2.01

1K 59 8
                                    

Minęło pięć lat od ostatnich wydarzeń.  Matteo i Luna wyjechali do Nowego Jorku, gdzie mieszkali przez większość czasu. Również się zaręczyli jednak nikomu jeszcze tego nie mówili. Zrobią to, kiedy wrócą do Buenos Aires. Tam gdzie jest ich dom. Gdzie mają rodzinę i przyjaciół. Gdzie wszystko się zaczęło. Gdzie się poznali. Gdzie narodziła się ich miłość. Twoje miejsce jest tam, gdzie twoje serce.
- Szczęśliwa, że wracamy? - spojrzał na ukochaną.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Tam wszystko się zmieniło. Nadal pamiętam jak się spotkaliśmy.
- No wiesz, trudno tego nie zapomnieć. Jak na dużą dziewczynkę, to nie potrafiłaś chodzić. - zaśmiał się.
- EJ! - uderzyła go w ramię i odwzajemniła gest.
- Nie mogę się doczekać, aż powiem Ambar o naszych zaręczynach. - patrzyła na pierścionek.
- No chyba, że najpierw cię zabije, bo dawno cię nie widziała.
- Jestem jej siostrą, więc mnie nie zabije. No chyba, że ciebie. W końcu ciebie nienawidzi.
- Dziękuję, Valente. Dziękuję, że mi przypomniałaś aby kupić kask ochronny. - oznajmił z lekką ironią w głosie.
- Swoją drogą jak tam Gaston? Jak zareagował na ciążę Niny?
- Serio chcesz wiedzieć? - dziewczyna pokiwała tylko głową. - Zaczynał beczeć. Mówię poważnie. Chciał zadzwonić do swojej mamy, ponieważ nie dawał sobie rady. - zaśmiała się.
- A co na to Nina? - na jej imię chłopak się zaśmiał.
- Jebła mu z liścia, żeby się ogarnął. - po całym samochodzie roznosił się ich śmiech. - Czasami nie wierzę, że się z nim zadaje.
- Ty wcale nie lepszy. Zgraliście się idealnie. - chłopak spojrzał gniewnym wzrokiem na dziewczynę, co rozśmieszyło ją jeszcze bardziej.

***

- Gaston! Źle to przywiesiłeś. - spojrzała na baner. - Trochę w lewo...Nie, czekaj! W prawo... Albo nie! Lekko do góry z lewej strony. -mówiła, poprawiając ciągle ruchy Peridy.
- Simon, masz wszystko? - do Alvareza podeszła Nina z notesem, patrząc na wielkie pudełko trzymane przez bruneta.
- Tak, gdzie to dać?
- Musimy to zrobić na zewnątrz. Daj to na razie do altany. - chłopak posłusznie wykonał polecenie Simonetti i wyszedł z budynku. - Co z banerem? - podeszła do Ambar.
- Twój mąż nie bardzo sobie z tym radzi. - oznajmiła Valente.
- Nic nowego. - westchnęła.
- Ja to wszystko słyszę. - odezwał się. - Może chcesz zrobić to za mnie? - spojrzał na ukochaną.
- Czy ciebie do reszty pogrzało? Jestem w dwudziestym ósmym  tygodniu ciąży. - spojrzała na niego surowym wzrokiem.
- Ale to ja tutaj cierpię!
- Trzymaj mnie, bo urwę mu zaraz łeb.
- Usiądź na sofie i odpocznij. Ja się nim zajmę. - pocieszyła ją Valente.
- Gaston, ty pierdoło. - spojrzała na niego blondynka. - Ustaw w końcu ten baner. - odeszła od niego.
- Ustaw w końcu ten baner. - zaczął ją naśladować. - Gdyby nie Luna to bym ci dawno coś zrobił. - powiedział sam do siebie.

***

- Pomogę ci to ustawić, Simon. - blondynka podeszła do pudełka i wyciągnęła lampki. Zaczęła zawieszać je wokół altany. Natomiast chłopak rozłożył koc i położył na nim kolorowe poduszki.
- Co z tym projektorem? - zapytała Nina.
- Damy go tam. - wskazał palcem Gaston.
- W końcu zobaczę swoją siostrę na żywo po pięciu latach. - uśmiechnęła się Ambar.

***

- Gotowa? - złapał ją za rękę, stojąc przy drzwiach.
- Jak nigdy w życiu. - wzięła głęboki wdech i posłała mu uśmiech. Matteo wyciągnął swoją lewą rękę i zadzwonił dzwonkiem.
Po chwili otworzyła im blondwłosa.
- Luna! - krzyknęła.
- Ambar! - przytuliły się mocno. - Tęskniłam. - oznajmiła, nie wypuszczając jej z objęć.
- A ja za tobą, kochana. - oderwała się od niej, a następnie przywitała z Matteo. - Wchodźcie do środka. - zawołała ich gestem ręki.
Kiedy weszli, zauważyli swoich przyjaciół, z którymi od razu się przywitali.
- Nie mogę w to uwierzyć. Jesteśmy tutaj razem, ponownie. - uśmiechnęła się. - To co przygotowaliście jest piękne. - rozejrzała się dookoła.
- No ja mam nadzieję. Wiesz ile czasu zajęło mi zawieszenie tego baneru? - oznajmił Gaston z sarkazmem, a następnie został uderzony w klatkę piersiową przez Ambar i Nine, przez co Luna wybuchła ogromnym śmiechem.
- Witajcie w domu. - odezwał się Simon.

***

Dziewczyny zajęły barek z alkoholem i zaczęły go opróżniać.
- Jak tam Nina z ciążą? - zapytała Valente popijając łyka wina.
- Daj spokój. Niby ja tu jestem w ciąży, a to Gaston bardziej panikuje ode mnie. - wszystkie wybuchły śmiechem 
- Dziewczyny, muszę wam się do czegoś przyznać. - odstawiła swój kieliszek na bok, a dziewczyny czekały na jej wypowiedź zniecierpliwione. - Ja i Matteo się zaręczyliśmy. - pokazała im dłoń, gdzie znajduje się pierścionek.
- O mój boże! - blondynka złapała za jej dłoń. - Kiedy? - dopytała.
- Dwa miesiące temu, podczas naszej wycieczki do Paryża .
- Jak romantycznie. - zachwycała się Nina.
- Kiedy ślub? - zapytała Ambar.
- Jeszcze nie ustaliliśmy. Ale mam nadzieję, że będziecie moimi druhnami.
- Oczywiście. - odparły chórem.

***

- Zaręczyliście się?! Kiedy? - zapytał Simon.
- Dwa miesiące temu w Paryżu.
- Jaki z ciebie romantyk, Balsano. - oznajmił Gaston.
- Taki już mój dar. - zaśmiał się. - A ty kiedy zaręczysz się z Ambar? - spojrzał na Alvareza.
- Już niedługo. - uśmiechnął się.
- Mamy jeszcze dla was jeden prezent. - oznajmił Gaston.
- Jaki?
- Zaraz się dowiesz.

***

- Mogę już otworzyć oczy? - zapytała Luna, idąc powoli do przodu.
- Jeszcze nie. Jeszcze tylko chwilę. - oznajmiła Nina. - Usiądź.
Luna ostrożnie zniżyła się, a obok siebie poczuła silne ramiona.
- Dobrze. Możecie już otworzyć oczy. - oznajmiła Ambar.
Kiedy posłusznie wykonali polecenie blondynki, byli w szoku. Wszystko piękne zdobiło ogródek.
- Jesteście kochani. - oznajmiła.
- Poczekaj, to nie koniec. Połóżcie się wygodnie i oglądajcie. - odezwał się Gaston, a po chwili został wyświetlony film.
- Witam moich kochanych gołąbeczków. Zapraszamy was na krótki film, gdzie przedstawiona jest nasza przyjaźń oraz twoja miłość z tym dennym lalusiem. - udała zawiedzenie.
Luna - oparta o klatkę piersiową narzeczonego - była szczęśliwa. Jeszcze nigdy tak się nie czuła z kimkolwiek innym. Miała tutaj wszystko, dosłownie. Dom, rodzinę, przyjaciół. To czego od zawsze pragnęła.
Kiedy skończyli oglądać film, miała całe oczy we łzach.
- To było piękne. - oznajmiła płacząc, po czym wszyscy wtulili się w siebie.

***

- Może zrobimy sobie dziecko jak Nina i Gaston? - pocałował szyje ukochanej.
- Nic się nie zmieniłeś. Ciągle niewyżyty. - prychnęła.
- Przecież mnie znasz. - pociągnął za suwak jej obcisłej sukienki.
Obrócił ją do siebie i wbił się w malinowe usta Valente. Swoje palce wplątała w jego włosy, które pociągnęła, co sprawiło cichy jęk ze strony chłopaka. Owinęła swoje nogi według jego talii, a następnie znalazła się na łóżku. Zaczęła rozpinać guziki od koszuli nie przerywając kontaktu wzrokowego z Balsano.
Kiedy już jej się to udało, wbiła się ponownie w jego usta.
Po chwili znalazła się nad chłopakiem. Wzięła do ręki dwa końce kołdry, a następnie nałożyła na ich dwójkę.

***
I mamy drugą część.

Dużo się wydarzyło prawda?

Lutteo zaręczone.

Gastina małżeństwem i spodziewają się dziecka.

Pora na Simbar.

Czekam na wasze opinie, uwielbiam je.

Strangers • LutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz