Chapter Eight

1.4K 75 16
                                    

Luna cały dzień opiekowała się Ambar. Nie mogła jej zostawić samej. Nie po tym co przeszła. Doskonale wiedziała przez co przechodzi. Ją też to spotkało. Czujesz jak ktoś wysyłał resztki siły z twojego ciała. Przez to nie masz siły dłużej walczyć. Chcesz się po prostu poddać. Upaść i nie podnieść się nigdy.
- Ambar, przyniosłam ci śniadanie. Zjedz coś, proszę. - spojrzała na zapłakaną blondynkę trzymając w rękach tackę. Kiedy nie dostała odzewu ze strony niebieskookiej kontynuowała. - Słuchaj. Doskonale wiem co czujesz. Mnie też to spotkało i to nie raz. Codziennie mi to robił. - usiadła obok, kładąc tackę na stoliku.
- Jak to wszystko znioslaś? - odezwała się zachrypniętym głosem.
- Musiałam sobie dać radę. Wiedziałam, że kiedyś zniknę stamtąd i więcej go nie spotkam.
- Aż do teraz. I to wszystko moja wina. - pociągnęła nosem.
- Wcale nie. Nie obwiniaj się za coś czego nie zrobiłaś.
- Ale właśnie, że to moja wina. Tak bardzo zależało mi na tej imprezie. Miałaś racje aby jej nie urządzać. A ja jak zwykle źle postąpiłam. - brunetka nic nie odpowiedziała, tylko przytuliła się do swojej siostry.
Oderwała się gdy usłyszała dzwonek do drzwi.
- Pójdę zobaczyć kto to. - wstała i ruszyła w stronę drzwi.
Sama się bała kto przyszedł. A co jeśli to brat Matteo? Kamień spadł jej z serca kiedy ujrzała znajome twarze.
- Cześć. - przywitałam się. - Ambar jest na górze. Wejdźcie. - Simon pobiegł do swojej dziewczyny, natomiast Matteo został w salonie razem z Luną.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Źle. Boję się. Boję się, że tutaj wróci.
- Nie wróci.
- Co masz na myśli? - usiadła na sofie.
-Opowiedziałem rodzicom co wczoraj zrobił oraz co tobie zrobił. Zajmą się tym. - posłał jej uśmiech.
- Dziękuję ci. - przytuliła się do chłopaka.
- Mam dla ciebie niespodziankę.
- Nienawidzę niespodzianek.
- Ale ta ci się spodoba. Chodź. - wyciągnął w jej stronę dłoń.
- Nie mogę. Muszę zająć się Ambar. Nie zostawię jej samej.
- I nie zostawisz. Simon się nią zajmie.
- Sama nie wiem...
- Chodź i nie marudź. - pociągnął ją w stronę wyjścia.
Trzymając się za ręce szli przez różne alejki, jednak skręcili w stronę lasu.
- Gdzie my idziemy? Trochę się boję.
- Nic się nie bój. Ochronie cię. Zresztą to niedaleko. - posłał jej ciepły uśmiech.
Po chwili znaleźli się na pięknej polanie, a niedaleko znajdował się wodospad. Jej wzrok padł na rozłożony na małym mostku kocyk z koszykiem piknikowym.
- Tutaj jest pięknie.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. - szli w kierunku mostka.
- Skąd wiesz o tym miejscu?
- Odkryłem go miesiąc temu. Od tej pory zawsze tutaj przychodzę kiedy chce o czymś pomyśleć.
- A niby o czym? - spojrzała na niego.
- A to już - skarbie - moja tajemnica. - pocałował ją w czoło.
Para spędziła w swoim towarzystwie uroczy dzień. Byli tylko oni i nikt więcej. Żadnych zmartwień, tylko oni.
Jednak kiedyś to się musi skończyć. Było już bardzo późno i niechętnie wracali do domu. Jednak szli w przeciwnym kierunku niż dom Valente.
- Gdzie my idziemy? Mój dom jest w tamtą stronę.
- Wiem. Dzisiaj idziemy do mnie.
- A co z Ambar?
- Simon z nią zostanie na noc.
- Zaplanowałeś to! - zaśmiała się. - Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mogła mi się przytrafić. - założyła swoje ręce na jego szyi, natomiast on swoje dłonie usadowił na jej biodrach.
- Skoro jesteśmy już tutaj razem, sami...
- Do czego zmierzasz Balsano?
- Sprawisz, że będę najszczęśliwszym facetem na świecie i zostaniesz oficjalnie moją dziewczyną? - nie odrywał od niej wzroku.
- W blasku księżyca... Jak romantycznie.
- Taki już jestem. - dziewczyna musnęła jego usta zgadzając się na propozycje chłopaka. Byli po prostu szczęśliwi.
- Matteo... - oderwała się. - Myślę, że to nie najlepszy pomysł iść do ciebie.
- Dlaczego?
- A twój brat? Co z nim?
- Mówiłem, że moi rodzice się tym zajmą i już to zrobili. Zresztą chcą cię poznać. To co, idziemy? - zapytał. Dziewczyna tylko przytaknęła głową. Objął ją w pasie i ruszyli w dalszą drogę.
Kilka minut później dotarli do domu. Matteo otworzył drzwi dziewczynie jak prawdziwy gentelman.
- Panie pierwsze.
- Jakiś ty romantyczny.
- Mówiłem ci, taki już jestem. - posłał jej jeden z uśmiechów, które najbardziej lubiła.
- Luna, Matteo. Już jesteście. Jak miło mi cię poznać. Matteo dużo o tobie mówił. - spojrzała na bruneta, który drapał się po karku.
- Mi panią również.
-Jak się czujesz?
- Dobrze.
- Przykro mi z tego co zrobił ci mój syn.
- Spokojnie, to nie pani wina. Było minęło. - uśmiechnęła się.

***

- Moja mama cię bardzo polubiła.
- Tak, jest bardzo miła. - usiadła na końcu łóżka.
Matteo usiadł obok szatynki, po czym wbił się w jej malinowe usta. Dziewczyna usadowiła się na jego nogach i pogłębiła jego pocałunki.
Po chwili ściągnął z niej koszulkę i kontynuował pocałunki. Jego usta znalazły się na jej szyi robiąc przy tym malinkę. Popchnęła go na łóżko i usadowiła się na nim, natomiast jego dłonie zatrzymały się na jej pośladkach. To będzie niezapomniana noc.

****

Luna, Matteo... Co wy tutaj wyprawiacie. Jak myślicie, czy brat Matteo się zemści?
Czekam na wasze opinie, uwielbiam je.

Strangers • LutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz