Rozdział 30

10K 370 28
                                    

Patrzyłam na Williama, który wyczekiwał ode mnie odpowiedzi. Cholera, dlaczego teraz? Nie chciałam, aby dowiedział się tak i w takich okolicznościach.

-William odpowiem ci, ale najpierw chce abyś porozmawiał ze swoją mamą, ona na ciebie czeka i bardzo cię kocha.- powiedziałam i pociągnęłam go za rękę do domu.

-Sawa to zły pomysł, sporo czasu minęło odkąd rozmawialiśmy, gdyby nie twoja obecność tu, to mnie tym bardziej by tu nie było. -powiedział i stanął w miejscu.

Czuję, że muszę pomóc im odbudować swoją relację, to co było poszło w zapomnienie, moim zdaniem to William wyrządził większą krzywdę Stephanie niż ona jemu. Ona potrafiła mu wybaczyć, niech on też to zrobi.

- William to twoja mama, to co było już nie wróci, ona cie kocha i ci wybaczyła, bardzo za tobą tęskni powinieneś z nią porozmawiać jak syn z matką, a nie jakby była twoim największym wrogiem. -powiedziałam i spojrzałam na niego czule.- Najwyższy czas abyś pozwolił sobie na szczęście Will, ona też będzie szczęśliwa, tyle czasu na ciebie czeka.

Widziałam wahanie w jego oczach i ból, on też za nią tęskni, ale wmawia sobie i innym, że tak nie jest, przy okazji raniąc tym siebie i Lunę, moim zdaniem to duma Williama nie pozwoliła im na szczęście.

-Sawa, ona była z człowiekiem rozumiesz?- wysyczał. Jest aż tak bardzo uprzedzony do ludzi, to już robi się wkurzające.

-William ludzie są dobrzy, zrozum to oni nie są żadnym zagrożeniem dla wilkołaków. -powiedziałam przekonując go też o zmianie decyzji jeżeli chodzi o zabicie rasy ludzkiej.- Żyją swoim życiem, swoimi zasadami, swoją pracą, oni też mają swoje życie i nikomu w tym nie przeszkadzają.

-Przez nich wilkołaki łączą się z ludźmi, są razem z nimi w związkach, kilka rodzin ma nawet dzieci z ludźmi, to niedopuszczalne. -powiedział i widziałam, że temat o ludziach mocno go denerwował.

-Will jeżeli wilkołaki znajdują swoją bratnią duszę, wtedy nic nie liczy się dla nich poza tą jedną osobą, wilkołaki łączą się w pary z ludźmi tylko wtedy kiedy nie mieli tyle szczęścia aby znaleźć mate.- wytłumaczyłam mu.

Byłam pewna, że dobrze o tym wiedział i nie był to prawdziwy powód dla którego chciał zabić ludzi, a było to nieślubne dziecko jego matki. Nie mogłam pozwolić aby zabił ludzi, w tym Jess.

-Proszę cię porozmawiaj ze swoją mamą, wybacz jej, widać, że ty też za nią tęsknisz.

-Chodźmy.-powiedział i ruszył do domu. Udało się, teraz tylko szczera rozmowa i jedną rzecz będę miała z głowy, pomogę ukochanemu zmienić swoje drastyczne życie.

Weszliśmy do posiadłości Stephanie i ruszyliśmy do salonu, w którym siedziała jego matka i ocierała łzy z oczu, gdy nas zobaczyła widziałam nie małe zaskoczenie na nasz widok, ale i też ulgę.

-Sawa nic ci nie jest dziecko?-spytała gdy stanęłam obok niej. Spojrzała uważnie na moją twarz i ciało szukając zapewne uderzeń Williama.

-Nie Stephanie wszystko ze mną dobrze.-powiedziałam uśmiechając się do niej szczerze. Ta kobieta miała w sobie tyle miłości.

-Cieszę się.-powiedziała i odwzajemniła mój uśmiech.

-Mamo?-obie odwróciłyśmy się w stronę Williama. Ja z uśmiechem, a jego mama ze strachem. Bała się kolejnego odrzucenia.

-Tak synu?-spytała z wahaniem.

William podszedł do niej i wyciągnął swoją dłoń, Stephanie z wahaniem ujęła dłoń syna. I tak o to Sawa doprowadziła do szczerego i pełnego miłości uścisku syna i matki.

-Tak bardzo cię kocham Williamie, jesteś dla mnie wszystkim i tak bardzo tęskniłam.-powiedziała a jej łzom nie było końca.- Jesteś moim synem i zawsze będę cię kochać, rozłąka z tobą była dla mnie jak cios nożem prosto w serce, kocham cię nie zapominaj o tym. -powiedziała i ucałowała czoło Willa.

-Też cię kocham mamo..-powiedział z wahaniem.-I przepraszam.

Widząc tą miłość i łzy matki, jej wypowiedziane słowa, które zapewne chciała powiedzieć już wcześniej, sama uroniłam kilka łez.

-Mamo wszystko będzie dobrze, obiecuję, ale chciałbym porozmawiać z tobą jutro na osobności, może pójdziemy na jakiś obiad?-spytał.

Miał racje musieli wyjaśnić sobie wszystko w cztery oczy, w końcu minęło sporo czasu od ich ostatniej rozmowy, musieli wszystko nadrobić.

-Oczywiście synu, bardzo jestem teraz szczęśliwa. -powiedziała i widziałam jak bardzo była zadowolona.- Sawa kochanie dziękuje gdyby nie ty, to spotkanie nie miałoby miejsca. Jesteś cudowną osobą, William powinien doceniać skarb który ma przy sobie. -powiedziała a mi zrobiło się cieplej na sercu.

Chciałabym, żeby tak było i żeby William też tak uważał.

-Nie ma za co.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.

-Będziemy się zbierać mamo, muszę jeszcze porozmawiać z Sawą. Do jutra. -powiedział i oboje pożegnaliśmy się z jego matką i ruszyliśmy do samochodu.

Cholera, chce ze mną rozmawiać, wydaje mi się, że ucieszy się, że darzę go szczerym uczuciem, dotąd mi nieznanym, pragnę jego dobra i szczęścia, wydaje mi się, że już mu to udowodniłam teraz i będzie zadowolony.

Obije stanęliśmy przed jego samochodem, jednak zamiast do niego wsiąść on stanął przed nim i czekał nie wiem na co.

-Więc odpowiesz na moje pytanie?-spytał opierają się o samochód. Naprawdę w takich okolicznościach mam wyznawać mu miłość?

Przytuliłam się do jego ciała, czułam się przy nim dobrze, był jaki był, ale mi pasował, zakochałam się w draniu.

-Jaka odpowiedz by cię zadowoliła?-spytałam śmieją się.

Boże ten dzień nadszedł, w końcu wyznam mu prawdę. Powiem, że go kocham, mocno.

-Myślę, że nie chciałbym abyś teraz mi mówiła, jaka to jesteś we mnie zakochana.- serce mi pęka.- Wydaję mi się, że to za wcześnie.- drugi nadchodzący niewyobrażalny ból łamanego serca.- Prawda?-spytał.

Mój świat się zawalił. Kochaj mnie Williamie. Proszę. Nie rób mi tego. Powiedz, że żartujesz. Will, ja cię kocham.

-Prawda.- powiedziałam i wiedziałam, że właśnie umarłam.

 ALFAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz