Anabell
– Nie mogę uwierzyć w to, że twój ojciec wrócił do Damford i aresztował cię. – Alice nie ukrywa zszokowania, po wczorajszej sytuacji. – Co z nim jest nie tak?
– Wszystko. – odpowiadam, gdy siadamy przed salą lekcyjną. – Zastanawiam się nad zadzwonieniem do matki.
– Chcesz tu sprowadzić drugiego szatana? – przyjaciółka wytrzeszcza oczy. – Wiesz, że jeżeli ona przyjedzie, to razem z nią rodzice Shane'a, a uwierz mi, że on nie chce powrotu ojca.
– Co innego mogę zrobić? On mi nie da spokoju. Wie gdzie mieszkam, z resztą to by się nawet nie ukryło... Do tego przyjaźni się z burmistrzem. Alice, moim jedynym ratunkiem może być tylko matka.
Odwracam się, widząc zaniepokojony wzrok dziewczyny. Za nami stoi Shane, który najprawdopodobniej słyszał całą rozmowę.
– Po prostu zrób to, co uważasz za słuszne. – stwierdza chłopak, ukazując smutek.
Wiem, że jego kontakty z ojcem nie należą do najlepszych, ale w dalszym ciągu jest lepiej niż w moim przypadku. Jego tata nie jest szeryfem...
Na długiej przerwie, schodzę do szatni, by zadzwonić do matki. Już od dawna nie kontaktowałyśmy się ze sobą. Przez moment przyglądam się jej numerowi, zastanawiając się czy to na pewno dobry pomysł. Jeśli ona wróci do Damford to zostanę wciągnięta w największą burzę, jaką widziało to miasto.– Halo? – odbiera kobieta, a ja mam ochotę się rozłączyć.
– Cześć... mamo... – zastanawiam się co mam jej powiedzieć.
– Miło, że dzwonisz. – w jej głosie jest coś innego, czego nie mogę rozszyfrować. – Co słychać?
– Mam problem.
– Ile potrzebujesz? – pyta, myśląc, że chodzi mi o pieniądze. Chciałabym, żeby o nie chodziło...
– To inny problem, mamo. Poważniejszy... Ojciec wrócił do miasta i na swoje stanowisko. Wczoraj aresztował mnie.
Zapada cisza. Słyszę jak jej oddech staje się cięższy. Te informacje, wytrąciły ją z równowagi. Jestem pewna, że właśnie zaciska swoje wymalowane usta, starając się stłumić przekleństwa.
– Zrobię co w mojej mocy, Anabell. – stwierdza, po czym rozłącza się.
Nie jestem pewna czy mogę liczyć na jakąkolwiek pomoc z jej strony. Warto jednak było spróbować.
Przerwa niedługo dobiegnie końca, więc ruszam pod salę lekcyjną. Mam wrażenie, że każda mijana osoba obgaduje mnie i przygląda się uważnie. Plotki w tym mieście stanowczo za szybko się rozchodzą.– Jest i nasza kryminalistka! – woła Carmen, gdy docieram na miejsce. – Już chcieliśmy składać się na kaucję dla ciebie, tak na wypadek, gdyby twój tatuś znów postanowił cię aresztować. Ciekawa ta twoja rodzinka.
– Gówno wiesz o mnie i mojej rodzinie. – warczę zaciskając pięści.
– Spokojnie, skarbie, bo będę musiała poinformować twojego tatusia. – Carmen nie daje za wygraną, próbując wytrącić mnie z równowagi.
Dobrze wiem, że właśnie na tym jej zależy.
Nagle czuję czyjąś dłoń na ramieniu, a gdy odwracam się, widzę Blackwooda. Cieszę się, że to on.– Och, Shane Blackwood, dzielny rycerz na białym rumaku. – Carmen obdarowuje nas najbardziej sztucznym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałam. – Nie poznaję cię. Jeszcze przed wakacjami, sam byś ją wepchnął do celi, a teraz? Specjalnie podkładasz się Szeryfowi, żeby nie zostawiać jej samej? Szkoda mi was.
CZYTASZ
Szklany Dom
RomanceZakochiwałem się w niej. Każdego dnia coraz mocniej. Obserwowałem jak szczęście wchodzi do jej życia i to za moją sprawą. Uczucie nienawiści zaczęło znikać, choć wciąż nie mogłem się pogodzić z tym, że to właśnie Anabell Adams skradła moje serce. W...