*Yas*
Gapiłem się w lodówkę,myśląc czy mam coś ugotować,czy jednak nie.Nudziło mi się.Yi pojechał oddać te swoje książki do biblioteki,marudząc że mu się termin skończył i takie tam...
Zajrzałem do lodówki,patrząc co tam mamy ciekawego kiedy nagle drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wleciał nieprzyjemny wiatr.-W końcu jesteś.-Kiwnąłem głową,nadal szperając w lodówce.
-Starałem się szybko ale po drodze zaczepiła mnie stara znajoma...-Zdjął buty i płaszcz,a potem podszedł do mnie i patrzył co robię.
-Stara znajoma,tak?-Utkwiłem w nim oczy,trzymając w ręce warzywa.
-Spokojnie.-Uśmiechnął się.-Nie masz konkurencji.Znajoma z czasów zakonu.
-To jest was więcej?-Zachichotałem,krojąc pomidory.-Myślałem,że tylko ty jesteś taki dziwny.
Yi przewrócił oczami i poprawił sweter.Ubrał akurat ten,któru mu ostatnio wybrałem.
-Wracając.Tak się zgadaliśmy i wpadła na to,że pozaprasza jeszcze znajomych i powspominamy...
-Na imprezkę Cię zaprosiła?-Pokroiłem w kostkę pomidory i zacząłem kroić sałatę.
-Coś w tym rodzaju.
-Fajnie.Chętnie poznam Twoich znajomych.-Wytarłem na moment dłonie i zacząłem grzebać w szafce.
-I w tym problem.-Yi na moment zmarkotniał.-Ktoś musi zająć się dziećmi...
-Irelka?
-Irelka i Xin wyjechali na wyjazd.-Yi gapił się jak gotuję.-Wiesz,oni też powinni odpocząć.
-Hm...Zedo odpada,bo mówił że pomaga w czymś Cysi i ich w domu nie będzie...-Wertowałem w głowie osoby...-A Soraka?
-Soraka pracuje w szpitalu,Yas...-Yi zmierzył mnie Jak debila.
-Zapomniałem o tym...-Zawstydziłem się trochę.
-Możesz ich trochę popilnować.Nie będę tam długo siedział...
-Wiesz,że nie lubię jak sam chodzisz na imprezy...
-Oj.Raz możesz zająć się dziećmi.-Uśmiechnął się lekko.
-Pewnie się tam upijesz i coś sobie zrobisz...
-Nie będę pił.Zobaczysz.
-No chętnie to zobaczę.-Zacząłem piec mięso,a Yi nadal gapił się na ten kawałek martwej kury na mojej patelni.
-Mniam.-Yi chciał sięgnąć po kawałek pomidora ale zabrałem od niego deskę.
-Nie podjadaj.-Uśmiechnąłem się złośliwie.
-Yas!
-Jak skończę to dostaniesz.
-No...dobra...-Kiwnął smutno głową.-Idę zajrzeć do bobosiów,skoro ty gotujesz.
-Dobry plan.Chyba się o coś kłócą...
Yi poleciał do dzieci,włączając swój dziewiczy bieg i przy okazji instynkt macierzyński.
Skończyłem gotować,a Yi wrócił z gromadką dzieciaków,które kłóciły się o zabawki.Umilkły gdy zobaczyły jedzenie.
-Chyba są głodne.-Wzruszyłem ramionami z uśmiechem.
-No tak.Pora obiadu.-Yi spojrzał na zegarek.-Ja też jestem głodny.
-Moment.-Dałem jedzenie bobosiom, potem Yi,a na końcu sobie.
CZYTASZ
Ja,Koty i Assassyni |Yasuo ✖Master Yi |ZAKOŃCZONE✔
Krótkie Opowiadania*Uwaga to jest druga część tej oto pięknej historii,więc jak ktoś chce ogarniać o co chodzi,to pierwsza czeka otworem* Tracimy tak wiele rzeczy,ale zyskujemy tysiace innych... Delikatne muśięcia kociego ogona i wyrafinowane spojrzenie na zawsze zapa...