Rozdział 40

63 5 0
                                    

Przyłapanki i konflikty 

Lajla
Każdej nocy,Adele gdzieś się wymykała.Ostatnim razem,wraz z rodzeństwem,wymknęła się by spotkać się z siostrą.Tej nocy,także gdzieś się wybierała.Tym razem,towarzyszył jej także Jasiri.Wstałam i udałam się parę kroków za nimi.

-Gdzie idziecie?- zapytałam
-Ale nie możesz powiedzieć nikomu!-powiedziała Adele-obiecujesz?
-Obiecuję!
-Idziemy na Lwią Ziemie! – odpowiedział Jasiri
-Co? – krzyknęłam , po czy szybko spojrzałam na jaskinie , na szczęście nikt się nie obudził , poczułam ulgę – ale po co?
-Będę walczyła
-Będziemy walczyć – poprawił ją Jasiri
- Ale macie uważać –powiedziałam z uśmiechem
-Jak zawsze!- odpowiedzieli
-A czyli już po was –szepnęłam z rozbawieniem
-Ej no – zaśmiali się
Adele podeszła do mnie i mnie przytuliła
-Pa mała – powiedziała
-Pa duża – odparłam , po czym zwróciłam się do Jasirego – Masz ją pilnować!
-Tak jest kapitanie – odpowiedział – pa Lajla !
Kiedy oboje zniknęli,przeciągnęłam się i ruszyłam do wodopoju.Napiłam się wody i odetchnęłam z ulgą,przewracając się na plecy.Spojrzałam w gwiazdy.Ciągle byłam zmęczona,tym spacerem z Norą.Siostra potrafi wymęczyć.Uśmiechnęłam się tylko i po paru minutach się podniosłam.Po raz pierwszy,poczułam się zmęczona.Wróciłam więc do jaskini,wdrapałam się na podwyże i przytuliłam do futra rodzeństwa.Zasnęłam..


Wise
Otworzyłam leniwie powieki,ziewnęłam i się przeciągnęłam.Ostrożnie zeskoczyłam z podwyża,tak by nie obudzić dzieciaków.Wyszłam szybko z jaskini i położyłam się na samym czubku.Spojrzałam w dal,mierząc wzrokiem całe królestwo.O wschodzie słońca,kiedy widnokręgowi towarzyszyło białe sklepienie,Biała Ziemia wyglądała..magicznie.Uśmiechnęłam się na ten widok.
Trochę później,całe stado się obudziło.Lewicę poszły na polowanie.Do mnie podeszły dzieci i spytały czy mogą iść się pozbawić.Oczywiście się zgodziłam.Zdziwiła mnie trochę smutna mina Lajli,zupełnie jakby coś skrywała.Uniosłam wysoko brew i z głośnym westchnięciem,zeszłam że skały.Od kąt nie ma Moto,sama muszę robić patrole.Od ostatniego czasu,zwierzęta skarżą się na dziwne odgłosy z Miejsca Płomieni.Nie chce jednak iść w to miejsce,zwłaszcza jeśli to może być tylko plotka.
Szłam spokojnie przez sawanne.Wszystko wydawało się takie spokojnie,z resztą jak to zwykle bywa na Białej Ziemi.Coś mnie jednak niepokoiło.Usiadłam na chwilę,a traw sprawił,że znalazłam się koło wodopoju.Mogłam z tąt,oglądać zabawy lwiątek i radosnych rozmów leżących obok lwic.Zobaczyłam Sawę.On także był smutny.Co jest grane?! Rozejrzałam się do okoła,a następnie podeszłam do jednej z lwic.Afrona,wstała zaniepokojona moją obecnością i zrobiło coś,czego nie lubię...ukłoniła się.
-Coś jest nie tak....wiem,że ty wiesz wszystko..mów więc,co się dzieję?
-Wszystko,to wielkie słowo królowo,-odezwała się lwica,-nie wiem,czemu się smucą.Ale mam także pewne wieści...od rana,nigdzie nie widziałam Adele i Jasiriego
-Co?..może poszli gdzieś na sawanne...
-Nie! Ich nie ma..-dokończyła i odeszła trochę dalej.
Zastanowiłam się chwilę.No to mam dzisiejsze rozrywki..cudownie! Córka Lea zaginęła..zabiję mnie! Odwróciłam się w stronę bawiących się lwiątek.
-Nora! Lajla! Ndoto! Huru!
Dzieciaki od razu,stanęły koło moich łap i wlepiły we mnie ciekawski wzrok.Tylko Huruma,jak zawsze był zły,że przerwało się mu dotychczasowe zajęcie.
-O co chodzi mamo?-spytała Nora
-Nie widzieliście nigdzie Adele?
-Nie!-powiedzieli od razu Nora i Ndoto,patrząc na siebie.Lajla milczała,Huruma także.
-A wy?-zwróciłam się do wcześniej wspomnianych
-Co mnie ona...-odezwał się Huru,-nie widziałem jej..nikt jej nie widział.Może wyszła na spacer,a w robicie z tego takie halo!
-Racja,-uniosłam wysoko brew,-ale zawsze warto się upewnić..Hurumo!
Wiedziałam,że młody nie lubi swojego pełnego imienia.Uwielbiam kiedy mówiono do niego ,,Huru".Wyczuł więc napiętą atmosferę i odszedł.Za nim poszedł Ndoto i Lajla.Nie wiem,czy chodzi o intuicję,ale mówiła mi..że Lajla coś wie.Wystawiłam już łapę do przodu,żeby ją dogonić,ale zatrzymał mnie pewien głosik.Spojrzałam na Norę.
-Tak?
-Nie mamy dzisiaj lekcji?
-A no rzeczywiście,-walnęłam się łapą,-dzisiaj zwiedzamy tereny,tak?
-Dokładnie!
-Więc chodź..


W blasku słońca,nasze białe sierści,pięknie połyskiwały.Nora dotrzymywała mi tempa,kiedy tłumaczyłam jej,piękno Białej Ziemi.Widać,że była zachwycona,ale i zaniepokojona.Stuknęłam ją ogonem,by trochę przyspieszyła.W oddali dostrzegła,kilka zwierząt.Wyraźnie słyszałam ich kłótnie.Warknęłam w myślach.
-Nora,koniec lekcji..
-Naprawdę?-spojrzała w stronę słońca,-zwykle są dłuższe
-Wiem,ale mamy dzisiaj pewien problem,-wskazałam głową w stronę zwierząt.Mała kiwnęła głową.
-Zobaczę mistrza w akcji!
-No dobrze...-zgodziłam się w końcu i oboje pobiegliśmy w ich stronę.Z bliska spostrzegłam,kilka bawołów.Przygotowywali się do pojedynku,a inne zwierzęta,nic nie robiły.Kazałam Norze usiąść na głazie,a sama weszłam w tłum.
-Co się tutaj dzieję?!
Miała szczęście,że byłam idealnego rozmiaru lwicą i łatwo mnie dostrzegli.Wiedząc kim jestem,zaprzestali sporu.
-Wise..
-On zaczął,-zagaił jeden bawół
-Sam zacząłeś!!-bronił się drugi
-Spokój! O co tutaj chodzi? Czemu przeszkadzacie w spokoju tego miejsca?!
-On co dzień,podkrada mi jedzenie,-odezwał się drugi,bardziej ciemniejszy
-Byłem głodny!
-To nie jest wytłumaczenie!-krzyknął znów drugi i skarcił wzorkiem pierwszego
-To jest wytłumaczenie!-warknęłam i zwróciłam się do pierwszego,-czemu jesteś głodny?
-Oddaje swe jedzenie dzieciom..
-Ta na pewno!-znowu podniósł głos ciemniejszy,lecz po chwili uspokoił się,-naprawdę?
-Tak! Przecież wiesz bracie,że nie mamy co jeść
-Ja..przepraszam.Chodź,dam ci wiele!
-Dzięki!-oboje zaczęli się oddalać,tak jak zwierzęta.Podbiegła do mnie Nora.
-Zawsze tak jest?
-Czasem jest gorzej,-westchnęłam,-ci dwoje zawsze tak..
-Idź się pobaw,-odezwałam się ponownie i zachęciłam małą,by pobiegła do przyjaciół w oddali
-No dobrze..-przytuliła mnie i z uśmiechem,odbiegła.Patrzyłam w ślad za nią,po czym także się oddaliłam.Musiałam poszukać naszych zgub.

Historia Wise:Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz