Rozdział XLVI

158 7 57
                                    

*Jaś*

Obudziło mnie ciche skomlenie bobosiów.Yi nie było po drugiej stronie łóżka...Wstał tak wcześnie?
zająłem się bobosiami i dałem im zabawki,by mogły się pobawić.W tym czasie ogarnąłem siebie.Ciekawe gdzie jest Yi?Zabrałem bobosie na dół,by zrobić im i sobie jakieś śniadanko.Kto wie,może znajdzie się zguba?I tak też się stało.Yi siedział z moją mamą i pili razem herbatę.

-Już wyjeżdżasz?-Spojrzałem na bagaże,leżące obok stolika.

-Trzeba kiedyś wrócić na stare śmieci,prawda?-Uśmiechnęła się lekko,a ja pokiwałem głową.Yi nie wyglądał na zadowolonego...Chyba się zaprzyjaźnili...

Gapiłem się tak w nich bez celu,aż moja mama znowu zaczęła mówić.

-Ale nie myśl,że tu nie wrócę synku.-Uśmiechnęła się do mnie.

-Nie rozbudziłem się jeszcze do końca...-Pokiwałem głową,przeciągając się leniwie.Moja mama ponownie się uśmiechnęła.

-W takim razie ją Cię rozbudzę.-Szarpnęła mnie za ucho,a ja odskoczyłem szybko.

-AŁA!

-O,przyprowadziłeś Mi wnuczki!-Podniosła jedno dziecko i zaczęła przytulać.Zrobila to z całą czwórka.Yi powoli popijał kawę.Nadal wyglądał na smutnego.

-No to chyba na mnie pora.-Wstała i skierowała się do mnie.-Trzymaj się synku.Nie zajedź Mi Yiusia i dzieciaczków.-Przytuliła mnie mocno,a ja lekko uśmiechnąłem się i rzuciłem okiem na Yi.Też lekko się uśmiechał,patrzac na nas.

Po chwili mama poszła również do Yi i usciskala.

-Pilnuj go tam Yiuś.-Zachichotała,a Yi zaczął płakać,wiec moment go pocieszała.

-Już ja Cię przypilnuję...-Spojrzał na mnie,ocierając łzy.Poprzytulali się jeszcze chwilę,a Yi zaproponował że podwiezie mamkę tam gdzie chciała.Ja zostałem z bobosiami i trochę się z nimi pobawiłem.

Po jakimś czasie Yi wrócił,zdejmując buty i mrucząc coś pod nosem.

-Zmarzłeś?-Spojrzałem na niego z troską.

-Może troszkę...-Zdjął płaszcz i strzepal się z zimna.

-No jak nosisz taką cienką szmatę to się nie dziwię,że Ci zimno...

-Nie przesadzaj...-Mruknął,a ja zmierzyłem go chłodno.

-Pochorujesz się od tego.Musisz sobie kupić cieplejsze ubrania...

-Po co?-Skrzywił się,a ja westchnąłem smutno.

-Yi...

-Idę zrobić herbaty...

-Najpierw zakupy.Potem pójdziemy na kawę.-Zmierzyłem go stanowczo.Miał odmówić ale spuścił powoli głowę.

-Skoro chcesz...

-Swietnie!-Wziąłem go za reke i zabrałem na zakupy.

************************************

-Ile jeszcze będziemy się z tym męczyć?-Yi stał skrzywiony,a ja szukałem ubrań dla niego.

-Jeszcze przymierz to.-Dałem mu ubrania do rąk.

-Yas...Po cholerę Mi tyle ubrań!?-Yi gapił się we mnie z kupą ciuchów w rękach.

-Bo nie masz nic ciepłego.Sam musiałem się tym zajac...Czekam słońce,wkładaj to.

Wybrał sweter,ktory najbardziej Mi się podobał.Wyglądał przeuroczo.

Ja,Koty i Assassyni |Yasuo ✖Master Yi |ZAKOŃCZONE✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz