2.04

869 52 13
                                    

- Minęło tyle lat. - usiadła podając dziewczynom herbatę. - Jesteś taka śliczna.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się.
- Co ty tutaj robisz? Jak mnie znalazłaś?
- To dzięki Ambar. - spojrzała na siostrę. - To ona mi pomogła cię znaleźć.
- Dobrze, że Luna ma tak wspaniałą przyjaciółkę. - spojrzała na blondynkę.
- Właściwie, Ambar jest moją siostrą. - poprawiła.
- Och, wybacz.
- W porządku. - odezwała się niebieskooka.
- Twój ojciec i brat będą szczęśliwi gdy cię zobaczą. - po chwili usłyszały otwieranie się drzwi. - To pewnie oni.
Po chwili do pomieszczenia wszedł wysoki brunet z lekkim zarostem oraz szatyn o czekoladowych oczach, zupełnie jak Matteo.
- Kochanie, to Luna. Nasza córka. - mężczyzna spojrzał na drobną szatynke.
- Córeczko? - odezwał się drżącym głosem.
- Tato. - do jej oczu napłynęły łzy. Wstała z miejsca i podeszła do ojca, następnie tuląc się.
W tym samym czasie Ambar zaczęła być zazdrosna. Bała się, że jednak szatynka wróci do biologicznych rodziców. Nie chciała jej tracić. Traktowała ją jak biologiczną siostrę. Wspierały się nawzajem. Były jak bratnie dusze.
Po chwili oderwali się i wrócili do stołu. Jej brat przyglądał się jej uważnie. Był nią zainteresowany.
Nie będzie kochał jej jak brat siostrę...
- Więc jak Luna. Masz jakiegoś chłopaka?
- Tak. Niedawno się zaręczyliśmy. Jesteśmy już ze sobą pięć lat. - uśmiechnęła się na wspomnienie o chłopaku.
- Macie już datę ślubu? - dopytała.
- Jeszcze nie. - oznajmiła. - Wybaczcie, ale my już musimy się zbierać. Było miło mi was poznać. - wstała razem z Ambar i ruszyły w stronę wyjścia.

***

- Ambar poczekaj. - złapała ją za ramię przed wejściem do domu. - Jeśli myślisz, że was zostawię dla nich to jesteś w błędzie. Wy jesteście moją prawdziwą rodziną i nikt inny. - na słowa Valente kamień spadł jej z serca. - Kocham cię siostrzyczko. - przytuliła się do siostry, a następnie weszły do domu.
- A wy gdzie byłyście? - zapytał Balsano.
- Przejść się. - oznajmiła szybko Luna.
To nie tak, że mu nie ufa. Po prostu nie chce zadręczać go swoimi problemami, a poza tym boi się jego reakcji. Brunet na pewno nie byłby zadowolony z postępowań Valente. Uważałby, że odwróci się wtedy od nich. Będzie dla niej liczyła się tylko rodzina, a reszta pójdzie w niepamięć. Nie pozwoli na to, aby ją stracić ponownie. Nie zniósłby myśli, że jej nie ma obok. Czułby jakby stracił cząstkę siebie. Ona jest dla niego jak narkotyk, bez którego nie może żyć. Uzależnił się od jej obecności, od jej pocałunków, od jej dotyku. Nie jest w stanie powiedzieć jak bardzo jest szczęśliwy.
- To ja was zostawię samych. - odezwała się starsza Valente i udała się do swojego pokoju.
- Stęskniłaś się za mną? - podeszła do bruneta, gdzie złapała się za jego szyje, natomiast jego dłonie powędrowały na jej biodra.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - musnął czule jej usta. Zaczął pogłębiać pocałunki, a ona nawet nie protestowała. Kiedy zabrakło im tchu oderwali się od siebie i oparli się o swoje czoła.
- Nigdy mnie nie opuszczaj. - szepnął dysząc.
- Nigdy bym tego nie zrobiła.

***

- Gotowa?! - krzyknął z korytarza, gdzie opierał się o ścianę.
- Jeszcze chwila! - odpowiedziała.
Przejrzała się ostatni raz i wyszła z pokoju.
- I jak? - zapytała. Chłopak zaczął jeździć wzrokiem z góry do dołu.
- Wow. - tylko tyle był w stanie powiedzieć, przez co Valente się zarumieniła.
- Idziemy? - wyciągnęła rękę, którą niemalże od razu złapał.

***

- Córeczko, wyglądasz prześlicznie! - przytuliła ją matka przy wejściu. - Jak ja dawno cię nie widziałam.
Następnie przywitała się z Matteo. Zaraz obok zjawił się ojciec, który również się z nimi przywitał, po czym ruszyli w stronę jadali.
- Co was natchnęło aby tutaj wrócić? - zapytała.
- Stęskniliśmy się, a poza tym mamy coś ważnego do powiedzenia.
- Co takiego? - zapytał mężczyzna.
- Ja i Matteo się zaręczyliśmy.
- Naprawdę? To wspaniale córciu. - podeszła do niej i przytuliła jeszcze raz.
Resztę obiadu spędzili na śmianiu się.

***

- Matteo musimy iść z tobą do jakiegoś lekarza. Jesteś strasznie niewyżyty. - zaśmiała się wchodząc do domu.
- Nie moja wina, że tak mnie pociągasz. - ich miny diametralnie się zmieniły, kiedy zauważyli zapłakaną Ninę na kanapie.
- Nina, co się stało? - podeszli do niej. Luna była cała przerażona zachowaniem brunetki, jednak jej wzrok zatrzymał się na wychudzonym brzuchu Simonetti.
- Straciłam dziecko. - oznajmiła przez łzy. Po wypowiedzeniu tych słów, pogrążyła się w jeszcze większej rozpaczy. Gaston przygarnął ją do siebie i mocno otulił swoim ciałem, będąc również w wielkim szoku.

***
Luna w końcu poznała swoich rodziców.

Jednak jej brat  ma zamiary do niej.

Nina straciła dziecko.

Czekam na wasze opinie, uwielbiam je.

Strangers • LutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz