Rozdział XXVII

219 15 27
                                    

*Yiuś*

Jakieś dwa tygodnie później:

-Gdzie ty jesteś!?-Zacząłem rozglądać się w poszukiwaniu Jasia.

Wystawił łeb z kuchni i szybciutko do mnie poszedł.

-Co się stało Yiuś?

-Nic.Potrzebuję towarzystwa.-Skinalem głowa i zmierzyłem jego zdziwiony wyraz twarzy.

-Wgl,co mam zrobić z tym?-Wskazał na nieuczesana szope włosów.-Może jakiś warkocz?

-Może je rozpuścisz?-Uśmiechnąłem się lekko.-Tak rzadko to robisz...

-Robię to co wieczór.-Jaś zmierzył mnie z ironiczna miną.

-Nie w tym kontekście.-Przewróciłem oczami.-Może Irelka rzuci wtedy w ciebie bukietem?

-A ty co powiesz?-Jaś zmierzył mnie szelmowsko.

-Ocenię jak zobaczę.-Posłałem mu "swój uśmieszek.

-Mmm...Cóż...chyba muszę się postarać.-Poleciał pędem w stronę łazienki,a ja zaparzyłem poranną herbatkę.Po dłuższym czasie Jaś wystawił zakłopotany łeb z łazienki.

-Yiuś..Mamy problem...

-Co znowu?-Odłożyłem gazetę i poszedłem w stronę Jasia.

-Chyba zabiłem prostownicę...-Westchnął,trzymając w ręce to biedne urządzenie.

-Pokaż.-Odparłem,a on podał mi poszkodowana prostownice.-No przepaliłeś,głupku.-Oddałem mu ją,a on spojrzał na mnie smutno i rzucił nią w kąt.

-Przykro mi...

-Poczekaj.-Udałem się do szafki.-Mam drugą...Ale pozwól,że będę jej używał osobiście.-Włączyłem urządzenie,czekając aż się nagrzeje.

-I pomyśleć,że nasza Irelka wychodzi za mąż...-Jasiek zaczął temat,kiedy ja męczyłem się z jego włosami.

-To dobrze.Może będzie mniej gwałcić.-Uśmiechnąłem się lekko,a Jaś pokrecil głowa.

-To Irelka.Ona nigdy nie przestanie.

-Nie ruszaj się.-Poleciłem.-Jak ty sobie dajesz radę z tymi kłakami?Ja już bym dawno ściął albo chociaż podcial...

-Już mi ostatnio podciąłem z tobą,to mi pięć centymetrów uchlastałeś!-Zabił mnie wzrokiem,a ja rozesmialem się głośno.

-Bo miałeś zniszczone końcówki.

-Nie miałem.Przywiązałeś mnie do krzesła i starałeś się mi to wmówić!

Znowu się roześmiałem,a Jaś mruknął urażony.

-Chciałem ci je ściąć do ramion ale jak zobaczyłem twój wyraz twarzy,to miałem obawy o własne życie...

-No i bardzo dobrze.-Zmierzył mnie zabójczo,a ja odłożyłem prostownice.

-Skończyłem.-Odparłem,stojąc nad swoim dziełem.-Chyba mam pomysł,poczekaj.-Zabrałem się za realizację tego pomysłu,a Jaś przewrócił oczami.

-Co ty znowu robisz?

-Popatrz.-Wskazałem na lustro.-Podoba ci się.

-Całkiem,całkiem.-Jaś pochwalił moje malutkie warkoczyki (te co się zaplata z pasm w okolicach skroni i zaplata do tyłu.Te takie malutkie xD)

-Byś się ogolił.

-Nie ma mowy.-Yasou zmierzył mnie zabójczo,a ja zrobiłem blagalna minę.-Co?Nie podobam się?

Ja,Koty i Assassyni |Yasuo ✖Master Yi |ZAKOŃCZONE✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz