#PisarzeDziałająTakSzybko
Czyli ten. Nieśmieszna historia, która mówi o tym, że no czasami po prostu pisze się wolno... I tyle, nic nie można z tym zrobić *smutek żal depresja wszechobecna*W minione wakacje, pod wpływem różnych czynników, przyszedł mi do głowy pomysł na książkę.
Pomyślałam sobie, że jak ją skończę i poprawię, to zrobię wydruk i zaniosę go nauczycielowi od polskiego, który daaawno temu uczył mnie w podstawówce i którego bardzo ciepło wspominam.
Pewnie to dlatego, że można było z nim pogadać, lekcje nie były sztywne, a on potrafił dobrze je prowadzić i chyba nigdy na żadnej się nie nudziłam. Nawet na gramatyce, bo świetnie przeplatał ją z zdaniami... Hm, nazwę je zadaniami językowymi.
Dawał mojej klasie dużo zadań, które polegały na pisaniu opowiadań, albo były "wariacjami" na ich temat.
W sensie, na przykład wywiady z postacią historyczną, w które mogliśmy wpleść fabułę od siebie. Dawał nam wolną rękę pod wieloma względami.
No i właściwie to chyba dzięki niemu bardzo polubiłam pisanie, wszelkie jego formy. Może to dlatego, że zawsze podobało mu się (trochę skromność mi siadła) to, co naskrobałam i był do tego pozytywnie nastawiony.
*chlip*
:')
Wspomnienia.
Dobra, do czego zmierzam.
Myślałam, że samo wyobrażenie napisania całej książki i danie jej nauczycielowi, żeby zobaczył, że jednak trochę się rozwinęłam w tym, co lubię robić, da mi wystarczająco dużo motywacji, żebym skończyła ją w szybkim tempie.
Taa.
Szybkim tempie.
Szczerze, dzisiaj naprawdę na poważnie zaczęłam się bać, że on umrze, nim w ogóle dojdę do piątego rozdziału.
CZYTASZ
Z życia pisarza
RandomCzyli sytuacje, które choć raz pojawiły się w życiu każdego pisarza (albo pojawią lub brzmią znajomo)... I które zrozumie każdy czytelnik.