Rozdział XV

168 15 36
                                    

*Yass*

-Daleko jeszcze?-Zmierzyłem zabójczo elfkę,a ta przystanęła i obróciła się w innym kierunku.

-Już jesteśmy.-Odpowiedziała mi uspokajającym spojrzeniem.-Weź tyle,ile potrzebujesz...ale...-Rossetia wzięła się pod boki i spiorunowała mnie wzrokiem.-Ale nie razem z krzakiem!

Otarłem ręce z ziemi i wziąłem krzak za listowie.

-Nie wiem czego potrzebuje ta mała wariatka,żeby naprawić mojego kotka...-Westchnąłem,a elfka przewróciła oczami.

-Dobra,chodźmy już.-Kobieta obróciła się w kierunku ścieżki i ruszyliśmy do jej chatki.

-Co powiesz na ciasto?-Zaproponowałem,wrzucając krzak do jakiegoś wazonu,czy co to tam jest.

-No dobra,mogę ci pomoc.-Rozpogodziła się lekko,a ja dorwałem się do lodówki.-Może do tego jakiś sorbecik?-Rzuciłem tonem Robera Makłowicza,a elfka roześmiała się.

-Zdaję się na ciebie.-Wzniosła kapitulacyjnie ręce.

Po nieco dłużej chwili ciasto wylądowało w piekarniku,a my uraczyliśmy się kubkiem herbaty.Oddaliśmy się długiej,ciekawej rozmowie,z której wyrwało nas pikanie piekarnika.

Po chwili po pomieszczeniu rozległ się zapach pieczonego ciasta.

-Mmm...-Rzuciłem,mierząc placek leżący na blacie.

-O nie,najpierw mi pomożesz.-Elfka stanęła przede mną,biorąc się pod boki.

-W czym znowu,do cholery!?

-Trzeba posprzątać, tu i ówdzie...

-Kurwa jasna i sto tysięcy..

-Bo schowam to ciasto.-Uśmiechnęła się wyzywająco,a ja zabiłem ją wzrokiem.

-Dobra.Chcę mieć to za sobą.

******************************

-Chcę ciasta!-Obrzuciłem Rossetię wymownym spojrzeniem,a ta zaczęła ignorować fakt mojego istnienia.-Ja tu nadal jestem!

Zmierzyła mnie zabójczo i skinęła ręką.

-Potem o tym porozmawiamy.Bez pracy nie ma kołaczy...

-Ale to nie kołacz,tylko zwykłe ci...-Nagle elfka potknęła się i ledwo co udało mi się ją złapać,tak więc skończyliśmy w niezręcznej sytuacji na podłodze,za którą dostałbym od Yi patelnią po głowie,ale cóż...

Elfka spłoniła się i zmierzyła rozrzucone po podłodze książki.-Ale na szczęście drugi tom Eibhara Elihä jest cały...

-Cieszę się razem z tobą ale jak tak dalej pójdzie,zejdę po światełko w tunelu,z powodu braku tlenu...-Powiodłem niezadowolonym wzrokiem po zaskoczonej elfce.
-Mogłabym cię udusić...-Scisnęła mnie i faktycznie zaczęło mi brakować powietrza.

-Ale jednak tego nie zrobisz?-Zmierzyłem ją z lekkim rozbawieniem.

-A no nie wiem...-Momentalnie przysunęła się bliżej,aż poczułem się...nie wiem...jak Yi...dość niezręcznie.-Duszenie ludzi to może być świetna zabawa.

-Nie wyglądasz na wprawioną zabójczynię.-Zmierzyłem ją i przerażająco zmniejszającą się odległość.-Może mi jeszcze powiesz,że topisz szczeniaczki.

-Ha,ha.Bardzo zabawne.Mam zacząć cię naprawdę dusić?-Zbliżyła się tak,że dzieliło nas już kilka milimetrów...jak do tej pocałunku...Czy to zamierza zrobić?

-Nie mogę.-Położyłem jej palec na ustach,odsuwając od siebie.-Jest...ktoś inny...ktoś bardzo ważny...

Elfka zmierzyła mnie z zaskoczeniem,ale potem wszystko do niej dotarło.

Ja,Koty i Assassyni |Yasuo ✖Master Yi |ZAKOŃCZONE✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz