Chapter Twenty

967 52 4
                                    

- Pomogę ci. - oznajmił Matteo, otwierając dziewczynie drzwi.
- Dam sobie radę. - odpowiedziała oschle wchodząc do środka, a następnie kierując się do salonu.
- Co się z tobą dzieje? - wydarzenie z przeszłości nie daje jej spokoju.
- William, muszę ci coś wyznać. - usiadła na ławce obok.
- Co się dzieje? - dołączył do niej.
- Błagam cię, tylko nie krzycz na mnie.
- Luna?  O co chodzi?  - wzięła głęboki wdech.
- Jestem w ciąży. - powiedziała na jednym tchu.

- Co takiego?! Powiedz, że to zwykły żart.
- William, to prawda! Będziesz ojcem!
- Nie! Masz usunąć tą ciąże! - wstał z miejsca.
- Nie zrobię tego! - również się podniosła.

- Zrobisz, bo inaczej pożałujesz tego!  Raczej twoi rodzice nie będą zadowoleni, że w wieku siedemnastu lat ich córka zaszła w ciąże. 
- Ale skoro mam pozbyć się dziecka, to muszę im wyznać prawdę!
- Nie musisz. Ja za wszystko zapłacę. - spuściła głowę i zaczęła płakać.
- Skarbie. - podniósł jej podbródek. - Jesteśmy na to za młodzi. Uwierz mi, to dobra decyzja. - przytulił ją do siebie.
- Jest coś co muszę ci powiedzieć. - Matteo usiadł obok niej, czekając na wyjaśnienia. - Teraz, co Ambar mi wyjawiła, wszystko nabiera sensu. Bał się reakcji Chrisa. - oznajmiła kpiącym głosem.
- Luna? Powiesz mi w końcu co się dzieje? - spojrzał prosto w jej oczy.
- Dobrze. - westchnęła drżącym głosem. Chłopak aby dodać jej otuchy złapał ją za ręce i posłał jej ciepły uśmiech. - Chodzi o to, że byłam w ciąży z Williamem. Jednak on kazał mi ją usunąć. Teraz nabiera wszystko sensu. Kazał mi to zrobić, ponieważ Chris mógłby mu coś zrobić i mnie. Pozbawiłam małej istoty ludzkiej życia. Jestem potworem. - z jej oczy zaczęły lecieć łzy.
- Skarbie, już dobrze. - otulił ją swoim ciałem. - Za kilka lat będziemy mieć wspólne dzieci. Obiecuje ci to. - szatynka spojrzała na niego.

- Nie bądź taki pewny swoich słów. Wszystko może się zmienić.

- Masz racje. Wszystko się zmieni. Nie będziemy parą. - dziewczyna spojrzała na niego zdezorientowanym wzrokiem. - Będziemy małżeństwem. - uśmiechnął się.
- Kocham cię Balsano.
- Wiem, Valente. Wiem. - musnął ją czule w usta.
- Chodź do sypialni. Połóż się i odpocznij, a ja zrobię ci coś do jedzenia. - posłusznie wykonała polecenie Matteo i ruszyła do pokoju.
Czasami ma wrażenie, że to wszystko to jeden wielki sen, którego zawsze pragnęła. A kiedy się obudzi, to zniknie. Po chwili do pokoju przyszedł Matteo z tacką pysznego jedzenia.

- Gotuj tak dla mnie zawsze. - musnęła go w usta.
- To przeprowadź się do mnie. 
- Żartujesz, prawda?
- Oczywiście, że nie. Mogę kupić nawet własny apartament, byle tylko abyś zamieszkała ze mną.
- Zastanowię się. - uśmiechnęła się.
- Odpoczywaj. Ja idę trochę pobiegać. - pocałował ją czule w czoło i wyszedł z pokoju.


***

Luna leżała spokojnie na łóżku. Po chwili poczuła czyjąś dłoń na swoim policzku. Z myślą, że to Matteo, otworzyła oczy i spojrzała na postać nad nią.
- Co ty tutaj robisz?! - odsunęła się na drugi bok.

- Chciałem zobaczyć jak się masz. 
- Wynoś się stąd. W ogóle skąd wiesz, że tutaj jestem?! - odsunęła się na drugi bok.
- Śledziłem was.
- Wyjdź stąd! - krzyknęła.
- Dobrze. - westchnął. - Do zobaczenia. - ruszył w stronę drzwi, jednak po chwili się zatrzymał. - Jeszcze jedno. Nie mów nikomu, że tu byłem. - palec wskazujący dał na usta, po czym zniknął.
Pozostawił przerażoną Lunę samą w domku. Matteo, wracaj natychmiast. Błagam cię.

***

Macie podejrzenia kto zjawił się w domku?

Luna w ciąży! Spodziewaliście się?

Czekam na wasze opinie, kocham je.

Strangers • LutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz