Rozdział I

615 31 114
                                    

*Yasuo*

Zdziwiło mnie nagłe pukanie do drzwi.

-Moje ty biedne słońce!-Irelka wskoczyla jak oparzona do domu-Wyplacz mi się w ramionach!-Rzucila smutnym tonem.

Popatrzylem na nia jak na debilke.

-Sądzę,że to nie bedzie konieczne.

-Przecież widzę po tobie!Wyzal się Irelce,Irelka od tego jest!

W sumie chyba ma rację.To naprawde jest mi potrzebne.

-Irelko,ja za nim tak tesknie.-Przylgnalem do jej ramion i zwyczajnie się rozkleilem.-Kiedy wstaje rano...To druga polowa jest pusta.Tak tęsknię...

-Juz,dobrze...Wyplacz się,wyplacz.Będzie ci lepiej.

-Chyba zmoczylem ci rekaw-Odparlem,ocierajac oczy-Wybacz.

-Nic się nie stało-Irelka rzuciła współczujacym tonem.

-A co tu porabiasz tak w sumie?-Odparlem,patrzac na Irelke smutno i opierajac się o drzwi.

-Chcialam zobaczyć czy wszystko z tobą w porzadku-Zaczęła mowic swoim normalnym,Irelkowatym tonem-A i Zed chce żebyś do niego wpadł.Coś dla ciebie ma ale nie powiedział co.

-W porzadku-Odparlem bez emocji-Zaraz do niego pójdę.

-Chcesz się jeszcze wyplakac?-Usmiechnela się,rozkladajac ramiona.

-Irelko,jesteś aniolem,ale nie będę moczyć ci bluzki-Odparlem,lekko się uśmiechając-Potem do was wpadnę.Muszę tu jeszcze trochę posprzatac.

-W porządku.Powinieneś sprawić sobie jakiegoś zwierzaka.

-Może i jest to dobry pomysł-Mruknalem smutno,patrząc jak odchodzi-Miałem kotka,ale mnie opuscil.Panie swiec nad jego duszą...

******************************
-To czym mnie dziś zadreczasz?-Zmierzylem Zedzia znudzonym spojrzeniem.Szczerze?Chciało mi się spać,ale Zed mnie jeszcze pobije jak zasne,kiedy cos do mnie mowi.

-Mam do ciebie sprawę...-Złożył rece w stateczek,patrzac na mnie wesolo-Lubisz wesela prawda?

-Co znów wymysliles?-Mruknalem,czując nadchodzącą imprezę-Jezeli chcesz mnie użyć jako monety przetargowej do udobruchania obcego państwa to zapomnij.

Rozesmial się i wrócił do tematu.

-Chyba nie jest ci obcy fakt,że mam zamiar się ożenić?-Odparł,patrząc na mnie-A chciałbym,żebyś pojawił się na weselu.

-Uroczo-Rzuciłem z usmiechem-Chyba powinienem ci teraz pogratulować,ale specjalnie nie mam pomysłu na odpowiedni dobor słów,pogoda nieodpowiednia...

-Udlaw się-Rzucił,popijajac herbatę.-Wracając do tematu-Spowaznial odrobinę,ale nadal trzymał na twarzy drobny usmiech-Wiem,że teraz jest z tobą trochę kiepsko,w sumie się nie dziwię,więc jeśli chciałbyś się zmyc wcześniej to nie ma problemu...

Przerwalem mu,mierzac Aonka bawiacego się z Cysia.

-Weź przestań.To twoje wesele.Glupio bym się czuł,gdybym się tak zmyl...

Nagle do naszej rozmowy przylaczyla się Irelka.

-Dzień dobry-Przywitala się wesoło-Jak samopoczucie?

-Nadal do dupy-Odparlem odrobinę jakby smutno,ale Irelka chyba tego nie zauważyła.A może jednak?

-Nie doluj sie-Odparla krzepiaco-Patrz jak dzieci się uroczo integrują-Wskazała na Aonka i Cysie,pochlonietych w zabawie.

Ja,Koty i Assassyni |Yasuo ✖Master Yi |ZAKOŃCZONE✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz