Rozdział 6

19K 823 117
                                    

Patrzyłam na wściekłego wilkołaka i miałam chęć uciekać jak najdalej od niego. Pierwszy raz żałowałam, wypowiedzianych prze ze mnie słów.
Był gotów mnie rozszarpać.

Jego pięści zaciskały się tak mocno, zabiłby mnie jednym ciosem. Boże, ale ze mnie idiotka. Szybko cofnełam się w stronę drzwi. Musze uciec.

-Gdzie się wybierasz, co??- jego ryk rozniósł się po całej posiadłości. Skuliłam się, pierwszy raz się tak bałam. Ostrzegał mnie, że może mnie zabić w każdym momencie, a ja głupia musiałam mieć za długi język.

-W-wracam do domu..-chciałam wydusić coś z siebie, w stylu zamknij ryj i nie rycz, ale coś mnie blokowało.

Jego władza.

-Nigdzie nie pójdziesz! A teraz do mnie.- wydał rozkaz. A ja jak wbita w ziemnie nie mogłam się ruszyć.

Cholera jasna, pieprzony Alfa. Jak ja nienawidze facetów. Nie mam zamiaru pokazywać, że się boje, pewnie i tak wyczół mój strach, ale niech się jebie.

-Wracam do domu i koniec kropka.-tym razem wydarłam się i ja.

Szybko znalazł się obok mnie i jednym ruchem złapał mnie za szyję, lekko ściskając.

Co on do jasnej anielki robi? Udusi mnie? Tak umrę? No co to, to nie.

-Zabieraj te łapy, psie.- wyrwałam się z jego uścisku i dopiero teraz zauważyłam jak bardzo byłam przy nim mała, górował nade mną wzrostem, postórą oraz siłą. Przystojny też jest.

-Jestem wilkołakiem gówniaro i uważaj na słowa , bo odgryzę ci ten język i w końcu się zamkniesz! -odpowiedział wściekle.

-Ale jesteś wkurwiający.- mówiąc to otworzyłam drzwi i wyszłam.

Nie mogę tu zostać, bo albo mnie zabije, albo zdominuje. A tego nie zniosę. Wolałabym umierać w męczarniach niż, być zamykaną w klatce przez zazdrosnego psychopatę.

-Stój gdy do ciebie mówie! - krzyczał za mną. Szłam na oślep, nawet nie wiedziałam gdzie co jest i jak wyjść z tego labiryntu. -Rodzice nie nauczyli cię, że jak się z kimś rozmawia, to nie odwraca się do niego plecami.

-A twoi nie nauczyli cię, że nie grozi się gościom śmiercią, lecz traktuje się ich z szacunkiem? -mówiłam i rozglądałam się dookoła.

Stał za mną i wiedziałam, że ocenia moją figurę, bezczelnie wlepiał swój wzrok w mój tyłek i naprawdę miałam chęć podejść i go delikatnie uderzyć.

-Nie obchodzą mnie inni. To wy macie mi oddawać szacunek inaczej zginiecie.

Odwóciłam się w jego stronę i powiem szczerze, że zaciekawiło mnie to, skoro każdy ma mu oddawać szacunek, a ja tego nie robie, to czemu do tej pory nie zostałam zabita.

W co ten pies gra?

-Dlaczego mnie nie zabiłeś?-spytałam.

-Co?- spytał lekko zmieszany. Nie spodziewał się pytania z mojej strony, a to dobrze, przyjemnie się patrzy na tę jego zdziwioną twarzyczkę.

-Dlaczego mnie nie zabiłeś? Ja wcale nie oddaje ci szacunku!- cwany uśmieszek wkradł się na moje usta.

-Nauczę cię za chwilę dyscypliny, spiorę twój tyłek tak, że przez tydzień na nim nie usiądziesz. -odpowiedział ruszając w moją stronę.

Automatycznie zaczęłam się cofać, on jest chory na mózg.

-Wal się.

-Za chwilę, kochanie.

 ALFAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz