Wtorek. Luna postanowiła nie iść dzisiaj do szkoły. Nie miała siły. Stare rany nadal jeszcze krwawią. Obok niej spał Matteo. Nie chciał opuścić szatynki na krok. Luna nawet nie protestowała. Patrzyła na śpiącego bruneta. Wyglądał uroczo.
- Jeśli tak bardzo ci się podobam to zrób zdjęcie. Zostanie na dłużej. - mruczał pod nosem uśmiechając się.
- Ty to potrafisz zepsuć wszystko. - obróciła się na drugą stronę udając obrażoną.
- Oj, nie złość się skarbie. -przytulił ją do siebie mocniej, aby mieć pewność, że nigdzie mu nie ucieknie. Chciał ją pocałować jednak ta odsunęła głowę.
Wydarzenia z przeszłości jej na to nie pozwalają. Nie chce znowu zostać skrzywdzona.
- Gdzie twoi rodzice? - zapytał po niezręcznej ciszy jaka trwała między nimi.
- Wyjechali na dwa tygodnie w podróż służbową.
- Nie boisz się zostać sama?
- Przyzwyczaiłam się do bycia samotnym. - chłopak spojrzał na nią z żalem, po czym wstał z łóżka.
- Idź się ogarnąć i przyjdź do kuchni. - zażądał.
- Co ty zaś wymyśliłeś?
- Zobaczysz. - posłał uśmiech Valente i wyszedł z pokoju.
Dziewczyna niechętnie zebrała swoje ciuchy i ruszyła w stronę łazienki. Rozebrała się do naga i weszła do kabiny prysznicowej. Kiedy woda spływała po jej nagim ciele, rozkoszowała się tym. Zapomniała o swoich problemach, czuła się wolna. Jednak kiedy otwierała oczy, jej wzrok padał na siniaki, które na zawsze pozostaną na jej ciele.
Kilka minut później zeszła na dół, gdzie poczuła przyjemny zapach dochodzący z kuchni. W progu przyglądała się nagiej klatce chłopaka. Była jak w transie.
- Mówiłem ci, że możesz sobie zrobić zdjęcie. Zostanie na dłużej. - dziewczyna schyliła głowę, aby zakryć swoje rumieńce. - Podano do stołu. - kiedy spojrzała w stronę chłopaka zauważyła na stole garść naleśników. Typowe śniadanie. Dziewczyna z uśmiechem na twarzy usiadła na krześle i zaczęła jeść śniadanie. Matteo cały czas się jej przyglądał, a na jego twarz wkradł się uśmiech.
- Smakuje ci?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - spojrzała na niego. - A ty dlaczego nie jesteś w szkole?
- Mam pozwolić, żebyś została sama w domu? Chyba śnisz. - to miłe co mówisz.
- Nie jestem małą dziewczynką. Poradzę sobie.
- Nie byłbym taki pewien. - posłał jej chytry uśmieszek. Ten, którego nienawidziła. Ten, który sprawiał jej krzywdę. Ten, który przypomina jego.
Dziewczyna momentalnie wyszła z kuchni nie dziękując za śniadanie. Pobiegła do swojego pokoju i zaniosła się płaczem. Skuliła się przy łóżku. Po chwili do jej pokoju wszedł zmartwiony Matteo. Kiedy zobaczył smutną dziewczynę, od razu do niej podbiegł.
- Co się dzieje? - złapał za jej podbródek, tak aby spojrzała w jego oczy.
- Boje się. - powiedziała przez łzy.
- Nie masz się czego bać. Jestem tutaj. - przytulił ją do siebie.***
Dwójka przyjaciół leżała przez cały dzień na łóżku.
Przyjaciół? Czy oni się w ogóle przyjaźnią?
Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi. Kto o tak późnej porze dzwoni do drzwi?
- Pójdę zobaczyć kto to. - oznajmił chłopak, a po chwili już go nie było.
Luna usłyszała z salonu znajome śmiechy, więc jak najprędzej ruszyła w ich stronę.
- Cześć, a co wy tutaj robicie? - zapytała schodząc po schodach.
- Nie było cię w szkole, więc pomyśleliśmy, że wpadniemy cię odwiedzić. - zaczęła Nina.
- Jak widać masz już towarzystwo. Swoją drogą skąd ty tutaj się wziąłeś? -dokończył Gaston. Oboje nic nie odpowiedzieli tylko spojrzeli na siebie z uśmiechem wymalowanym na ich twarzy.***
Przyjaciele wspaniale się bawili w swoim towarzystwie. Po chwili usłyszeli kolejny dzwonek drzwi.
- Otworze. - oznajmiła rozbawiona szatynka i ruszyła w stronę drzwi. Kiedy je otworzyła zauważyła na ziemi paczkę. Zdziwiona wzięła ją do salonu.
- Kto to był? - zapytał Matteo.
- Nie mam pojęcia. Dostałam tylko tą przesyłkę. - odpowiedziała.
Powoli zaczęła ja otwierać, po czym wystraszona wpadła w ramiona Matteo, który stał tuż za nią. Kiedy zauważył przerażoną minę Valente, otulił ją swoim ciałem.
- Przecież to tylko zwykły pluszak. - wyciągnął go Gaston. Matteo wziął go do swojej ręki i wrzucił do rozpalonego kominka.
- "To jeszcze nie koniec. Mówiłem, że cię kiedyś znajdę". - przeczytała Nina.
- Koniec tego. Chodź spać. - oznajmił Balsano, po czym zaprowadził szatynkę do pokoju. Położył ją na łóżku, po czym ruszył w stronę wyjścia z pomieszczenia.
- Matteo, zostaniesz ze mną? Nie chce być sama. - spojrzała na niego ze łzami w oczach.
- Oczywiście, że tak. Zaraz tutaj przyjdę.***
- I co zrobimy? Przecież dobrze wiesz, że to twój brat. - zaczął Gaston.
- Wiem, dlatego zostanę z nią na noc. - odpowiedział.
- My już idziemy. W razie czego dzwoń. - pożegnał się z Gastonem oraz Niną, a następnie zamknął drzwi na klucz. Ruszył w stronę pokoju Luny, gdzie dziewczyna już słodko spała. Patrzył na nią przez chwilę, po czym położył się obok niej i otulił ją swoim ciepłym ciałem.Wyjątkowo dzisiaj dodałam nowy rozdział, ponieważ miałam go już napisanego. Co sądzicie? Czy Matteo na zawsze zostanie taki kochany? A może tylko udaje?
Czekam na wasze opinie, uwielbiam je.
CZYTASZ
Strangers • Lutteo
Fanfiction„We're not lovers, We're just strangers, With the same damn hunger. To be touched, To be loved, To feel anything at all..."