Chapter Nine

1.3K 66 5
                                    

Czuła na sobie jego oddech. Ten przyjemny oddech, który sprawiał dreszcze na jej delikatnym ciele. Leżała w jego objęciach. Szczęśliwa. Była w ramionach swojej pierwszej miłości. Miłości, którą na zawsze będzie kochać i nikt tego nie zmieni. Kochała go swoim całym sercem. Mogłaby to nawet wykrzyczeć całemu światu. To samo tyczy się chłopaka. Oboje nie mogą bez siebie żyć. Matteo trzymał w swoich ramioniach całe swoje życie. 

Miłość jest jak nar­ko­tyk. Na początku od­czu­wasz eufo­rię, pod­da­jesz się całko­wicie no­wemu uczu­ciu. A następne­go dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jed­nak poczułeś już jej smak i wie­rzysz, że będziesz mógł nad nią pa­nować. Myślisz o ukocha­nej oso­bie przez dwie mi­nuty, a za­pomi­nasz o niej na trzy godzi­ny. Ale z wol­na przyz­wycza­jasz się do niej i sta­jesz się całko­wicie za­leżny. Wte­dy myślisz o niej trzy godzi­ny, a za­pomi­nasz na dwie mi­nuty. Gdy nie ma jej w pob­liżu - czu­jesz to sa­mo co nar­ko­mani, kiedy nie mogą zdo­być nar­ko­tyku. Oni kradną i po­niżają się, by za wszelką cenę dos­tać to, cze­go tak bar­dzo im brak. A Ty jes­teś gotów na wszys­tko, by zdo­być miłość.  ~ Paulo Coelho

- Wyspałaś się księżniczko? - usłyszała na swoim karku jego zachrypnięty głos.
- Niezbyt. - przytuliła się do niego bardziej. - Mam ochotę leżeć tak cały dzień.
- Wiesz, że możemy. - nie widziała jego twarzy ale można się domyśleć, że się uśmiechnął.
- Nie mogę. Muszę iść do Ambar.
- Jest z nią Simon. - nie wypuszczał jej z objęć.
- Tak wiem, ale muszę wiedzieć co z nią. Pójdziesz ze mną? - spojrzała na niego.
- Oczywiście, że tak. - chciał musnąć jej usta, jednak ta się odsunęła.
- Nie zasłużyłeś.
- Dlaczego? - jęknął.
- Wczoraj ci nie wystarczyło?
- Ja bym to z chęcią powtórzył - szepnął w jej usta.
- A ja nie. - chciała wstać, jednak kiedy zorientowała się, że jest w samej bieliźnie, powróciła do stanu leżącego.
- Widzę, że nie możesz się oprzeć skoro zostałaś przy mnie. - uśmiechnął się cwaniacko.
- Jestem w samej bieliźnie.
- To co? Widziałem cię nawet bez niej. - dziewczyna tylko wywróciła oczami.
Po chwili zauważyła jego koszulkę na ziemi, którą postanowiła założyć i ruszyła w stronę łazienki.
Po skończonej czynności wróciła do pokoju - po swoje rzeczy - gdzie chłopak nie ruszył się z miejsca.
- Jeśli chcesz ze mną iść, to musisz wstać.
- No dobrze, już wstaje. - westchnął.
Niechętnie podniósł się z łóżka i ruszył w stronę dziewczyny. Złapał ją za biodra, a następnie musnął ją czule w usta. Był inny niż wszystkie. Oddawali w nim swoje wszystkie uczucia i pragnienia.
- Zbieraj się, czekam na dole. - oderwała się od niego i wyszła z pokoju.

***

Para szła w ciszy do domu Valente, trzymając się za ręce. Jednak co jakiś czas zerkali na siebie.
Kiedy weszli do środka, Luna zauważyła walizki swoich rodziców.
- To nie możliwe? Wrócili? Tak wcześnie? - spojrzała na Matteo, który sam był zdezorientowany.
Z kuchni wyszła matka Luny.
- Mamo, co wy tutaj robicie?
- Dobrze, że już wróciłaś. Wyjeżdżamy stąd.
- Co? Dlaczego?
- Nie możemy pozwolić aby jego brat. - wskazała na Matteo. - Was więcej krzywdził. Zresztą co on tutaj robi?
- Mamo... Ja i Matteo jesteśmy parą. - przełknęła ślinę.
- Co takiego? Po moim trupie! Ty już możesz stąd iść.
- Ale mamo... - przerwał jej chłopak.
- Ma rację. Ja już pójdę. - pocałował ukochaną w czoło. - Zobaczymy się później. Do widzenia. - spojrzał na jej matkę i wyszedł.
- Co to miało być?! To mój chłopak i nie zabronisz mi się z nim spotykać! To moje życie!
- Ja chcę dla ciebie jak najlepiej!
- Nie robisz tego rozdzielając mnie z nim! On nie jest jak jego brat. - naburmuszona ruszyła w stronę pokoju.
Rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać.
- Och Lunita. - do pomieszczenia weszła jej siostra.
- Ja nie chcę go stracić. - łkała.
- I nie stracisz.  - pocieszyła ją.
- Przecież wyjeżdżamy...- przerwała jej.
- Nie. Ja i mama tylko wyjeżdżamy. Ty zostajesz z tatą. - Luna przeniosła wzrok na nią.
- Nie sądzę. - spuściła wzrok.
- Uwierz mi. Po prostu była zła, ponieważ to jego brat. Słyszałam waszą kłótnie. Przejdzie jej. Zaufaj mi. - uśmiechnęła się.
- Nie chce cię stracić.
- I nie stracisz. Kochana, zawsze tu będę. - przytuliła ją do siebie. - Za niedługo wrócę i znowu się zobaczymy. Muszę chwilę odpocząć.

"Znam Cię tak dob­rze, że zas­mu­cają mnie na­wet myśli w Two­jej głowie...
Wielką zaletą przyjaźni z siostrą jest to, że nie trzeba niczego tłumaczyć."

***
Co sądzicie o zachowaniu matki Luny? Zaakceptuje w końcu ich miłość? Jak poradzi sobie Ambar?

Czekam na wasze opinie, uwielbiam je.

Strangers • LutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz