Rozdział 27

9.5K 336 4
                                    

Następnego dnia wstałam wcześnie rano aby zrealizować swój plan. Nie interesuje mnie czy zostanę ukarana przez Willa, za to co planuje, ale jednego jestem pewna muszę poznać  prawdę, zanim Will pozna mój plan.

Rano oznajmiłam, że mam zamiar odwiedzić rodziców i dlatego teraz siedzę w samochodzie w moim rodzinnym mieście, ale nie dlatego, że jadę do rodziców, mam zamiar porozmawiać z tą Mią i spotkać się z rodzicami Willa.

Przyznam szczerze, że się waham, szczerze mówiąc boje poznać się prawdy, boje się, że to wszystko doprowadzi do czegoś bardzo złego. Ale jak mawiają, bez ryzyka nie ma zabawy.

Wybrałam numer najpierw Mii.

-Halo?- usłyszałam miły głos po drugiej stronie telefonu. Cholera.

-Czy rozmawiam może z Mią?-spytałam. Stres, stres.

-Tak, kto mówi?- A jednak to ona. Czy on naprawdę ma żonę?

-Jest może pani żoną Williama?-zadałam pytanie, które najbardziej mnie nurtuje.

-Nie i nie mam zamiaru z panią rozmawiać, proszę nie dzwonić na ten numer już nigdy więcej.

-Rozumiem Mia, jestem Sawa obecna partnerka Willa. Mam kilka pytań, porozmawiasz ze mną?-spytałam uprzejmie.

Muszę dowiedzieć się prawdy, dlaczego już ze sobą nie są czy łączy ich coś jeszcze, a może mają dzieci. Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi.

                                  *

Po godzinnej rozmowie z byłą żoną Williama byłam w ogromnym szoku. Ich ślub był tylko dla zmyłki, chcieli okłamać rodziców Willa, którzy wywierali na nim presję, żeby znalazł swoją mate, dlatego Mia przyjaciółka Willa postanowiła udawać jego kobietę i tak się zaczęło.

Wzięli ślub nikogo nie informując, rodzice sami się dowiedzieli. Zamieszkali razem aby nie wzbudzać żadnych podejrzeń, niestety Mia była omegą i była przed 30 dlatego po pewnym czasie znalazła swojego przeznaczonego i chciała opuścić Williama i być z ukochanym, niestety jemu odbiło wybił watahę jej przeznaczonego i na dodatek pobił Mię, zabrał im wszystko co mógł, wtedy pozwolił im odejść.

Mój facet jest jakimś cholerym zakompleksionym psychopatą. Może ma żal, że nigdy nie odnalazł swojej przeznaczonej? Nie wiem. Jestem w czarnej dupie i nie wiem co myśleć.

Zostali rodzice Willa, z nimi chciałam się spotkać osobiście, dlatego uruchomiłam samochód i pojechałam pod wyznaczony adres, pół godziny drogi stąd.

Czuje, że bardzo dużo kryje się za poczynaniami Willa i jego cholernymi tajemnicami, nie rozumiem też, dlaczego nie pokazuje się swoim wilkom , to jego stado potrzebują prawdziwego przywódcy i Luny.

Jeszcze tak bardzo nienawidzi ludzi, zapewne to wina matki Willa, która miała romans z człowiekiem, ale tego też nie jestem w stu procentach pewna, to tylko moje przypuszczenia, mam nadzieję, że zechce ze mną porozmawiać.

Zgasiłam silnik przed ogromną posesją, piękny ogród wokół i na środku ogromny biały dom. Cudownie. Przed bramą stali uzbrojeni strażnicy, wcale mnie to nie dziwi.

-Przekażcie Lunie, że jestem partnerką Williama i chce z nią rozmawiać.- powiedziałam do jednego z nich, wszyscy popatrzyli na siebie nie wiedząc co zrobić, dopiero jeden z nich ruszył głową i poszedł do swojej Luny.

Wszędzie wilkołaki, same Bety, nie czuję w ogóle omeg, czyli jest to bardzo silne stado, stworzone z najsilniejszych wilkołaków.

-Masz szczęście, że czuć od pani Alfę, bo byśmy cię nie wpuścili.-powiedział jeden z nich po czym otworzyli bramę.

Dzięki Will za pomoc.

-Luna Stephanie wyczekuję cię w salonie, jest bardzo zaskoczona prawdziwą partnerką Alfy.-powiedział facet w mundurowym uniformie i z bronią w ręku. Obawiają się mnie.

-Dlaczego zaskoczona?-spytałam. Stanęłam przed drzwiami prowadzących do pięknej posiadłości.

-Nie ty pierwsza podajesz się za partnerkę naszego Alfy.-powiedział i zaczął iść w stronę bramy zostawiając mnie samą przed tymi cholernymi drzwiami. -Jeszcze jedno Luna nie lubi czekać.

Świetnie, sama na spotkaniu z teściową.

 ALFAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz