Poniedziałek. Znowu męka. Żegnaj weekendzie, witaj torturo. Luna właśnie siedziała w klasie i śmiała się z Niną. Od wydarzeń z piątku nie rozmawiała z Balsano. Poza tym nikt jej do tego zmusza. Jedno wydarzenie nie sprawi, że się zaprzyjaźnią.
- Jak tam z Matteo? - poważnie Nina, poważnie?
- Nic, a co ma być?
- Nie udawaj. Widzę co się dzieje między wami.
- To chyba źle widzisz. Nic się między nami nie dzieje.
- Jasne... - powiedziała z ironią Nina.
- Wiesz co? Nie drążmy tego tematu. Idę do toalety. - nie czekając na jej odpowiedź ruszyła w stronę toalety.
Jak zawsze musiała na kogoś wpaść.
- Przepraszam cię strasznie. - zaczęła.
- Naucz się chodzić smarkulo. - oznajmił oschłym tonem.
- Matteo, o co ci chodzi?
- Mi? O nic.
- Nie rozumiem cię. Jeszcze w piątek byłeś dla mnie miły.
- Złotko, jeśli myślisz, że jedna pomoc sprawi, że zostaniemy przyjaciółmi to się grubo mylisz. Zresztą mój przyjaciel mnie do tego zmusił. Nigdy nie pomógłbym komuś takiemu jak ty. Więc nie wyobrażaj sobie za wiele. - uśmiechnął się kpiąco.
Dlaczego jesteś taki jak on? Dlaczego mnie ranisz?
- Wiesz co? Myślałam, że jesteś inny ale nie! Jesteś zupełnie taki jak on! - wysyczała przez zęby.
- Jak kto? - jego ton momentalnie się zmienił.
- Och, nie udawaj, że cię to interesuje. - wyminęła go.
Kto powiedział, że ja udaje skarbie? Zależy mi na tobie. Jesteś moim tlenem. Jednak boje się do tego przyznać. Boje się, że mnie nie pokochasz, tak jak ja kocham ciebie. Boję się, że cię zranię...
Matteo stał w miejscu i przyglądał się odchodzącej sylwetce.
Dziewczyna weszła do klasy lekko wkurzona.
- A tobie co znowu?
- Matteo to straszny dupek.
- Co zrobił?
- Był dla mnie miły w piątek ale nagle przypomniało mu się jak bardzo lubi mną pomiatać. - Nina chciała jej coś odpowiedzieć ale do klasy wszedł nauczyciel.***
- Proszę, pomocy! - krzyczała wniebogłosy.
- Krzycz sobie, krzycz. I tak cię nikt nie usłyszy, a twoje wrzaski sprawiają mi wielką frajdę. - przegryzł płatek jej ucha, na co przeszedł ją dreszcz obrzydzenia. Miała zaledwie 10 lat...
- Valente! - usłyszała gwizdek wkurzonego trenera.
- Przepraszam, mogę wyjść do toalety?
- Dobrze idź. Tylko nie siedź tam długo. - westchnął niechętnie nauczyciel.
Dziewczyna oparła się o umywalkę i zaniosła się szlochem. Miała dość wszystkiego. Bez wahania wzięła torbę i jak najszybciej chciała się wydostać z tego miejsca. Czuła się jakby nadal była w domu dziecka, gdzie nikt nie usłyszy jej wołania o pomoc.
- A ty dokąd? - usłyszała za sobą dobrze znany głos.
- Ja? Nigdzie - odwróciła się w jego stronę.
- Nie udawaj. Nie umiesz kłamać.
- Gaston, proszę. Nie mów nikomu o tym. - powiedziała błagalnym tonem.
- Ty płakałaś?
- Nie, nie płakałam. - szybko wytarła swoje łzy. Jeszcze tego brakowało.
- Luna, wiesz, że możesz mi zaufać.
- Nie chce o tym mówić. Gaston, błagam cię. Nie mów nikomu, że mnie widziałeś jak opuszczałam szkołę.
- No dobrze. - westchnął. - To ja się odwrócę, bo chyba miałem patrzeć w tamten kierunek. - dziewczyna tylko uśmiechnęła się i po chwili zniknęła za murami liceum.***
Matteo rozglądał się dookoła siebie w poszukiwaniu szatynki, jednak nigdzie jej nie widział.
- Matteo widzę jak cierpisz z powodu jej braku. Obiecałem jej, że nikomu nic nie powiem ale widzę jak się z tym męczysz.
- Co ci powiedziała? - spojrzał złowrogim spojrzeniem na przyjaciela.
- Wyszła ze szkoły. Widziałem jak płakała jednak nic mi nie powiedziała. - Matteo ruszył w pogoni za ukochaną i po chwili zniknął jak Luna. Zaczął biec do domu dziewczyny. Nienawidził patrzeć jak cierpi. To była jego największa słabość.
Po chwili znalazł się pod jej domem. Od razu zapukał do drzwi.
- M-Matteo? A co ty tutaj robisz? - zapytała zdziwiona. Brunet bez zaproszenia wszedł do domu. Zaczął rozglądać się po domu, po czym skierował wzrok na sylwetkę dziewczyny.
- Co się z tobą dzieje?
- Nic się ze mną nie dzieje.
- Nie udawaj. Widzę jak płaczesz. Dlaczego?
- To nie twoja sprawa. - Chłopak tylko podniósł ręce na co wystraszona dziewczyna lekko cofnęła się do tyłu. - Proszę nie, nie bij mnie. Tylko nie to. Nie chce przeżywać kolejnego piekła. - szepnęła prawie niesłyszalnie, jednak chłopak i tak ją doskonale usłyszał.
- Co? Wcale nie miałem zamiaru cię uderzyć. Luna, błagam powiedz mi. Czy ktoś cię bił? - zaczęła szlochać. Chłopak przygarnął ją do siebie i przytulił ją.
- Ciii, spokojnie. - głaskał ją po włosach.
Proszę cię, wpuść mnie do swojego życia. Pozwól mi być jego cząstką. Oddaj mi cały swój ból i zacznij się uśmiechać. Spraw, żebym był najszczęśliwszym człowiekiem. Spraw, aby każdego dnia mieć świadomość, że jesteś przy mnie. Spraw, że każdego poranka będę we świadomości, że budząc się, będziesz przy mnie.Cześć kochani. I jak wam się podoba?
Czy Matteo się zmieni? Czy Matteo pozna prawdę o Lunie? A może dowie się od kogoś innego?
Czekam na wasze opinie, uwielbiam je czytać.
![](https://img.wattpad.com/cover/112561765-288-k414041.jpg)
CZYTASZ
Strangers • Lutteo
Fanfic„We're not lovers, We're just strangers, With the same damn hunger. To be touched, To be loved, To feel anything at all..."