Powrót z Lwiej Ziemi
Obudziłam się z strasznym bólem głowy.Rozejrzałam się po pomieszczeniu i spostrzegłam,że znajduję się w baobabie Rafikiego.Szamana nigdzie nie było.Ale był ktoś inny...Lea.Przestraszyłam się,zobaczywszy ją w koncie.Jej ciało,leżało bezwładnie na ziemi, a jednak lekko odychała.Do lwicy podszedł Rafiki i dał jej jakąś maść.Kiedy zobaczył,że się obudziłam,lekko się uśmiechnął.Podszedł do mnie.
-Wiesz Wise,prawie nie straciłaś lwiątek
-Co?!
-Następnym razem,bardziej uważaj,-chciał już odejść,ale w porę go zatrzymałam.
-Rafiki,co z Leą?
-Wiesz...nie najlepiej.Umiera i tylko od niej zależy czy....-nie dokończył,bo do "gabinetu" wpadły Taje i Kilio.Rzuciły się na mnie szczęśliwe i zaczęły przytulać,oczywiście delikatnie..by nic nie zrobić lwiątką.
Minęły trzy dni,przez ten czas..Lea nie obudziła się.Właśnie dziś,miałam opuścić baobab.Wyszłam niemal natychmiast.Po drodzę,zobaczyłam lwiątka,bawiące się wesoło.Zdziwił mnie widok nowych maluchów.Kiedy doszłam na lwią skałę,zobaczyłam jak Kilio rozmawia z Kara,a Taje z jakąś lewicą.Była szara i mogłam bez problemu,dostrzec w niej diabloziemke.Podeszłam do przyjaciółki.
-O! Hej Wise,poznaj Kissasi...
-Hej,-powiedziałyśmy we dwie.Nie dane nam było,długo porozmawiać,bo zabrałam Kilio i Taje na bok.
-O co chodzi?-zapytały równocześnie
-Wiecie o co,już czas wracać na Białą Ziemię
-Co? Dlaczego?
dziewczyny,minęło już osiem dni,a może i więcej.Wiem,że trudno wam się pożegnać z rodziną,-spojrzałam na Kilio,-ale macie ją też na naszej ziemi i chyba..wypada wrócić.
Zgodziły się.Cięszko było,ale tak trzeba.Ostatni raz,poszłam nad wodopoju,a Kilio do brata.Mocyłam łapy w chłodnej wodzie,kiedy zdecydowałam,że trzeba wracać.Poszłam z powrotem na lwią skałę.Ku mojemu zdziwieniu,ktoś na niej był,a tym kimś była....
-Lea!-podbiegłam do lwicy i ją przytuliłam.Trochę zajęło nam,zanim się od siebie odkleiłyśmy.-Jak się czujesz?-spytałam-Dobrze..Chwilę się wahałam.No dawaj Wise,musisz jej powiedzieć.Przytuliłam ją ponownie.-Lea..bo my,już będziemy wracaćnic nie odpowiedziała,patrzyła tylko na mnie.W końcu, przytaknęła i się uśmiechnęła.Nie musiałyśmy używać słów,dobrze wiedziałyśmy,o czym myślimy.(Ja,o tańczoncej antylopie xd).Nim się obejrzałyśmy,nadszedł czas by wyruszać.Spojrzałam ,,ostatni" raz na lwią skałę i ruszyłam w drogę powrotną,wraz z dziewczynami.Tum razem,nie spieszyło nam się,szłyśmy wolno przez ziemie..ku białej skale.*-Mamooooo!-ledwo przekroczyłyśmy granicę,a poczek lwiątek,biegł w naszą stronę.Na ich czele,biegła Kora,za nią Idia i jakaś szara lwiczka,tylko z kąt ja ją znam.Za nimi doszczegłam Kambę-trochę smutną i Kode.Bahati i Bora,biegli ostatni.Każdy został przywitany.Dowiedziałam się,od szarej lwiczki...Shani,że moja siostra-jej mama,jest na białej skalę.Wzięłam małą na grzbiet i zostawiłam szczęśliwą rodzinie,do której teraz dołączył Busara i Mto,oraz Nyeusi.Kiedy znalazłam się na skale,przywitał mnie Moto.Mimo radości,widniał na jego twarzy smutek.Polizałam go w policzek i szepnęłam na ucho,żeby czekał dziś na łące.Podeszła do mnie Maji.Przytuliliśmy się.Opowiedziała mi,po co tu przybyła..a ja od razu,przyjęła ją do stada.A propo stada,wszyscy się ucieszyli z naszego powrotu i z zapartym tchem słuchali co się wydarzyło .Nawet lwiątka,siedziały obok grzecznie.Opowiadaliśmy i wpominaliśmy ciepło,naszych nowych przyjaciół..taj długo,że aż zapadła noc.Busara wyciągnął mnie z jaskini.Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.Nie zdążyłam się o nic zapytać,bo lew mnie ubszedził-Chodzi o Kambę i strachoziemców...znaczne od tego drugiego.Ostatnio,za dużo ich się kręci przy granicach.Boję się,że wypowiedzą nam wojnę.-Za dużo tych wojen ostatnio-A ta pierwsza sprawa jest taka..że od ostatniego czasu,Kamba chodzi taka smutna-Zauważyłam,o co chodzi?-Tego nie wiem i pomyślałem,że może ty się tego dowiesz..jesteście,że salobą najbliżej.-Dziéki,że mi o tym powiedziałeś..pogadam z nią jutro,bo teraz mam spotkanie z Moto..mam mu coś ważnego do przekazania-A co takiego?-zapytał,a ja walnęłam o lekko ogonem.-Dowiesz się nie długo*-Sorry,za spóźnienie,Moto,-zasapała Wise,po czym położyłam się na łące.Lew poszedł w moje ślady.Szukaliśmy kształtów na niebie.Wypatrzyłam motyla i kwiatka,a on dwa walczące lwy.Uśmiechnęłam się,kiedy mnie objął łapą.Mimo to,odsunęłam się.Spojrzał się w moje oczy.-Coś się stało,Wise?-Tak..ale nic złego,-uśmiechnęłam się i odwróciłam w jego stronę.Widać,że mu ulżyło.-Więc,o co chodzi?-Bo ja...bo my....-No wysłów się,ja nie gryzę,-zaśmiał się-Bo my...zostaniemy rodzicamiSpojrzał na mnie z niedowierzaniem.Widać było,że nad czymś myślał.-Cieszysz się?-Ja? Oczywiście,że się cieszę! Będę ojcem,niezwykłe uczucie!Pocałowaliśmy się lekko,a na moją twarz wlały się rumieńce.Leżeliśmy tak,przytuleni do siebie.-A wiesz,ile ich będzie?-spytał-Mhm..Rafiki mówił,że dwójka,ale nie był pewien-To i tak cudownie,liczę na synka!
Ob krążyły nas świetliki,ptaki zaczęły śpiewać.Kiedy podeszliśmy do wody,zdawało mi się..jakby błyszczała.Tą noc,zapamiętam do końca życia.*-Kamba,chodź na chwilęNoc minęła bardzo szybko,więc nad ranem,wróciliśmy do jaskini.Czekała tam na nas zebra,którą pochłonęliśmy w całości.Powiedzieliśmy wszystkim,że jestem w ciąży.Oczywiście radości,nie było końca.W końcu i tak wszyscy się rozeszliśmy.Busara i Moto,poszli na patrol.Taje chciała,żeby każdy zobaczył jak poluje.Znając jednak Taje,zapomni tego za parę dni.Mto,Nyeusi i Kilio,zostały przez nią zabrane.Mi się udało tego uniknąć.Maji,nie widziałam od rana.Lwiątka zniknęły,jak zawsze pochłonięte zabawą.Tylko Kamba, została.Tak jak mówił Busara,była taka smutna.Zawołałam małą.Podeszła do mnie,niemal od razu.Spoglądała na mnie,swoimi czerwonymi oczami.-O co chodzi,Wise?-O twoje zachowanie,dlaczego chodzisz taka smutna?
-Bo bo..poznałam takiego jednego lewka...-To cudownie!-Nie do końca,bo on jest strachoziemcem i mi pomógł,a później uciekł,nie znam jego imienia i......-I chciała byś go znowu spotkać,-puściłam do niej oczko -No tak...chyba.Już sama nie wiem,czego chce-Może jeszcze kiedyś go zobaczysz,ale niestety,nie możesz iść na Ziemię Strachów-Dlaczego?-zapytałaObjęłam ją łapą.-Nie dopytuj,idź się lepiej pobaw i już się nie martw...-Aż do końca mych dni!!-zaczęłyśmy śpiewać-Nauczyłaś się już...-Tych radosnych słów!!!-HAKUNA MATATAPadłyśmy na ziemię roześmiane.Kiedy wstałyśmy,mała mnie przytuliła i odbiegła.Patrzyłam w ślad za nią i nie mogłam się nadziwić,jak ta mała istotka...jeszcze mniejsza dawniej,niż moja łapa.Teraz...z dnia na dzień,staję się coraz bardziej dorosła.Po prostu,nie mogę w to uwierzyć.
CZYTASZ
Historia Wise:Tom 1
FanfictionWise jako lwiątko,została znaleziona przez króla Mfalme.W jego stadzie,nie cieszyła się jednak zbyt dużą sympatią,zwłaszcza że strony żony króla,Uzuri.Dogaduję się jednak z Mfalme(który traktują ją jak własną córkę) Taje i synem pary królewskiej Kio...