Rozdział 4

21.3K 1K 148
                                    

-Ty jesteś tym strasznym Alfą? -spytałam ze śmiechem. Boże ten nasz Alfa wcale nie jest taki straszny, za jakiego się uważa.

-Jestem najpotężniejszym Alfą na całej ziemi! - powiedział wściekły.

Skanowałam jego całe ciało, co prawda jego sylwetka była naprawdę potężna, ale cholera jego widok jakoś mnie nie wystraszył.

-A teraz mnie posłuchasz idioto. -zaczęłam. A ten spojrzał na mnie zdziwiony. -Mam gdzieś, że jesteś moim Alfą, czaisz? To ty wprowadziłeś głupie zasady do naszego świata i niestety od ciebie zależy czy wyrazisz tą zgodę czy też nie. Moja przyjaciółka jest człowiekiem! I ja chce mieć z nią kontakt na całe życie, a nie na chwile, więc przyszłam tu po zgode, a ty mi ją grzecznie udzielisz. -gdy skończyłam mówić, on jedynie mnie wyśmiał.

Patrzyłam jak jego ciało drży ze śmiechu, co za gość.

-Ale jesteś głupia. Jeszcze nikt mnie tak nie rozśmieszył swoją głupotą, jak ty. Myślisz, że jesteś odważna? W gębie jesteś i to widać, ale nic poza tym. Nie zdajesz sobie sprawy na jakie niebezpieczeństwo się narażasz. -mówiąc to patrzył na mnie karcącym spojrzeniem, niczym ojciec. -Miej na uwadze, że twoja przyjaciółeczka zginie. A ty nie wyjdziesz z tego lasu.

Zamarłam.

On spojrzał na mnie ostatni raz i ruszył przed siebie. Jess zginie a ja zostane w tym głupim lesie, tak nie może być, cholera. Jestem głupia mogłam z nim na spokojnie porozmawiać, wytłumaczyć całą sytułacje, a ja co, ja głupia zaczęłam go wyzywać.

Nie wiedziałam co robić. Czy iść za nim czy uciekać.

Przecież gdybym uciekła to i tak by mnie znalazł i zabiłby moją siostre.
Nie mogłam na to pozwolić.

-Sawa będziesz tu tak stała czy idziesz?- spytał stojąc przy mnie. Ale jak? Przecież on sobie poszedł.

-Skąd znasz moje imię? -spytałam odsówając się od niego na bezpieczną odległość.

-Jestem Alfą, ja wiem wszystko.

-A jakie jest twoje imię? -spytałam ciekawa. Nikt nie znał imienia Alfy, być może bede pierwsza, która go pozna.

-Myślisz, że jesteś godna aby znać moje imie? Głupia. -odezwał się kpiąco.

Starałam się trzymać język za zębami, ale ja na głowe wejść sobie nie dam.

-Głupi to jesteś ty, zasrany psycholu. -wrzasnęłam.

-Widzę, że muszę skrócić ci język.- warknął.

Popatrzyłam na niego wściekła, był tak samo wściekły jak ja, a może nawet i bardziej. Działał mi na nerwy jak jeszcze nikt inny.

-Zaraz skróce ci głowe i powiesze na tej gałązce i bede czekała, aż zjedzą cię sępy!

-Tu nie ma sępów. -odpowiedział.

-Zamknij się. -nie wytrzymam. No zaraz trafi mnie szlag. Nie patrząc na niego ruszyłam w stronę mojego samochodu.

Wychodze z tego lasu, i mam go głeboko w dupie. Nie obchodzi mnie on i to, że jest Alfą, może Alfą i jest, ale ja, go nie uwarzam.

-A ty się gdzie wybierasz?- spytał ruszając za mną.

-Nie interesuj się kundlu.

 ALFAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz