Rozdział 41

70 4 0
                                    

Niebezpieczna wyprawa

  Stado leniwie leżało w jaskini.Nikt nie musiał polować,czy nawet patrolować terenu.Medycy mieli dzisiaj wolne,podobnie jak majordamuska.Uśmiechnęłam się,kiedy Ndoto wdrapał się na mnie i zaczął gryźć moje ucho,łapę natomiast dopadł Huru.Bracia bawili się jeszcze chwile,po czym Huruma pobiegł do Aishi,zajadającej się mięsem antylopy gnu,a Ndoto do Nel.Lajla bawiła się kamyczkiem.Wszystko jest piękne,takie...chwila! Gdzie Nora? Rozejrzałam się,lecz nigdzie jej nie widziałam.Już miałam wstać i iść jej szukać,kiedy poczułam ugryzienie w ogon.Odwróciłam się i wzięłam w łapy Norę.Biała położyła się i spojrzała na mnie.

-Mogę wyjść na dwór?-spytała-A nie wolisz bawić się z rodzeństwem?-Wolę,ale tym razem,nie chce mi się bawić w jaskini,wole na dworze-No dobrze..ale uważaj na siebie...-Dobrze mamo...pa!Kiedy lwiczka wybiegła z jaskini,zawołałam Zaze.Trochę to trwało,zanim się pojawiła.Pokłoniła mi się i spojrzała na mnie ciekawa.-Leć za Norą..-powiedziałam krótko.Ona tylko skinęła głową i odleciała.Ziewnęłam i położyłam głowę na łapach.Przymrużyłam oczy i patrzyłam dalej,na bawiące się lwiątka.NoraSłońce przyjemnie mnie ogrzewało,a wiatr powiewał moją sierścią,kiedy biegłam w stronę wodopoju,Kiedy już się nad nim znalazłam,napiłam się wody i padłam na ziemię.Chwilę się pobawię i wrócę do rodzeństwa.Wstałam pośpiesznie,widząc nad sobą majordamuske.Uśmiechnęłam się szyderczo.Pobawimy się w berka,co Zaza,-pomyślałam i zaczęłam z piskiem biegać.Niebieskopióra leciała za mną,coraz szybciej machając skrzydłami.Nie dała jednak rady,mnie dogonić.Przeskakiwałam kamienie i omijałam zwinnie drzewa.Na horyzoncie,zobaczyłam,ogromną trawę.Bez namysłów w nią skoczyłam.Schyliłam się,tak jak bym szykowała się do łowów.Majordamuska chwile mnie wypatrywała,po czym odleciała dalej.Zaśmiałam się w duchu i wyszłam z trawy.Spojrzałam na niebo.Słońce było na najwyższym punkcie i przyjemnie ogrzewało moje białe futro,połyskujące w słońcu.Wzięłam rozmach i skoczyłam daleko.Ku mojemu zdziwieniu,skoczyłam na myszkę,którą miałam w łapach.Mysz ,szybko się uwolniła.Zaśmiałam się i zaczęłam za nią podążać.Nagle zobaczyłam ptaka.Zaczęłam za nim biec,co parę sekund się śmiejąc,a uśmiech..wciąż nie schodził z mojego pyszczka.Na plecach,siedziała ta sama mysz,którą przed chwilą goniłam.
Zrobiła Lea :)Zaczęłam sobie cichutko podśpiewywać:
Gonić ptaszka..myszka na plecach..
Słońce świeci..
Deszczyku brak!Witaj dzionku..witam wszakGonić ptaszka,szybciej wciążMyszka na pleckach,siedzi wciąż..Przerwałam,kiedy przede mną,pojawił się nowy teren.Nie znałam wcześniej tego miejsca.Ptak i myszka,zniknęli.Patrzyłam zaciekawiona,na to,co czekało,kiedy przeszło się przez "most".Drzewa były łyse,a ziemia sucha.Kora drzew,była spalona.Miejsce dodawało strasznego klimatu.Chciałam,jak najszybciej je zwiedzić.Uśmiechnęłam się szerzej i obrałam kierunek Białej Skały.Narrator-Nora...gdzie my właściwie idziemy?!-zdenerwował się Huru-Już niedaleko braciszku...zaraz się dowiecie,-zaśmiała się cicho Nora i przyspieszyła.Jej rodzeństwo,zrobiło to samo.Nie wiedziało,gdzie prowadzi je siostra,a Wise nie wiedziała,że jej dzieci zmieżają w stronę Miejsca Płomieni.Lwica musiała załatwić jeszcze kilka spraw.Na przykład,dowiedzieć się,czy wojna już minęła,kiedy jej stado wróci,czy ktoś jest ranny i najważniejsze dla niej na chwile obecną,gdzie podziewali się Adele i Jasiri.Rodzeństwo biegło coraz szybciej.Na czele biegła Nora,a za nią Lajla,Huru i Ndoto.Biegli tak,nie zwracając uwagi na nic do o koła.To właśnie doprowadziło do...-Ała!-krzyknęła Nel,najmłodsza córka Lea,kiedy wpadło na nią królewskie rodzeństwo.Dzieci Wise,spojrzały na nią zakłopotane.-Gdzie wam tak spieszno,że nie zauważyliście przechodniów,-oburzyła się Nel-Wybacz..-Gdzie idziecie?-spytała biało-brązowa lwiczka,kiedy rodzeństwo próbowało ją wyminąć-To tajemnica...-szepnęła Nora-I tylko Nora,ją zna,-odparł Huruma z szyderczym uśmiechem,za co dostał kuksańca od najstarszej siostry.-Mogę iść z wami! Proszę...-No nie wiem..-zaczęła się zastanawiać Nora,lecz po chwili,z uśmiechem powiedziała,-jasne,że możesz!Tak właśnie,grupka się powiększyła i dziedzice królewskich rodów,szli dalej w milczeniu.Kiedy przed nimi,pojawił się ten sam teren,co wcześniej widziała Nora,wszyscy wydali z siebie głośne ,,Łał!".Lajla zaniepokoiła się,podobnie jak Ndoto.Jednak syn Moto,lubił uczucie strachu.Lajla natomiast,czuła,że to się źle skończy.-Nie powinniśmy tam iść,-odparła krótko-Czemu? Tu jest tak..strasznie.Fajnie! Ciekawe,co tam jest,-ucieszył się Huru-Lajla..chodź pozwiedzać.Jestem pewna,że nic się nie stanie,-powiedziała Nel,która marzyła,by pozwiedzać inne tereny i ziemie.Lajla nie miała wyboru,przytaknęła,szła jednak dalej niepewnie.Pierwszym,który postawił łapkę w Miejscu Płomieni,z królewskich potomków,był Huru.Za nim Nora,Ndoto i Nel (drużyna N xddd) na samym końcu,Lajla.Teren wydawał się lwiątkom,nie tylko straszny,ale i ciekawy.Stawiali kroki,trochę niepewnie.Chcieli zajrzeć,pod najmniejszy kamień,patyk,czy nawet obwąchać każde drzewo.Nie unosiły się tu żadne zapachy.Ziemia była sucha,a drzewa spalone.Huru podbiegł do jednego i oberwał z niego,czarną i spaloną korę.Napisał pazurem na już jaśniejszej części H+A.Zaciekawiło to bardzo towarzyszy,ale się nie odzywali.Szli dalej,nie zatrzymując się.Zrobili ten czyn dopiero w tedy,kiedy usłyszeli szelest.Nie widzieli jednak nikogo,a po ich plecach,przeszły drobne ciarki.Nie odpuszczali jednak.Nel i Huruma,wyprzedzili grupę.Nora wolała omijać slalomem drzewa,a Ndoto je obwąchiwać.Lajla też użyła nosa,ale ona czuła inny zapach.Coś jakby...spalenizny.Odwróciła się i..
-Pożar!!!!
Cała grupa,odwróciła się w jej stronę i że strachu pisnęła.Za nimi,panował ogień,który coraz bardziej się rozprzestrzeniał.
-Musimy uciekać!-krzyknęła Nora,której dopiero co,przypomniała się lekcja matki,o tym miejscu.Nie było tutaj nowością,że wynikały pożary.Ten jednak,nie był naturalny.Za wielkimi kamieniami,chowała się para lwów.Lwica i lew.Oboje uśmiechali się szyderczo,na widok spanikowanych lwiątek.Biali biegali w te i wewte,próbując unikać ognia.Było to coraz trudniejsze.Dym rozprzestrzenił się i coraz trudniej było oddychać.Ndoto podszedł bliżej Nel i starał się ją osłaniać,Huruma zrobił podobnie w stosunku do sióstr.Na nieszczęście,ogień mocno poranił jego prawą łapkę.Lwiak syknął z bólu i padł na ziemię.Wybuchła wielka panika.Ndoto musiał podnieść brata.Lajla próbowała się uspokoić,wraz z Nel.Nora rozglądała się.Jak mogłam być taka głupia...naraziłam ich,-pomyślała,a po jej policzkach,spłynęło kilka łez.W jednej chwili,dostrzegła w oddali coś,a była to skała.Była średnia,ale z łatwością,można było dzięki niej,uciec.Popchnęła rodzeństwo w tę stronę.Ogień jednak był szybszy i z powrotem,znaleźli się w potrzasku.
***
Wise
-Czyli,za dwa dni wracamy do domu?-spytał mnie szczęśliwy Simba
-Dokładnie,-uśmiechnęłam się,-Lwia Ziemia wygrała!
Kiedy lwiątko odbiegło,zwróciłam się do Sawy.
-Dalej jednak nie wiem,gdzie są Adele i Jasiri,-lew zawahał się przez chwilę,-jeśli wiesz,gdzie są to powiedź..
*
Kilio leżała nie daleko,a u jej boku jej bratanica i jej partner.Rozmawiali,ale smutnym głosem.Zginęła otóż Milly,czyli biologiczna matka Kilio i babcia Sun.
-Będę za nią tęsknić,-westchnęła Sun,a kiedy jej ciocia się nie odezwała,chrząknęła i dodała,-a ty ciociu?
-Ja..nie wiem.Nie mieliśmy,że sobą tak dużej więzi.Nawet nie chce mi się płakać.Po śmierci ojca,beczałam,a po "śmierci" Kaji,także.Dlaczego więc,po niej nie mogę? Nie jestem już na nią zła...nie mam do niej żalu.
-Nie znamy odpowiedzi na to pytanie,-odparł partner Sun
-Wiem..ale Wise jest zajęta i nie mam z kim o tym pogadać,-zaśmiała się cicho,lecz po chwili znowu spoważniała,-nasza rodzina zmalała,ale jestem pewna,że jeszcze się powiększy,-puściła oczko bratanicy
-Ciociu!-udała oburzenie złota,-nasza rodzina i tak jest już wielka,ty,ja,tata,mama,twoje młode,wujek Busara i wujkowie...
-Wujkowie? Chodzi ci o moich braci?
-Tak..
-Z nich wszystkich,tylko Tovu mnie pamięta,zapewne.Był w tedy starszy od pozostałych.Kesho,Kifo,Thanabi,do dzisiaj pewnie się o mnie nie dowiedzą.Dobrze,że przynajmniej twój tata,mnie poznał,-uśmiechnęła się słabo,-ale i tak,przyda się więcej członków do rodziny..


-CO? jak mogłeś im na to pozwolić!-lwice przerwały swoją rozmowę i spojrzały w stronę białej lwicy,Wise.Stała na przeciw Sawy i Azalle,co parę minut chodząc niespokojnie w kółko.Kilio podniosła się i podeszła do przyjaciółki.
-Co się stało?
-Adele i Jasiri,są na Lwiej Ziemi
-Co? Dobrze,że już po wojnie..
-Na której byli...mam nadzieję,że nic im nie jest.

Wise
-PANI!! WISE!!! KRÓLOWO!!-do jaskini wleciała Zaza i podleciała pod moje łapy,-Miejsce Płomieni...królewskie potomstwo...pożar...!!!
Przed oczami,pokazały mi się nagle płomienie i widok panikujących dzieciaków.Moje dzieci..moje skarby! Bez słowa i namysłu,pobiegłam w dobrze znanym mi kierunku.To właśnie tam,prawie bym zginęła.Biegłam najszybciej jak mogłam,mimo iż łapy odmawiały mi posłuszeństwa.Za mną biegł Sawa,Azalle,Zack i dwie lwice.Reszta została,mimo iż Kilio,Kamba i Sun chciały także nam pomóc,nie mogłam i ich narażać.Nie chciałam także,dzieci Lea i pozostałych,biegnących za mną,ale jakie miałam wyjście.Teraz,liczą się tylko moje serduszka! Przyspieszyłam i po chwili,wskoczyłam między płomienie,a za mną pozostali.
Krztusiłam się dymem,coraz bardziej.Oczy mi się zamykały,a łapy pomału traciły siły,mimo to,nie zamierzałam się poddać.Nie teraz,nie puki są tu moje małe.SZYBCIEJ WISE! Przeskoczyłam kolejne ogniste kółko i zaczęłam się rozglądać.Zmrużyłam lekko oczy,by lepiej widzieć i wstrzymałam oddech.Zauważyłam daleko,Lajle,kulącą się w koncie.Podbiegłam do niej szybko i złapałam ją za kark.Ciężko oddychała i pomału traciła przytomność.Zaczęłam z nią biec.Musiałam jak najszybciej ją uratować,dostać się do świeżego powietrze.Kontem oka zauważyłam,jak Sawa wraz z Nel w pysku,a u jego boku Azalle i Zack,uciakają z płomieni.Udało im się.Także udało się Siri,białoziemce,która uratowała moich synów.Jej siostra,nie mogła się wydostać.Skoczyłam na wysoką skalną półkę i ułożyłam tam Lajlę.Musiałam pomóc także tej lwicy.Szybko złapałam ją za skórę i wydostałam na świeże powietrze.Azalle,złapała w pysk Lajle i zaczęła biec z nią do medyków.Zamknęłam na chwilę oczy.Po chwili,szybko je otworzyłam.Nigdzie nie ma Nory? Gdzie moja córka?!!
Wskoczyłam z powrotem w ogień.Usłyszałam jeszcze za sobą:
-Wracaj królowo..bo się zabijesz!
Była w tym prawda,ale ja nie mogę teraz odpoczywać.Moja córeczka,się dusi zapewne! Gdzie ona jest.
Trochę później
Deszcz spadł z nieba.Zgasił ogień.Leżałam przy skale,ciężko oddychając.Nigdzie jej nie ma! Nawet jej ciała! Moja mała! Moja Nora! Moja córcia! Moje słonko! Coraz więcej łez,spływało po moich policzkach.Gdzie jest,co się stało,z moją córeczką,z Norą?!

Narrator
Wcześniej..
Płomienie,pomału opadały,wraz z kroplami deszczu.Nora zamknęła oczy i upadła bezwładnie na ziemie.Ciężko oddychała,a jej ciało było całkiem poparzone.Ostatkami sił,otworzyła zielone oczy,ale jedyne co zauważyła,to czarne łapy i potworny śmiech.Zemdlała.

Historia Wise:Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz