*Yasuo*
Przebudziłem się,bo światło słońca lekko raziło mnie w oczy.Dłonią szukałem Yi,ale druga część łóżka była pusta.Wstał tak szybko?
Wczoraj wyglądał na zmęczonego...Zwlokłem się z łóżka i poszedłem go poszukać.Przeczesałem dom ale był całkowicie pusty.
Wyszedł?Niemożliwe...Ale przecież go tutaj nie ma...
Więc wyszedł...
Tylko gdzie?
I po co?
Postanowiłem do niego zadzwonić.Na szczęście odebrał.
-Może powiesz mi gdzie jesteś,a nie tak wychodzisz bez słowa...-Chyba trochę zacząłem robić mu wyrzuty.
-Jestem odrobinę zajęty,pozniej porozmawiamy.
-Jak to jesteś zajęty?
-Toczę walkę.Do zobaczenia.
-Walkę?Z kim?-Rozłączył się,bez odpowiedzi.Jaka walka?A co jak mu się coś stanie...
Znów zacząłem układać czarne scenariusze,chodząc nerwowo po pokoju.W końcu nie wytrzymałem i zacząłem się szykować do poszukiwań.Po chwili drzwi otworzyły się cicho i w nich pojawił się Yi,w tym swoim komórkowym mundurku.Zerwałem się i podleciałem do niego.
-Nic Ci nie jest?-Zacząłem go uważnie oglądać.
Odepchnął moją dłoń i uśmiechnął się lekko.
-Nic.Nie martw się.
-Byś chociaż powiedział co zamierzasz...-Wziąłem się smutno pod boki.
-Przepraszam...To wszystko było takie nagłe...
-Najważniejsze,ze nic Ci nie jest.
Yi zaczął mi się uważnie przyglądać.
-Wybierasz się gdzieś?-Wzruszył ramionami.
-Chciałem iść po Ciebie ale znalazłeś się sam.
-Słodki jesteś.-Lekko się uśmiechnął.-Chyba wezmę prysznic.
-Potrzebujesz towarzystwa?-Pragnąłem teraz się w niego wtulić i tak trwać,bez końca...
-Wolę nie.-Speszył się lekko.
-W porządku.-Pokiwałem głową.Nie chciałem na niego naciskać.Nie po tym co przeżył.-Zrobię coś do zjedzenia.
Przygotowałem dla nas śniadanko i rozsiedliśmy się przy stole.
-Coś czuję,że coraz częściej będę znikał.Wiesz...
-Tak,lolitkować.-Machnałem ręka.
-Jesteś o to zły?-Zrobił lekko smutną minę.
-Nie,skad.Po prostu nie lubię,jak mnie zostawiasz...-Poczułem się trochę samotny.
-Możesz iść ze mną.-Kiwnal głową,popijając kawę.
-I mam zostać gwiezdną lolitką?-Trochę rozbawił mnie jego pomysł.-To nie jest zajęcie dla mnie.
-Pewnie tak.-Yi zaśmiał się.-Gracji to ty nie masz.-Zadrapania na jego twarzy lekko zbladły i wygląda coraz lepiej.Trochę się uśmiechnąłem ale nadal byłem przygnębiony.Ile razy będzie tak znikał?Jak długo go nie będzie?
Zjedliśmy śniadanie i wziąłem się za ogólne sprzątanie.Yi poleciał do bobosiów.Zastanawiam się kiedy znów gwiezdne kolorki będą go wzywać...Ogólnie dzień spędziliśmy na nic nierobieniu,lampiliśmy się bez celu w telewizor i rozmawialiśmy.Nagle Yi spojrzał na mnie przepraszajaco,wychodzac z kuchni.
CZYTASZ
Ja,Koty i Assassyni |Yasuo ✖Master Yi |ZAKOŃCZONE✔
Short Story*Uwaga to jest druga część tej oto pięknej historii,więc jak ktoś chce ogarniać o co chodzi,to pierwsza czeka otworem* Tracimy tak wiele rzeczy,ale zyskujemy tysiace innych... Delikatne muśięcia kociego ogona i wyrafinowane spojrzenie na zawsze zapa...