- Nina! Gdzie jesteś?! - krzyknęła Ambar, wchodząc do jej domu wraz z Luną.
Blondynka po wyjeździe swojej siostry bardzo się zżyła z Niną. Stały się nierozłączne. Można powiedzieć, że zrobiłyby dla siebie wszystko.
- Na górze! - krzyknęła.
Siostry pospiesznie pobiegły na ratunek Simonetti.
- Nina! - podbiegły do przyjaciółki. - Dasz radę wstać? - brunetka lekko pokiwała głową. - Chodź, zabierzemy cię do szpitala.***
Siedziały już kilka minut na korytarzu i czekały na wyniki badań.
- I co z nią? - niebieskooka pośpiesznie wstała z miejsca i podeszła do lekarza, który właśnie wyszedł od Simonetti.
- Na szczęście jeszcze nie rodzi. To lekkie zasłabnięcie spowodowane nerwami. Zalecam, aby nie denerwować jej jeszcze bardziej wszelakimi sprawami. W tym momencie jedyne co potrzebuje to spokój. - uśmiechnął się i odszedł od nich.
- Kamień spadł mi z serca. - odezwała się szatynka.
- Chodźmy lepiej do Niny.***
- Cześć kochanie. - musnęła policzek narzeczonego.
- Cześć skarbie. - posłał jej ciepły uśmiech.
- Jutro idziemy na obiad do moich rodziców? - wtuliła się w niego.
-Musimy iść? - jęknął.
- Tak, musimy. - zaśmiała się. - Jak tam Gaston?
- Na całe szczęście się już uspokoił. - odetchnął.
- Na razie.
- Spokojnie, my to załatwiliśmy. - uśmiechnął się.
- Czasami się ciebie boje. - odsunęła się od niego.
- Skarbie, nie masz czego. - zaśmiał się, a następnie przygarnął do siebie i przytulił bardzo mocno.***
- Cześć Ambar. Co porabiasz? - dosiadła się do siostry.
- Nic ciekawego. - wciskała na pilocie różne przyciski.
- Ambar, mam do ciebie prośbę. - spojrzała na nią.
- Co się dzieje, Lunita?
- Proszę, nie mów nic nikomu, a zwłaszcza Matteo. Nie chcę go zadręczać swoimi problemami. Niech to pozostanie między nami. Same pójdziemy do moich biologicznych rodziców.
- Dobrze. Kiedy chcesz to zrobić? - westchnęła.
- Jutro, z samego rana tam pójdziemy. Zgoda?
- Zgoda. - przytuliła ją.***
Luna po cichu wymknęła się spod ramion bruneta. Na jej drobną twarzyczkę wkradł się niewinny uśmieszek, kiedy zobaczyła jak chłopak słodko wyglądał, gdy spał. Jednak musiała to przerwać, ponieważ musi spotkać się z rodzicami. Jednak jak zakończy się to spotkanie? Wybaczy im wszystkie winy? A może znienawidzi do granic możliwości?
Ruszyła w stronę łazienki aby się odświeżyć. Następnie założyła na siebie biały podkoszulek oraz luźne spodenki. Zrobiła lekki makijaż, a włosy spięła w luźnego koka. Zeszła do kuchni coś przegryźć, kiedy zastała w niej swoją siostrę.
- Gotowa? - zapytała.
- Gotowa. - oznajmiła zestresowana.***
Wysiadły z samochodu blondynki i stanęły przyglądając się budynkowi.
- Wiesz, że jeśli nie chcesz... - szatynka jej przerwała.
- Jestem gotowa, aby to zrobić. - posłała jej lekki uśmiech.
Serce waliło jej nieubłaganie szybko. Coś jej podpowiadało aby zawróciła póki jeszcze można, jednak w głębi serca była szczęśliwa. Chociaż cząstka jej bała się. Bała się odrzucenia. Odrzucenia przez własną rodzinę. To chyba najgorsza rzecz na świecie. Może najgorsza od śmierci. Chociaż nie. Śmierć też nie byłaby taka zła.
- Co jest gorsze od śmierci? - zapytała Ambar, jakby czytając w myślach Luny.
- Bycie zapomnianym. - oznajmiła z pustym wzrokiem, po czym spojrzała na siostrę. - Chodźmy. - dodała.
Wolnym krokiem szły w stronę drzwi, gdzie po chwili zadzwoniły dzwonkiem. Teraz nie ma odwrotu.
Po chwili ukazała im się młoda brunetka o pięknej cerze, która przypominała młodą Valente, a na jej twarzy zagościł niewidoczny uśmiech.
- Cześć mamo. - odezwała się.
- Luna? - zapytała drżącym głosem.***
Nina na szczęście jeszcze nie rodzi.Gaston na razie się uspokoił.
Luna odwiedziła swoją matkę, a co z tego wyniknie?
Czekam na wasze opinie, uwielbiam je.
CZYTASZ
Strangers • Lutteo
Fanfiction„We're not lovers, We're just strangers, With the same damn hunger. To be touched, To be loved, To feel anything at all..."