Rozdział 36

10.8K 324 34
                                    

Obudziłam się w ramionach Williama, byłam szczęśliwa jak nigdy dotąd, czułam, że teraz wszystko będzie układać się dobrze i nasz związek będzie pełen miłości, on też mnie kocha. Powiedział to i byłam w tamtym momencie najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.

Spojrzałam na zegarek i było już po dwunastej, trzeba wstać i się ogarnąć, chce zobaczyć jak idzie budowa domu głównego.

-Will.-zaczęłam go budzić. William zawsze wstaje wcześnie rano, dzisiaj nie mogę go nawet dobudzić, wiem, że to przez to, że nie wysypiał się przez ten czas kiedy byliśmy osobno.-Will wstawaj.

Z niezadowoleniem otworzył oczy i odrazu nasze spojrzenia się spotkały, widziałam w jego oczach iskierki radości, kocham jego spojrzenie.

-Cześć kochanie.-przywitał mnie pocałunkiem w usta.

-Hej, jest już dwunasta czas wstać.-powiedziałam i pocałowałam go jeszcze raz, uwielbiam jego usta.

Wstałam z łóżka i ruszyłam po jego koszulkę, założyłam ją i postanowiłam, że zrobię nam śniadanie.

-Zrobię nam śniadanie do łóżka.-powiedziałam do niego i widziałam jaki zadowolony był.

-Kocham cię.-odpowiedział gdy otworzyłam drzwi z zamiarem ruszenia do kuchni, pech był taki, że nasze mamy przechodziły obok naszych drzwi i słyszały jego wyznanie miłości.

Widziałam szok na ich twarzy, po chwili jednak zmieniły się w pisk zadowolenia i obie zaczęły mówić jakie to one są zadowolone i szczęśliwe, że się kochamy i wszystko z nami dobrze.

-Mam nadzieję, że za niedługo zostanę babcią.-powiedziała moja mama, a Stephanie przyznała jej rację.

-Jestem za młoda.-powiedziałam już lekko zirytowana. William jedynie śmiał się ze mnie w najlepsze.

-Kochana w twoim wieku wilczyce mają już dzieci.-powiedziały obie. Dobra to prawda, że wilkołaki zaczynają dość wcześnie praktycznie ze wszystkim, ale to nie dla mnie. Nie teraz przynajmniej.

-Kochane, nie teraz okej. Poczekacie sobie.-powiedziałam i chciałam już iść do tej cholernej kuchni.

-Skąd wiesz, że już nie nosisz w sobie juniora Williama.-powiedziała Stephanie i obie ruszyły w swoją stronę. Odwróciłam się w stronę Williama zszokowana ich zachowaniem.

-William czy ty to słyszałeś.-nie dowierzałam. William spojrzał na mnie dość niepewnie i wiedziałam, że już coś jest nie tak.

Życie lubi ze mnie żartować, kilka godzin byłam tylko szczęśliwa i znów musiało się wszystko spierdolić.

-Sawa?-spytał. Zaczęłam myśleć sobie o tym wszystkim, o ciąży. Ja w ciąży dobry żarty, naprawdę.

-Co William?-spytałam wkurzona. Nie wiem skąd u mnie ta nagła zmiana, po prostu jestem cały czas podenerwowana, pewnie dlatego, że zbliża mi się okres.

-Sawa spokojnie.-powiedział i podszedł do mnie obejmując mnie. O co mu chodzi?

-Idę robić śniadanie, mam gdzieś co mówią.-powiedziałam ruszając do kuchni.

Postanowiłam przygotować tosty, jajecznicę, kanapki ugotowałam też kilka kiełbasek, herbata, kawa, sok, do wyboru do koloru, będzie miał w czym wybierać. Nałożyłam wszystko ładnie na tacę i ruszyłam z powrotem do pokoju.

William siedział na łóżku w samych spodniach, przecież koszulkę mu ukradłam.

-Kochana ale pachnie.-powiedział zachwycony i wziął ode mnie tacę.
Usidłam obok niego i zaczęliśmy jeść w ciszy.

 ALFAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz