża i negle na jego plecach wyrosła para smoczych skrzydeł z ognia na których wbił się w powietrze, a gdy się zatrzymał pojawił się na nim płytowa zbroja z maską smoka na twarzy.

-"Jam jest Irnitus dusza ognia wykuta w płomieniach śmierci i walki" - powiedział grzmiącym głosem - "szykuj się na przegraną Półbogu morza" 

Po tych słowach nie jaki Irnitus przywołał ogromny dwóręczny miecz z runami ognia na ostrzu, a ostrze długie na sto centymetrów, rękojeść dwadzieśća pięć długość. Wzioł zamach zza pleców i z ostrza poleciał fala uderzeniowa z ognia, która po udrzeni w Kajltera sprowadziła go spowrotem na dno morza. Po tym ataku Dashie wrócił do normalność tracąc przytomność i wpadł do wody pomiędzy szczątki zniszczonego statku od fali ognia, a prąd zabrał ich wszystkich zdala od brzegów Kajteo.

Kroniki Krainy Kajtea Tom 1 Powrót Shogunów ŻywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz