Luna Valente to drobna szatynka pochodząca z domu dziecka. Pewnego dnia została adoptowana przez obcą rodzinę, przez co musiała się przeprowadzić do Buenos Aires. Dzisiaj był jej pierwszy dzień w nowym liceum. Bała się, że nikt jej nie zaakceptuje i znowu zostanie sama. Pogrążona myślami, nie zauważa, że wpada na kogoś.
- Uważaj jak chodzisz, sieroto. - odezwał się męski głos, po czym ruszył dalej.
- Przepraszam. - powiedziała nie przejmując się jego słowami.
Ruszyła dalej w kierunku klasy, a następnie usiadła w ostatniej ławce. Oparła się o ławkę i spojrzała na widok z okna, pogrążając się myślami. Nawet nie zauważyła dziewczyny, która coś do niej mówiła. Kiedy dziewczyna zaczęła jej pstrykać palcami przed oczami, ta automatycznie wybudziła się z transu.
- Mówiłaś coś? Przepraszam, pogrążyłam się w myślach. - spojrzała na nią lekko zdezorientowana.
- To widać. - zaśmiała się nieznajoma, co Luna odwzajemniła. - Jestem Nina.
- A ja Luna. - posłała jej ciepły uśmiech.
- Jesteś tu nowa? - te pytania zawsze były przereklamowane. Skoro widzi się kogoś pierwszy raz w miejscu, do którego się chodziło przez jakiś czas, to odpowiedź jest raczej oczywista.
- Tak, jestem i nie najlepiej zaczęłam ten dzień. - odpowiedziała, przypominając sobie dzisiejsze zderzenie.
- A co się stało? - czy ona naprawdę jest ciekawa?
- Wpadłam na jakiegoś chłopaka. Widać, że po jego zachowaniu nie był w humorze. - wywróciła oczami.
- Tak jak większość tutejszych chłopaków.
- Więc dlatego najlepiej jest być singlem. - zaśmiała się Luna.
- Masz rację. - do jej śmiechu dołączyła Nina.
Po chwili do sali weszła reszta klasy oraz nauczyciel. Dziewczyna po rozpoczęciu lekcji, pogrążyła się w dalsze rozmyślanie.
Minęło pół godziny, a dziewczyna miała już dość. Po chwili do klasy wszedł jakiś chłopak. Na początku nie miała pojęcia kim on jest, jednak kiedy usłyszała jego głos, od razu poznała, że to ten sam chłopak, z którym się zderzyła dzisiaj rano.
- Luna Valente, jesteś proszona do dyrektora. - oznajmił nauczyciel. - Pan Balsano zaprowadzi cię do niego. - po jego wyrazie twarzy widać było, że się nie polubią.
Za to wszystkie inne dziewczyny wzdychały na jego widok. Niepewnym krokiem ruszyła za chłopakiem do gabinetu. Podczas spaceru towarzyszyła im głucha cisza, którą chłopak postanowił przerwać.
- Nadal mnie nie przeprosiłaś. - stanął naprzeciw niej.
- Niby za co? - założyła ręce na piersi.
- Za to, że wpadłaś na mnie.
- Równie dobrze to ty możesz mnie przeprosić.
- Ja? Błagam cię. - przewrócił oczami. - Ja nigdy nie jestem niczemu winny. Więc lepiej uważaj, jeśli masz zamiar ze mną zadzierać smarkulo. To tutaj. - wskazał na drzwi obok i lekko szturchnął ją w ramie na odchodne.
Na pewno się nie polubimy. Nigdy...I co sądzicie o prologu? Podoba wam się? Jak myślicie, co wyniknie z ich przyjaźni?Czy Luna odnajdzie się w nowej szkole?
CZYTASZ
Strangers • Lutteo
Fanfiction„We're not lovers, We're just strangers, With the same damn hunger. To be touched, To be loved, To feel anything at all..."