SHANE
Leniwie ziewając wychodzę z pokoju i kieruję się do kuchni. Już w połowie schodów, do moich nozdrzy dociera przyjemny zapach świeżo smażonych naleśników. Im bliżej pomieszczenia jestem, tym lepiej słychać muzykę grającą z radio, które niedawno zostało przytargane z domu babci Adams. Stare radio pamiętające czasy młodości dziadka oraz babci, gra lepiej niż niejeden nowy sprzęt. Cicho uchylam drzwi, by móc jak najdłużej rozkoszować się cudownym widokiem. Patrzę jak jej biodra kołyszą się w rytm muzyki, lewa ręka wykonuje niezgrabne ruchy, gdy prawa trzyma patelnię. Chwilę później naleśnik obraca się w powietrzu.
Wciąż nie mogę uwierzyć jakim jestem szczęściarzem. Po tak wielu upadkach, my wciąż potrafimy pomóc sobie by wstać. I iść u swego boku, wspierając się w nawet najdrobniejszych momentach naszego wspólnego życia. Jest moim największym skarbem, szczęściem, którego nie potrafię jeszcze pojąć.
Patrzę na Anabell Adams – moją jedyną prawdziwą miłość oraz mego największego wroga.
Każdego dnia zakochiwałem się w niej coraz mocniej. Zagłębiałem się we wszystkie łączące nas sytuacje, rozkoszując się każdą wspólną chwilą. Tonąłem w uczuciach przepełniających nas do granic możliwości. Tak bardzo skrajnych oraz odległych od siebie... Bo im mocniej starałem się obdarować ją nienawiścią, tym bardziej miłość wkradała się do mojego serca. Byłem na tyle samolubny, by pociągnąć ją za sobą i patrzeć jak wraz ze mną zatapia się w morzu skażonych uczuć. Łamałem jej kruche serce na tysiące drobnych kawałków, wiedząc, że nigdy nie dam rady go posklejać. Mimo to ona zawsze czekała. Wierzyła w nas i tylko dzięki temu, teraz mogę znów żyć u jej bogu, napajać się jej radością. Być powodem tego cudownego uśmiechu.
Teraz również rozumiem, że zawsze byliśmy tacy sami. Tak bardzo baliśmy się stracić siebie, że wspólnie spadaliśmy na dno. Niekończące się dno. A ratunkiem okazała się rozłąka. Kilka lat bez niej trwało wieki, ale tylko dzięki temu zrozumieliśmy, że to nasza droga i nasze przeznaczenie.
– To jakiś nowy zwyczaj? – z zamyślenia wyrywa mnie jej głos. – Każdego ranka będziesz tu stał i gapił się jak robię śniadanie?
– A potem będę odwoził ciebie do pracy i sam ruszał na służbę. – uśmiecham się i podchodzę do niej, by móc znów skosztować jej słodkich ust.
Kilka tygodni w Damford naprawiło naprawdę wiele. Moje stosunki z Anabell doszły w końcu do ładu. Wszystko zostało wyjaśnione, a dzięki temu na nowo nauczyliśmy się żyć ze sobą. Do tego dostałem cieplutką posadę w biurze Szeryfa. Czasami jeżdżę z nim na patrole, ale głównie spędzam czas przed biurkiem.
– Chyba na służbę porządkowania dokumentów. – Bell lubi robić sobie z tego żarty. – Nie zapomnij kupić sobie kawy i pączka.
Wieczór jak zwykle spędzamy w barze. Każdy lubi to miejsce ze względu na jego urok i to, że można tu zapomnieć o wszystkich smutkach.
Rozglądam się dookoła, zatrzymując wzrok na Violet Adams. Ta kobieta nie przestaje zadziwiać. Mimo swojego wieku, wie jak dobrze rozkręcić imprezę, a do tego Szeryf przy niej jest potulny niczym baranek.
Biorę łyk piwa, gdy moją uwagę tym razem przykuwa Alice. Najlepsza przyjaciółka mojej dziewczyny i chyba jedyna osoba w Damford, której chwili się boję. Przypominam sobie jak bez wahania złamała mi nos, stając w obronie Anabell. Zrobiłaby naprawdę wiele, by ochronić ją przed całym złem. Dziewczyna figlarnie spogląda na Nathaniela. Tworzą idealną parę, dopasowaną pod każdym względem. Oboje tak samo troskliwi i równie wnikliwi. Nate od zawsze był przy mnie i starał się powstrzymywać mnie od robienia błędów. Im bardziej próbował oddalić mnie od Bell, tym mocniej chciałem ją mieć.
Z kuchni wychodzi Andy – moja prawa ręka w czynieniu zła oraz psikusów. Niegdyś pomagał mi w doprowadzaniu Anabell do szału, a teraz wskoczyłby za nią w ogień. Czasami wciąż nie mogę uwierzyć, że pod moją nieobecność, ta dwójka tak bardzo się zakolegowała. Dobrze jednak jest wiedzieć, że Bell nie była sama w trudnych chwilach.
No i Alex, któremu wydawało się, że zakochał się w mojej Kruszynie. Podniósł ją, gdy ja doprowadziłem do upadku. Jest najkrócej wśród nas, ale nigdy nie był mniej ważny.
Posprzątali moje brudy, gdy ja byłem zbyt wielkim tchórzem.
Każdy z nas jest inny, lecz wszyscy żyjemy w jednym pogmatwanym miasteczku, jakim jest Damford. Nie możemy być przykładem dla kogokolwiek, ze względu na nasze perfekcyjne niedoskonałości. Zagłębiamy się w tym naszym małym, porąbanym świecie, czerpiąc z niego nawet najmniejsze korzyści. A gdy toniemy, łapiemy się brzytwy, bo tak jest ciekawiej. Przecież nie chcemy, by nasze życie było nudne jak flaki z olejem. Dorośliśmy zbyt szybko, ale to nam pomogło. Teraz idziemy przed siebie, mając wysoko uniesione głowy i każdy nam schodzi z drogi. Zrozumieliśmy, że to my jesteśmy panami własnego losu i nikt nam tego nie odbierze.
W jej życiu bywały różne ciężkie do zaakceptowania wpadki. Jedne mniej, inne bardziej porąbane. Rozwód państwa Adams, który dał się we znaki każdemu, ale to właśnie ją najbardziej zmienił. Wyjazd matki wraz z resztą dzieci, który przyczynił się do tego, że Szklany Dom zaczął na nowo tętnić życiem. Kiedy myślała, że to co beznadziejne ma już za sobą, nie wiedziała, że przed nią jeszcze gorsze rzeczy, a ona biegnie prosto na czołowe zderzenie z najbardziej bolącymi błędami. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej największy wróg poprzewraca wszystko, zmieni jej życie, a ona nie będzie w stanie go uporządkować. Nie wiedziała, że ludzie, którym nie chciała ufać, będą walczyć o nią w najcięższych momentach.
Pośród tych wszystkich ludzi i ich małych grzeszków siedzi ona – wiecznie zbuntowana, w podartych spodniach i starej bluzie, niska z niesfornymi lokami oraz niebieskimi oczami – Anabell Adams. Ta sama, która nosi niewidzialną koronę królowej błędów. Ta, która stoi na czele bandy świrów i ta, która pokochała Shane’a Blackwooda.
To był ostatni krok na naszej drodze do szczęścia, którą postanowiłeś przemierzyć wraz z nami. Poznałeś nasze uczucia, myśli i miałeś okazję zobaczyć prawdopodobnie najbardziej pokręconą historię o miłości, jaka kiedykolwiek mogła powstać.
Jeśli kiedykolwiek poczujesz się samotny lub zabraknie ci sił to pamiętaj, że gdzieś tam, może nawet blisko, czeka na ciebie twój własny Szklany Dom. Wystarczy tylko, że zechcesz wejść do środka.***
Nie pisałam od kilku miesięcy. W pewnym momencie nawet udało mi się zapomnieć o tej historii. Po prostu podświadomie czułam, że to już koniec i robiłam wszystko, by do tego nie doprowadzić. Wczoraj otworzyłam plik, przeczytałam dwa ostatnie rozdziały i doszłam do wniosku, że tu już nic więcej nie da się zrobić. Oni po prostu muszą być razem i koniec. Żadnych więcej dram, żadnych czułości, żadnego niczego xD.
Teraz siedzę w ogromnym szoku, bo to naprawdę koniec. Zapewne nigdy więcej już nie powrócę do tej historii, koniec z poprawianiem, koniec z myśleniem co by tu zmienić. Jest jak jest i niech tak pozostanie.
Dziękuję tym, którzy postanowili na nowo zmierzyć się z historią Anabell i Shane'a, bo to wy najbardziej dawaliście mi siły do tworzenia tego świata od nowa. Wiedząc jak bardzo była poroniona pierwotna wersja, zdecydowaliście się wejść w to jeszcze raz i mam nadzieje, że was nie zawiodłam. Szczególnie przez to, że chyba w końcu jestem zadowolona z tego co tu nabazgrałam.
Dziękuję także tym, którzy poznali mnie dopiero dzięki tej wersji i powiem wam tak: cieszcie się, że nie czytaliście poprzedniej xD
Aktualnie Szklany Dom ma nieco ponad 5 tysięcy wyświetleń i może kiedyś dobije do ponad 300 tysięcy tak jak pierwotna wersja.
Dziękuję wam wszystkim za miłe i zwariowane komentarze, za wszystkie gwiazdeczki i za to, że po prostu byliście. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy tutaj, może w jakiejś nowej historii, choć póki co nic nie planuję.
CZYTASZ
Szklany Dom
RomanceZakochiwałem się w niej. Każdego dnia coraz mocniej. Obserwowałem jak szczęście wchodzi do jej życia i to za moją sprawą. Uczucie nienawiści zaczęło znikać, choć wciąż nie mogłem się pogodzić z tym, że to właśnie Anabell Adams skradła moje serce. W...