Rozdział 14

14.4K 487 29
                                    

Po spotkaniu z Jess mineło dwa dni, miałam sporo czasu na przemyślenie pewnych spraw, a konkretnie przemyślałam jedną.

Boje się godzić na to partnerstwo, ale czy mam wyjście? Z nieznaych przyczyn Alfa wybrał mnie, na swoją wybrankę życia!

Ja się nie nadaje do zostania Luną, nie mam w sobie za bardzo współczucia i matczynej miłości, a prawda jest taka że, Luna traktuję sworę jak swoje dzieci.

Nie nadaję się też na partnerkę życiową, nie w tym wieku! Ja lubie szaleć, a zostanie partnerką Alfy wiąże się ze zrezygnowania ze wszystkiego co lubię.

Na dodatek naprawdę nie mam wyboru, nie mogę pozwolić aby moi bliscy zginęli, przecież to ja się uparłam na spotkanie z nim, wszyscy mi odradzali, ale ja i tak musiałam.

To teraz mam.

Siedziałam właśnie w jakimś barze, była dość wczesna pora, dlatego nie było tu tłoku. Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonioncy telefon.

Nieznany numer.

-Halo-odebrałam po na myśle. Coś czuje, że to nie kto inny jak Alfa.

-Sawa!-zawarczał- gdzie ty jesteś? Miałaś podjąć decyzje nie pamietasz? -darł się jak psychol.

Przekrenciłam oczami i wziełam łyk mojego ukochanego piwa.

-Kundelku, aż tak bardzo ci na mnie zależy? -spytałam i powiem szczerze, że sama do siebie zaczełam się uśmiechać.

Debilka.

-Nie igraj z ogniem mała, podjełaś tę cholerną dezyzje? -spytał.

-Tak, zgadzam się-powiedziałam, ale nie dane było mi dokończyć bo ten pies mi przerwał.

-Wiedziałem! Jesteś aż tak łatwa?-spytał, a we mnie się aż zagotowało.

Ten idiota podnosi mi ciśnienie odraz na 150, nie wystrzymam. Chyba jeszcze mnie nie zna, nigdy w życiu nie zgodziłabym się, nie mając nic w zamian.

-Psie zgadzam się, ale na moich warunkach. -powiedziałam i byłam z siebie bardzo dumna, bo przez chwile było słychać ciszę w suchawce.

Szach, mat.

-Ty jeszcze chcesz mi warunki stawiać?

-Właśnie tak, jeżeli się zgodzisz to jeszcze dzisiaj będę u ciebie.

-Więc słucham?- o tak byłam wygrana.

-Po pierwsze nie zabronisz mi spotykania z przyjaciólką oraz rodziną, po drugie nie będziesz mnie poniżał ani bił, po trzecie masz mnie traktować z szacunkiem i na równi ze sobą i po czwarte, skoro bedziemy partnerami to chce abyśmy mieli prawdziwy związek.- powiedziałam na jednym wdechu.

Cholera powiedziałam to wszystko.

-Dlaczego, aż tak ci na tym zależy?-spytał. Czułam, że jest w nie małym szoku.

-Po prostu skoro mam być twoją partnerką na całe życie to na moich zasadach. -powiedziałam.

Z telefonem przy uchu wypiłam duszkiem zawartoś butelki, zapłaciłam barmanowi i ruszyłam do wyjścia.

-Jesteś odważna, zobaczymy na jak długo.-nie boje się ciebie dupku.

-Na całe życie.- i się rozłonczyłam.

Czas pakować manatki i ruszać do nowego miejsca, postaram się niewdać w żadne kłopoty, przecież robie to dla rodziny.

Ale znając mnie i mój język, to słabo mi pójdzie.

 ALFAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz