Rozdział 20

13.3K 468 26
                                    

Stałam pośród drzew i płakałam, obejmowałam się rękami, chciałam choć przez chwile, nie czuć tego co pięć minut temu. Złamał mnie. Zniszczył resztki mojej odwagi i uraził moją dumę.

Potraktował mnie jak rzecz, którą może wsiąść  kiedy chce i zrobić co chce.

Jestem kobietą, jestem człowiekiem! Nie ma czegoś takiego faceci nie są lepsi, muszą nas szanować, bo na to zasługujemy.

Will mnie zniszczył, zniszczył wszystko co miałam, zniszczył to co czyniło mnie wyjątkową, mój charakter, a co najgorsze moją psychikę.

Mam dwie dusze, wilczą i ludzką, co z tego, że wilcza go kocha, ale ja go nienawidzę.

Nie przejmowałam się, że płacze jak dziecko, miałam powód, on był temu winien. Chciałam normalnego partnerstwa, a nie na siłę.

Teraz nie mam wyboru i muszę z nim żyć, nie mogę go ani zabić, ani zostawić. Moje serce tego nie wytrzyma.

Pieprzone partnerstwo.

-Sawa co się stało?-spytał jakby nic się nie stało. On jest tępy czy tylko udaje.

Spojrzałam na niego jeszcze bardziej zaczęłam płakać, czułam się zmęczona, czułam, że moje ciało jest jak z porcelany, czułam się tak jakbym miała się zaraz rozpaść i już nigdy nie wstać.

Jak on mógł?

-Ty się stałeś.-powiedziałam. Ledwo było mnie słychać.

Powolnym krokiem naga i zniszczona, ruszyłam do jego wielkiego domu. Nie miałam na nic siły, chciałam zasnąć i nie wstać.

Will złapał mnie za ramię i obrócił w swoją stronę, był wściekły.

Jasne on jest wściekły, a ja nie mam nawet siły go opierdolić.

-Jesteś teraz moja.-powiedział a jego ręka zaczęła łamać mi ramię.-Nie chce żadnych humorów i kręcenia nosem, masz być dobrą Luną i partnerką, masz teraz obowiązki, które masz wypełniać i w dupie mam twoje uczucia. Jutro osobiście zrobie zebranie na którym cię przedstawię.-powiedział po czym puścił mnie.

Złamał mi rękę. Ten debil nie wie, że gdy wilkołaka psychika jest słaba, to nie regeneruje się jak trzeba, wtedy jesteśmy słabi w czymkolwiek.

On chce abym była dobrą Luną i partnerką, wypełniała swoje obowiązki, faceci to dzikie psy, które zagryzają przy najbliższej okazji.

Ruszyłam do domu i skierowałam się na piętro, na którym powinien być pokój Luny.

Pokój Luny nie został ot tak zrobiony, ten pokój ma służyć do celu ukarania swojego partnera, do spokoju i rozmyśleń, w pokoju Luny nie ma prawa przebywać jej partner. To jak oaza spokoju, tylko dla ciebie.

Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, pokój był zrobiony w biało-kremowych barwach, na środku znajdowało się sporej wielkości łóżko, po bokach dwie nocne szafki, na przeciwko łóżka znajdowała się duża szafa z lustrem, koło okna mała kanapa i fotel. Pokój miał też w środku łazienkę co było mi na rękę, bo nie będę musiała go oglądać.

Otworzyłam szafę i było tam sporo ubrań, zapewne dla mnie, bo były w moim rozmiarze. Wzięłam sobie komplet czarnej bielizny i długą białą bluzę do kostek i stopki.

Umyta i ubrana rozczesywałam włosy, aż nagle usłyszałam wołanie mojego imienia.

Cholera, zbliża się tu i znów zaczęłam płakać, samo pomyślenie o nim sprawia mi tyle bólu.

Drzwi otworzyły się a w nich stanął on, ubrany w czarne spodnie od garnituru, biała koszula, włosy miał w nieładzie, gdzie on się wymiera.

Moje serce zabiło mocniej na jego widok, chciałam aby mnie przytulił, przeprosił i zapewnił, że teraz będzie inaczej, że pokochamy siebie. Chciałam go blisko.

On spojrzał na mnie gniewnie.

-Co tu robisz?-spytał. Nie mógł wejść bez pozwolenia.

Kocham to pomieszczenie.

-To teraz mój pokój.- i znów szept.

-Wpuść mnie Sawa, musisz być blisko mnie, dobrze wiesz, że wilczyce odczuwają to gorzej, musisz być teraz przy mnie.-powiedział nalegając.

Wiedziałam o tym, każda świeżo oznaczona wilczyca, musi być kolo swojego samca, musi go czuć, czuć jego zapach, inaczej wariują.

-Nie chce.-powiedziałam.-Nie mogę na ciebie patrzeć.

Widzę, że moje słowa go zabolały, za to mnie bolą jego czyny.

-Nienawidzę cię.-powiedziałam.

Kłamstwo które sprawiło mi ból, ale nie tylko mi.

 ALFAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz