Tak ogólnie to Yi wyzdrowiał,minął jakiś czas,Jaś postanowił że wywlecze Yi z domu i pojechali sobie nad morze,a bobo zostawili z Irelką (znaczy Zedem ale to jest to samo)I w tym momencie są urodzinki pewnego kota...A tak wgl to nawet upalny ten listopad xd...
*Yasou*
-Wstawaj leniu!-Pogoniłem Yi,zdejmując z niego kołdrę.Podniósł się z poduszki i zmierzył mnie zabójczo.
-Dałbyś się wyspać...
-Ależ dałem ci się wyspać.Gdybym tego nie zrobił,wstałbyś o czwartej.-Posłałem mu uśmieszek i zabrałem poduszkę.
-Oddaj mi ją!-Yiuś próbował ją złapać,aż wreszcie usiadł urażony.
-Przestań się dąsać.Zrobiłem ci śniadanie.Powinieneś być wdzięczny.
-To się dobrze składa,bo burczy mi w brzuchu.-Yi uśmiechnął się i wywlekł z łóżka.
-W końcu zlazłeś z tego łóżka.-Dałem mu papu.-To co chcesz dziś robić?
-Spać.-Uśmiechnął się złośliwie,a ja przewróciłem oczami.
-Nie prześpisz całego dnia.Chcesz przespać własne urodziny?
-No tak...Zapomniałem o nich.A odpowiedź brzmi:czemu nie.
-Nie denerwuj mnie.-Zmierzyłem go z udawanym urazem.
-Dobra,dobra.Może ty masz dla mnie coś ciekawego...Zastanów się,a ja coś na siebie włożę.
-Może chcesz trochę mojego wspaniałego gustu?-Zmierzyłem go z rozbawieniem.
-Chcesz mi grzebać w szafie?To chyba kiepski pomysł.Ty przecież nie masz gustu...-Yi zachichotał złośliwie,a ja zabiłem go wzrokiem.
-Dobra,dobra.-Westchnął cicho.-Tylko mnie nie rozbieraj...
-To potem.-Ucałowałem go w uszko i zaciągnąłem do szafy.
-O nie...-Westchnął rozbawiony.
-Czemu zabrałeś ze sobą te ohydne sweterki?Jak można to nosić!?-Zmierzyłem rządek kardiganów,które wisiały na wieszakach.
-Sam jesteś ochydny.Mówiłem,że masz inny gust.Albo i go nie masz...
-Cóż...Muszę sobie radzić z tym co mam.-Wziąłem beżowy sweter, który był jeszcze w miarę znośny i wpakowałem Yiusiowi w ręce.-Na to jeszcze mogę patrzeć.-Zacząłem grzebać w szufladzie za koszulką.
-Zaczynam się bać tego jak skończę...-Zmierzył mnie,gdy kopałem w szufladzie za czymś co nie wypala oczu.
-A to od Soraki dostałeś?-Wyjąłem w końcu białą koszulkę z kieszonką,na której były banany.
-Nie.-Yiuś wzruszył ramionami.-Tylko od Irelki.
-Hm.Banany mi się dobrze kojarzą,więc może być.-Rzuciłem mu koszulkę w ręce i zacząłem szukać jakichś spodni.
-Ty zboczuchu.-Yi uśmiechnął się wymownie.
-Poczekaj do wieczora.-Uśmiechnąłem się pod nosem.-Zobaczysz co dla ciebie mam.
-Nie mogę się doczekać...-Yi mruknął wesoło i mierzył mnie,jak grzebałem mu w szafie.
-Boże jakie okropne.-Rzuciłem w kąt spodenki we flamingi i zacząłem szukać dalej.
-Jak twoja twarz.-Yi zachichotał ciesząc się udaną ripostą.
-Nie przeginaj.Bo cię zgwałcę.-Zmierzyłem go zabójczo.-Twoja riposta była beznadziejna.
CZYTASZ
Ja,Koty i Assassyni |Yasuo ✖Master Yi |ZAKOŃCZONE✔
Historia Corta*Uwaga to jest druga część tej oto pięknej historii,więc jak ktoś chce ogarniać o co chodzi,to pierwsza czeka otworem* Tracimy tak wiele rzeczy,ale zyskujemy tysiace innych... Delikatne muśięcia kociego ogona i wyrafinowane spojrzenie na zawsze zapa...