Chapter Thirteen

1.1K 53 4
                                    

To był drugi dzień w nowej szkole. Nie znała tam praktycznie nikogo. Jedynie plotki zapewniały jej małą wiedzę na ten temat. Najbardziej słyszała o chłopaku, Williamie. Wszystkie dziewczyny za nim szalały. Słyszała, że jakaś dziewczyna z jej klasy się do niego kleiła. Na jednej z imprez się przespali, przez co dał jej tylko złudne nadzieje. Widziała jak chłopak ją wyśmiewa, na co z płaczem uciekła od niego. Nie miała zamiaru tak tego zostawić. Musiała coś z tym zrobić.
- Co sprawiło, że masz aż tak duży kompleks niższości, że musisz grać na uczuciach pierwszoklasistce, aby pokazać jaki jesteś fajny i pochwalić się przy tym swoim kolegom?  Miałeś złe dzieciństwo? Mama nie pochwalała twoich rysunków, jeśli w ogóle miałeś jakiś talent, a może tatuś nie przyszedł nigdy na twój mecz?  A może nie byłeś zbyt męski w siódmej klasie i przez to cię gnębili?  W każdym razie ogarnij się i zacznij egzystować jak człowiek. Przestań łazić jak pieprzony pan wszystkiego.*

W tej chwili się nie liczyło czy chłopak ją wyśmieje czy nie. Nikt nie zasługuje na poniżenie czy cierpienie. Wystarczy jedno małe słowo aby zranić jedną drobną istotę ludzką. Chłopak przez kilka minut stał w osłupieniu, analizując każde zdanie wypowiedziane przez szatynke, po czym w końcu się odezwał.
- Jak masz na imię?
- Nie interesuj się. Jeśli myślisz, że będe kolejną panienką do zaliczenia, to się grubo mylisz. - założyła ręce na piersi.
- Jesteś tu nowa? - chłopak nie odstępował.
- Jestem i co z tego? - nie czekając na jego odpowiedź, wyminęła go, udając się w stronę szkoły.

Spoglądała na Williama opierającego się o furtkę drzwi frontowych prowadzących do szkoły i jakąś dziewczynę klejącą się do niego. Chłopak co chwilę zerkał na Lunę. Czyżby powtórka sprzed roku? Po chwili straciła widoczność na niego przez zasłonięte dłońmi oczy.
- Tęskniłaś? - szepnął jej wprost do ucha, powodując przy tym przyjemny dreszcz, który sprawił gęsią skórkę na jej ciele. Ten dreszcz, który sprawiał jej były. Od jego pojawienia się, każdy nawet najmniejszy szczegół będzie jej o nim przypominać. A dziewczyna zacznie cierpieć od nowa, gdzie nie będzie pocieszenia od Ambar. Musi sobie sama z tym radzić. Blondynka odmawiała jej spotykania się z Williamem. Jednak nie posłuchała i zapłaciła za to.
- Ambar, mylisz się co do Williama. On taki nie jest. Zmienił się, naprawdę. - okłamuje sama siebie.
- Luna, ludzie tacy jak William się nie zmieniają, nigdy. Na zawsze pozostaną takimi samymi egoistycznymi dupkami bawiącymi się uczuciami innych.
- Skąd ty to możesz wiedzieć? Nie znasz go.

Dalej będziesz zaprzeczać samej sobie, Luna? Poważnie?

- Znam go wystarczająco dobrze, aby stwierdzić jaki on jest. Nie chcę, żebyś znowu to przechodziła. Naprawdę chcesz dalej cierpieć? Naprawdę chcesz wyjazdów po różnych psychologach, którzy i tak ci nic nie pomogą?  Luna błagam cię, olej go.
- Nie. Nic o nim nie wiesz. Kłamiesz. A teraz stąd wyjdź.
- Luna, proszę...
- Wyjdź!
- Dobrze, jednak potem nie przychodź do mnie cała zapłakana, ponieważ ten dupek się już tobą znudził i wyrzucił cię na zbity pysk. - oznajmiła oschle i wyszła.
Z oczu szatynki poleciały łzy. Przez jednego pieprzonego i idealnego chłopaka straciła najważniejszą osobę w jej życiu. Ambar...

***
* - tekst należy do Noory ze skam. Bardzo chciałam go tutaj użyć. Pasuje idealnie. Niektóre rzeczy pozmieniałam, tak aby nie odgapiać wszystkiego.

Rozdział dzisiaj króciutki ale przez to, że zmęczona jestem.

Akurat już do końca tygodnia nie idę do szkoły, więc postaram się dodawać częściej rozdziały.

Strangers • LutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz