Rozdział 3 czas wojny

36 2 1
                                    

14 Maja 1323 roku w krainie kajteo

Od zniszczenia gangu czarnych smoków mieły trzy lata na terenie krainy kajteo wybuchła wojna domowa pomiędzy wojskami sądu shogunów i tymi co uwarzają ich za potwory tak zwanymi inkwizytorami. Z powdu że wojna pochłoneła tylu żołnierzy że sąd rozkazał że z każdej rodziny wiernej sądowi ma iść do wojska jeden mężczyzna. Słonecznego dnia na starym kamiennym placu gdzie wiele lat temu wielki samuraj dwóch ostrzy pokonał samuraja tengu i kazał tu założyci miasto zarete. Plac by z twartgo kamienia który wiele wytszyma, słonice odbijało się kałurzach bo w nocy mocno padało. Po środku był żołnierz na koniu który miał liste rodzin miasta i wykrzykiwał nazwiska, aż doszedł do mnie i minga.
-"Ogawa wystąp"-wykrzyknoł żołniera do niego podesza znajoma mi twarz minga.
-"Ja pójde służyci sędziom za mego ojca"-powiedział z dumną ming.
-"Karete"-wykrzyknoł żołnierz a ja do niego podeszłem lecz chyba nawet jego koni chyba o mnie szłyszał bo się lekko spłoszył.
-"Nie nie przyjme mordercy do wojska sądu shogunón"-powiedział żołnierz-"już prędzej wezme tego starca którego zwiesz ojcem."
Chciałem przywalić ale mój ojciec był szybszy i wzioł wezwanie od żołnierza mówac że to zaszczyt. Tego dnia gorała we mnie gniew ale ukrywałem to przed ojcem. Aż do kolacji gdy postanowiłem z nim o tym porozmawiaci przy pieczpnej rybie z suruwką z kiszonej kapusty.
-"Dlaczego się zgodziłeś, przecież wiesz że ja jestem dla nich lepszym wyborem" — powiedział Dashie.
-"Ale ciebie nie wezmom bo znają twoją reputacje, poza tym przekazałem ci moje tajniki kucia stali więc moja technika nie zniknie razem z moją śmiercią nie ważne co mówią ludzie ja zawsze jestem z ciebie dumny synu"-powiedział ojciec Dashiego.
Ale nie chciałem dać za wydraną o północy zakradłem się do pokoju ojca i ukradłem mu wezwanie do wojska załorzyłem na konia siodło i wyruszyłem do obozu wojskowego choci nie wiedziałem jak mnie przywitają ale nie spodziewałem się ciepłego powitania i kufla zimnego piwa. Nad ranem gdy ojciec się obudził nie zdziwił się brakiem konia i wezwania jakby się tego spodziewał. Do wojskowego obozu dotarłem po południu wyglądał bardzo prowizorycznie namioty postawione tak by tylko by się pomieścili wojownicy lecz w sumie nie mogłem ich nawet nazwać wojownikami bo to byli sami gołowąsy od razu po akademi wojowników. Z namiotu stojącego w samym centrum tego burdelu wyszedł dowódca ten sam żołnierz który rozdawał wezwania w zarete bardzo zdziwiony moim widokiem.
-"Co ty tu robisz miał być twój ojciec nie ty, więc co robisz w wojsku"-powiedział dowódca.
-"to nazywasz wojskiem ten burdel masz tu samych gołowąsów"-powiedział Dashie.
-"Ale i tak dał bym ci radę"-powiedział dumnie jeden wojownik.
Dashie podszedł do niego powoli przełykajác śline i powiedział:
-"Tak uwarzasz ilu zabiłeś potrafisz zabijać z zimną krwią z bez dusznym spojrzeniem w oczach"-powiedział Dashie i odsłonił klate -"to wal zabij mnie no wal."
Młody wojownik się zawachał upuścił miecz a Dashie zakrył klate mówiąc:
-"Jeżeli to ma być armia godna sądu shogunów to ja jestem kostarn" - powiedział Dashie.
-"Nie bluzińj"-krzyknoł dowódca.
Nagle za ich pleców szedł głos shoguna zanga wielkigo bohatera wojny z krainą zachodu.
-"Może bluzini ale ma racje to nie jest armia godna sądu shogunów dlatego on tu zostanie jakiś protest" - powiedział stary zmęczonym życiem głosem.
-"Nie wielki shogunie" - powiedział dowódca - "Ale nie mamy dla niego namiotu."
-"Mam własny u siodła konia" - powiedział Dashie.
Dowódca choci czerwony na twarzy musiał się zgodzici bo nie miał innego wyjśća. Dashie rozbił swój namiot na skraju lasu po jego pod wieczur przyszedł do niego ming z pewnym pytaniem:
-"Ja dobrze widziałem czy masz dalej amulet który ci dałem w dziecinistwie" — powiedział Ming.
-"Tak to był symbol naszej przyjaźni i mam nadzieje że nadal będzie nim" — powiedział Dashie.
Ming z uśmiechem na twarzy się kierował w kierunku swojego namiotu myślác o jutrzejszym dniu. Ja zjadłem prowizoryczny kolacje i odrazu usnołem. Następnego dnia równo o 6:30 zaczeła się musztra i ogłoszenie dowódców odziałów.
-"odział pierwszy Zin, odział drugi Sajimir, odział trzeci Ming, odział czwarty Himle, odział piąty garmes, odział szósty Garmet" — ogłosił dowódca.
Na moje szczęśća dostałem się do odziału Minga, który był odziałem zwiadowczym naszą pierwszą misją był zwiad lasy by sprawdzici czy nie ma tam wroga. Osiodłane konie czekały na nas przed namiotem dowódcy razem z nim który miał informacje od sądu shogunów.
-"Shogun zang ma w tobie wielką nadzieje ale ja nie podzielam jego opini i chętnie zobacze jak upadasz a wtedy sam odeśle cię do kostero" — powiedział dowódca.
Nie wzruszony wsiadłem na konia i pojechałem razem z odziałem do lasu armike najpierw wiechali hur i mlg zaraz za nimi jamel, kair, lumi i porte a na konicu ja i Ming. Nim zdążyliśmy się z orientować zza drzew wyskoczyło dwunastu wojowników z mieczami i sztyletami a w koronach drzew ukryło się dziesięciu łuczników. Wojownicy skupili się na tych bliżej ich a reszta ledwie zdąrzyła wyciągnąci tarcze do obrony przed strzałami oprucz mnie.
-"Dashie wyciągnij tarcze" — krzyczał Ming, którego głos niknoł w zgiełku bitwy — "Oszalałeś."
-"Po co mi tarcza" — powiedział Dashie wyciagając miecze do tanaze w formie łanicuchów.
Zaczoł obracać łanicuchami w dłoniach kroiąc strzały wroga.
Pod mieczami rebeliantów pierwsi padli hur i mgl od ran takich że tylko testel(dobry Bóg światła) mógł ich ocalici. Gdy spojrzałem na lewo jamer i kair leżeli przebić strzałami.
-"Ming nie mamy szans musimy uciekać" — krzeczał Dashie.
Ming wydał rozkaz do odwrotu, biegnący za nim lumi i porter dostali po strzale w serce Ming w nogi i lewe ramie padając. Dla lumi i portera nie mogłem nic zrobić ale nie zostawie najlepszego przyjaciela na pastwe losu, więc szybko do niego podbiegłem i podniosłem.
-"Oszalałeś Dashie ratuj siebie zostaw mnie tutaj" — powiedział Ming.
-"Matki nie dałem rady ocalici ale ciebie ocale nawet jak bym miał zginąci" — powiedział Dashie i wzioł Minga na plecy po czym zaczoł biec w strone obozu.
Dashie wypadł z Mingiem na plecach jak szalony biegnąc w strone obozu. Wbiegł do obozu i od razu się udał do namiotu medycznego, skąd ku jego zdziwieniu go zaciągnięto do dowódcy i zakuto w kajdany.
-"Dlaczego rzeźniku z zarete chciałeś zabici Minga" — powiedział dowódca.
-"Popierdoliło cie po co więc miał bym go tu przyności, żebyś mnie zabił" — wykrzyczał Dashie.
-"Nie wiem może żeby odwóci od siebie podejrzenia" — powiedział dowóca.
-"Ja tego nie zrobiłem" — powiedział Dashie.
-"Każdy tak mówi, zabrać go" — powiedział dowódca.
Żołnierze zabrali Dashie do prowizorycznej celi i pozostawili jednego wojownika na strarzy.
Po kilku godzinach przyszedł do niego pułkownik.
-"Jakieś ostatnie życzenie" — zapytał pułkownik.
-"Chciał bym poraz ostatni zobaczyć ojca" — powiedział Dashie.
-"Co na ostatni posiłek" — zapytał pułkownik.
-"kotlet shabowy z ziemniakami i surówką z kiszonej kapusty" — powiedział Dashie.
Pułkownik odszedł Dashie słyszał jak każe wysłać posłanica do zarete i kucharzowi każe przyżądzi ostatni posiłek dla Dashie. Dashie już sobie wyobraził jak dowódca kigim się cieszy że skróci go o głowe.
~"Widzisz kurwa chciałeś dobrze a wyszło chujowo jak zawsze" — odezwał się głos w głowie Dashie.
~"Kto ty" — zapytał Dashie.
~"Możesz mi mówici skorpionel" — powiedział głos — "demon gniewu i zła, gniew wzmacniam, żal przekuwam w gniew jak myślisz co ci kazało zaatakowaci gang czarnych smoków. Za każdą zabitą osobą prze ciebie stałem ja."
Nagle do celu przyszedł ojciec Dashiego który wyglądł na troche wygłodzonego i smutnego nagle do namiotu wszedł i kucharz który niusł dwie porcje dania zostawił tace i wyszedł.
-"Weź jednom porcje ojcze pewnie jesteś głodny po podróży" — powiedział Dashie.
-"Dziękuje mój synu" — powiedział ojciec Dashiego i wzioł jednom porcje a drugom podał Dashie. Ojciec Dashie wyciągnoł zza pazuchy widelec i nóż po czym zaczoł jeść, natomiast Dashie musiał jeść palcami bo mu odebrano sztucice.
-"Synu powiedz mi tu szczerze czy zaatakowałeś Minga" — zapytał Ojciec Dashiego.
-"Nigdy bym mu nie zrobił krzywdy nie ważne co mówi kigim" — powiedział Dashie.
Ojciec mu uwierzył bo Dashie nigdy nie umiał kłamaci gdy miał mu zdradzici jak zniszczyć topór kigima nagle do namotu wszedł medyk by poinformować o stanie Minga.
-"Stan Minga jest stabilny może jutro wstanie na twojom egzekucje" — powiedział medyk.
Nad ranem gdy promienie słonica walneły Dashie w twarz stał nad nim kigim z uśmiechem na twarzy i z katowskim worem w ręce co znaczyło że nadszedł koniec żywota Dashie. Plac obozu był przepełniony ludzimi na platformie stali kigim, ojciec Dashiego, shogun zang, shogun triam i najwyższy shogun khan.
—"Miałem w tobie nadzieje rzeźniku z zarete" — powiedział shogun zang.
—"Wielki shohunie zangu ja nigdy bym nie skrzywdził przyjaciela" — powiedział Dashie.
Dashie podszedł do katowskiego pienika i ułorzyłna na nim głowe czekając na ostrze topora kigim, który już się zamachną by wykonać cios. Nagle z namiotu medycznego wyszedł Ming krzycząc by przerwać uroczystość ścięcia.
—"To nie on tylko rebeljanci" — powiedział Ming.
—"Jesteś pewien Ming, uniusł byś tarcze w jego obronie" — zapytał najwyższy shogun.
—"Bronił bym go własną piersią" — powiedział Ming.
—"A uniuł byś miecz do wspólnej walki" — zapytał najwyższy shogun.
—"Nikt by nas nie pokonał" — powiedział Ming.
—"A uniusł byś kufel do pieśni o nim" — powiedział najwyższy shogun.
—"Zadbam i to by nigdy nie ucichły pieśni o nim" — powiedział Ming.
Sąd shogunów uznał Dashie za nie winnego i kazał go puśćci, lecz kigim oburzony odmówił i miał zamiar zaatakować Dashie, gdy nagle uderzyła w niego potężna kula energi od ojca Dashiego.
—"Nikt nie będzie zabijał niewinnych" — powiedział ojciec Dashiego — "Bo kto żyje bez honoru pada bez honru zmianen w skalen."
Kigim się szybko podniusł i zaczoł biec, gdy nagle nie mógł ruszyć prawą nogą następnie nie moc przeniosła się na lewą nogę po czym zamiast kigima stała kamienna postać z toporem w rękach. Dashie po rozkuciu zdziwiony umiejętnościami ojca zapytał się go skąd umię rzucaci czary bo krąg magów został rozwiązany 10 lat jego narodzinami. Ojciec wyjaśnił Dashie że należał do kręgu magów przez dwadzieścia lat i zajmował tam miejsce zastępcy arcymaga, ale odszedł z kręgu gdy zakochał się w matkę Dashiego ilonie siostrze wiecznego światła. Przez to że odszedł z kręgu wszystkie Informacje o nim zostały zniszczone jakie rytuały, śluby i próby które złożył oraz stanowisko zapomniani że kiedy kolwiek był członkiem kręgu tak samo z ilonom gdy opuściła siostry wiecznego światła. Jeżeli Dashie był zdziwiony to sąd shogunów był z szokowany boyśleli że wszyscy magowie zgineli podczas magicznego pogromu i nie przypuszczali że któryś przeżył. Ojciec wyjaśnił Dashie że amulet który nosi on wykuł i dał Mingowi który zgodnie z jego przewidywaniami on dał go Dashie a amulet tłumi jego wrodzone moce magiczne.
—"Dashie ze wzglendu że jesteś niewinny, że jesteś bohaterem i że jesteś synem ostatniego maga awansuje cie do rangi kapitana" — powiedział najwyższy shogun khan.
—"Dziękuje to dla mnie zaszczyt" — powiedział Dashie.

23 kwietnia 1325 roku w krainy kayteo

Od zmiany kigima w skałe mineły dwa lata teraz w bazie mówią mi kapitanie Dashie stworzyłem własny oddział w którym są najlepsi wojownicy z bazy czyli Ming, Kil, Shar, Nar, Dar. Wykonywaliśmy misje zwiadowcze i zbyt niebezbieczne dla zwykłych oddziałów. Właśnie dziś mamy przejechać las armike przez który dwa lata temu omal nie straciłem głowy i do którego dalej mam złe przeczucia.
Do lasu dotarliśmy wciągu zaledwie godziny na najlepszych koniach najpierw jechali Dar i Nar zaraz za nimi Kil i Shar na konicu Ming i ja wszystko potoczyło się tak ja dwa lata temu przez kilka minut jechaliśmy spokojnie natępnie wyskoczyło na nas kilku rebeljantów płosząc konie tylko Ming nie spad z konia i pognał dalej po posiłki. Nim Nar i Dar wstali ich serca przbiły strzały a Kil iShar po krótkiej chwili jak wstali od tyłu dwóch rebeli odcieło im głowy. Szybko zdałem sobie sprawe że zostałem sam a w moją strone leci dziesięci strzał, na szczęście miałem szybki refleks i moje miecze do tanaze co sprawiło że udało mi się obronić przed strzałami. Niestety ktoś postrzelił mnie w bark z tyłu co wybiło mnie z rytmu obracania mieczami co pociągneło za sobą kolejne przebicia ciała przez strzały. Rebeljanci uzali że już po mnie i odeszli Losdall(Bóg losu) był dla mnie łaskaw bo akurat wtedy przyjechał Ming i zrobił dla mnie to samo co ja dla niego i zabrał mnie do obozu. Wjechał galopem do namioty medycznego i połorzył mnie na łóżko wołając siostre Ramlen(Bóg patron uzdrowicieli). Leżałem nie przytomny ponoci siedem dni pierwszą rzeczą jaką zobaczyłem była Ewa kobieta o bląd włosach i niebieskich oczach. Na równe nogi stanołem w ciągu czterech dni a siłe mięsi odzyskałem w ciągu tygodnia, ale w mojej głowie ciągle coś cały czas zaprzątało myśli.
~"naprawde myślisz o tej kobiecie" — powiedział skorpionel.
~"Jest urocza i piękna" —powiedział Dashie.
Wieczorem poszedł do baru napił się kilku głębszych. Po wypiciu postanowił powiedzieci Ewie co do niej czuje, gdy był przed jej domem ruszył odwarznym krokirm w tym kierunku budynku i zapukał kiedy otworzyła mu złoto włosa piękności nogi się pod nim ugieły ale zdołał z siebie wykrztuści cztery słowa bardzo mi się podobasz niemal natychmiast otrzymał odpowiedzi ty mi też. Dashie był cały w skowronkach myślał że jest najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi trzy dni póżniej postanowił zaprowadzici Ewę do zarete i przedstawić ojcu. Dzwi starej kuźni otorzył stary mocno mistrz kowalstwa Dashie postanowił zająci się kolacją przygotowując królika w sosie i ziemniakami, gdy podał danie ojciec Dashiego się wręcz rucił na potrawę przez co Dashie schował twarz w rękach. Ojciec Dashiego wy tłumaczył że to przez gang czerwonego słonica a Dashie obiecał że gdy wojna się skoniczy odwiedzi ich rzeźnik z zarete. Następnie poszedł wraz z Ewą na górne piętro gdzie pieszcząc jej wypukłe ale też i miejscami krągłe ciało całując jej piersi urawialiśmy seks. Nad ranem zastał tylko list od Ewy:
"Ukochany wzywają mnie sprawy w mojej krainie. Wiedz że wczorajsza noc była cudowna lecz nie moge zostać". Lecz Dashie nie miał czasu na zagnębianie się bo miał wojne do wygrania.

Kroniki Krainy Kajtea Tom 1 Powrót Shogunów ŻywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz