59.

6.2K 913 41
                                    

Dzisiaj trochę pogadam. Na spokojnie, przy herbatce.

Także.

Kiedyś odwalałam takie coś z takim czymś bez takiego czego jdkxosk.

Tak.

Że pisałam książkę dla przyjaciółki, ale nim zaczynałam, ona ustalała, jaki chce typ i tak dalej.

Moja przyjaciółka nigdy nie określała tego, o co ją prosiłam (czas akcji, bohaterzy, gatunek) i mówiła jedynie "wszystko jedno jaka, byle była taka, że nigdy się nie kończy".

Lubiła to (o dziwo), co pisałam jako mały, niedorozwinięty glonojad, więc nie widziałam powodu, dla którego miałabym się nie zgodzić na ten jeden, maleńki waruneczek.

No ale tu pojawiał się pewien problem. Pisać książkę w nieskończoność?

Na początku spoko, ale po paru dłuuugich miesiącach miałam tego dosyć i zakończyłam ją w szybki i bardzo kulawy sposób.

Rok później historia się powtórzyła.

Dwa lata później też.

I trzy.

Kiedy w końcu podrosłam na tyle, żeby napisać coś w miarę dobrego, znowu zaproponowałam jej to, że będę "dla niej" pisać i regularnie wysyłać jej rozdziały.

Jak to ja, chciałam, żeby rzeczywiście to czytała (szmata jedna przez te wszystkie lata zrobiła się leniwa, więc nie miałam pewności, czy ruszy te swoje gałki oczne), więc tradycyjnie zapytałam jej jaką chce, a ona znów dała mi wolną rękę, oczywiście postawiając też jeden warunek.

Więc zaczęłam pisać.

Nie wiem jakim cudem, ale rzeczywiście polubiła moją historię, postacie, przywiązała się do nich i wszystko było... Fajnie.

Utrzymywałam względnie dobrą formę powieści, bo miałam pomysł (no wiadomo, co tu bez pomysłu robić, nie), ale wiedziałam, że prędzej czy później wszystko mi się, kolokwialnie mówiąc, zjebie.

A nie chciałam, żeby tak było. No bo, kurde, spoko książka. Dlaczego miałaby iść do śmieci, jak reszta?

No ale ma nigdy nie skończyć.

Na szczęście mój mózg był w tamtym okresie już prawie rozwinięty, także...

.

.

.

*napięta cisza*

*ktoś w tle klnie na kierowcę ciężarówki*

*no spadaj, Krzysiek!*

.

.

.

No.

Zabiłam głównego bohatera, zrobiłam masakrę, a później porzuciłam książkę.

I co?

Nigdy się nie skończy, bo nie zamierzam jej już nigdy do niej wrócić. 😀

Taka tam historia z dzieciństwa.

Suchar taki.

Hehe.



Wild_Lunaa no ❤️

Z życia pisarzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz