Rozdział II

243 25 61
                                    

*Semesenpai bez uke*

-Zaraz bedziesz czysciutki-Rzuciłem do kota,glaszczac go po glowie i nalewajac wody do wanny.

-Wlaz-Wskazalem mu na świeżo nalana wodę.

Zaczął się stawiac i trochę protestowac,odchodząc na bok i mierząc mnie zabojczym kocim spojrzeniem.

-Wlaz,albo sam cię tu wrzucę-Odparlem,majac zamiar zrobić jednak to drugie.

Po dlugiej walce z tym kotem wreszcie udało mi się go umyć i wyjalem recznik by go wytrzec.

-Następnym razem schowaj te pazury-Skarcilem go,dotykajac odrapanego policzka-Bo ci je obetne.

Spojrzał na mnie tak jakby ze skrucha i chyba zarzucil biała flagę,bo przysiadl się spokojnie obok,czekajac az go wytre.

-Recznik ci raczej nie pomoże-Zmierzylem jego mokre futerko i pomyslalem,że jak w niego pizne ścianą wiatru to może nie dostanie zawalu i bedzie suchy.Tak też zrobiłem i po chwili nie było problemu,tylko że kot odszedl w kąt łazienki obrazonym krokiem,siadajac przy drzwiach.

-Przepraszam no-Mruknalem do przestraszonego zwierzaka-Przynajmniej jesteś suchy.

Zmierzyl mnie zabójczo,machajac napuszonym ogonem.Wyczesalem go i wzialem w ręce,zabierając do salonu.

-Chyba powinienem wymyślić ci jakieś imię-Mruknalem,patrząc na kota siedzacego na podłodze,który leniwie obserwowal swiatlo wpadajace przez okno.-Co powiesz na Czarnuszka?

Zmierzył mnie po kociemu i położył na kolanach,wtulajac w rękę.

Spojrzałem na niego z uśmiechem i przytulilem.Mam wrażenie,że to nie jest zwykły kot.

Po chwili w drzwiach pojawiła się Irelka.

-Nie umiesz pukać?-Zmierzylem ją,glaszczac kota.

-A co?Nie mogę cię z domu wyciągnąć?

-Powinnas mnie o tym uprzedzić.To bardziej kulturne,niż wparowywanie przez drzwi.A poza tym nigdzie nie idę-Burknalem,rozsiadajac się na sofie.

-No wez!-Irelka oburzyla się-Chcę zagospodarować ci czas,wyjąć cię z domu,a ty marudzisz...mam na ciebie nagadac Zedowi?

-Aaah...No dobra.Ale co mam zrobić z kotem i dzieckiem?

-Weź ich-Spojrzala na Czarnuszka-Chetnie poniancze ci kota.

-Dobra,dobra-Wzialem kota,ktory mierzył Irelke zabójczym spojrzeniem-Mam nadzieję,że nie będę się nudził.

-Ja o to zadbam-Zachichotala i wzięła się pod boki-A jak tak ,to cię przywiaze do słupa.

-Wal się-Burknalem i poszedlem za nią-Sprobuj mnie przywiazac a zginiesz.

-Pffff...-Przewrocila oczami i machnela ręka.-Obyś ty nie padł ofiarą mojego gwałtu.

******************************

-Co to?-Syndra zmierzyła Zeda uważnie,bo ten bawił się jednym z prezentow weselnych.

-Prezent od Ekko (ta on tez wpadł na wesele)-Odparł,skupiony nad tą rzeczą-Nie wiem do czego służy,ale spróbuję to odkryć.

-Odkrywca się znalazł-Zmierzylem go z rozbawieniem-Trza było Eza załatwić

-Możecie mnie obaj pocałować w dupe-Prychnal.

-Sądzę,że Syndra nie bylaby zachwycona-Zachichotalem,a pi chwili do obsmiewania Zeda przylaczyla się Irelka.

-Nie smiejcie się,bo to pokazuje jak bardzo dziecinni jestescie-Zed zmierzył nas zabojczo.

-Nie gwalc mi nogi-Skarcilem Czarnuszka,odpychajac go w kąt,kiedy ocieral się o moją nogę.

Kot ruszył obrazonym krokiem do drugiego rogu pokoju,wybierajac towarzystwo Aonka i Cysi.

-Kotami się nie rzuca-Irelka zmierzyła mnie karcaco.

-Nie rzuciłem,tylko popchnalem-Naburmuszylem się,patrząc na kota,który cierpliwie znosił to,że dzieciaki targaly go za uszy,smiejac się do rozpuku.

-Ja widzialam co innego-Zachichotala.

-Ty zawsze wszystko wyolbrzymiasz...

-It's a prank,bro-Zmierzyla mnie z rozbawieniem.

-Jesteś zabawna jak grzyby po deszczu-Skomentowalem,biorąc się za kubek letniej juz kawy.

*Czarnuszek*

Zasiadlem sobie obok dzieci.Całkiem miłe,tylko mogłyby przestać obrywac mi uszy.Mruknalem leniwie,kładąc się w rozkosznych promieniach słońca.Po chwili rozległ się śmiech Pana.Chcę podejść i się przytulić,ale on teraz nie ma ochoty.To mnie nie dziwi.Ma ochotę zawsze tylko jak cos chce.
Zmierzylem go chlodno,ale nie zauważył.No cóż,potem podre mu jakies firanki,albo nasikam do buta.Sam nie wiem,ciężko jest wymyślić dobrą zemstę.

-Chyba twój kot się na ciebie obraził-Uslyszalem kobiecy głos i postać zbliżającą się do mnie-W takim razie,ja się nim zajmę.

-Nie zrob mu krzywdy-Pan skarcil ja,a ona wyjela czerwoną lampkę.Nie moglem przepuscic takiej okazji.

Zacząłem skakać za czerwonym punktem,chcac go złapać,a kobieca postac śmiała się wesoło.Punkt był raz to bliżej,raz to dalej.Ciężki z niego zawodnik...

Podskoczylem wysoko,chcąc go szybko złapać,ale nic z tego.Po wielu nieudanych próbach,padlem ze zmęczeniem na ziemię.

-Irelko daj mu spokój.Zameczysz go-Po pomieszczeniu rozległ się doskonale znajomy mi głos.

-Dobra-Burknela,zabierając czerwony punkt.-Przyniosę mu trochę mleka.

Mleko?Brzmi apetycznie.Przydałoby się coś do zjedzenia i będzie idealnie.Spojrzałem z zaciekawieniem na tą damską postać,znikająca w innym pomieszczeniu.

-Nadal nie wiem o co w tym kurna chodzi-Rozległ się inny męski głos,a ja przysiadlem się do rozmowy,kładąc się pod nogami Pana i prosząc o atencje.

-Co mam ci dac?-Spojrzał na mnie z troską-Irelka zaraz przyniesie ci mleka-Poglaskal mnie po uchu,a ja wskoczylem na sofe i położyłem się obok.

-Już jestem!-Kobieta zwana Irelka krzyknęła,stawiając przy mnie miskę nektaru.

Mleko było przyjemnie zimne i orzeźwiające,więc szybko pochlanalem całą miskę i ulozylem się wygodnie.

-Zed,przestań w tym już kręcić.Ogarniesz to potem.-Bialowlosa kobieta,wzięła sie pod boki i wymownie spojrzała na swego towarzysza.

-Ale mi się chce spać-Pan odparl ze zmeczeniem i podrapal mnie przyjemnym machnieciem po grzbiecie.-Nie mogę zmruzyc oka przez te koszmary.

Koszmary?Chyba powinienem spać w łóżku,a nie w koszyku.Spojrzalem na niego wspolczujaco,ale nie zrozumial moich intencji.Zamiast zwyzywac go od debili,mruknąłem z rozczarowaniem,a Pan skupil się na napoju w filiżance.

-Zed!Do cholery,zostaw to gowno i mi pomóż!-Zed odlozyl dziwny przedmiot i z przepraszajaca mina poszedł w stronę głosu.

-Chyba powinnismy się zbierać-Pan zwrocil się najwyrazniej do mnie-Bo Syndra zacznie rzucac talerzami.

-Dobrze,że nie blatami-Irelka zachichotala,a Pan spiorunowal ja wzrokiem i skinal na mnie ręką,żebym za nim poszedł.

Po krotkiej,ale pelnej ekscytujacych zapachów podróży,rozlozylem się na parapecie,kiedy w pokoju pojawil się Pan i zajął się jakaś książka.Po chwili jednak spał niespokojnie,więc podszedlem i wtulilem się obok.Może też uda mi się zmruzyc oko...

******************************
Ocknalem się leniwie,próbując się wyswobodzic z uscisku Pana.Gdy to mi się udało on nadal sobie slodko spał,twardy ma sen nie powiem.Rozejrzalem się i ujrzalem nieznana mi postać o fioletowych wlosach,siedzaca na podłodze i patrzaca na Pana.Chociaż w sumie...wydaje mi się ona znajoma...

Ja,Koty i Assassyni |Yasuo ✖Master Yi |ZAKOŃCZONE✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz