Dni...

547 32 11
                                    

DZIEŃ PIERWSZY
Wiem... To dopiero pierwszy dzień, gdy nie ma ciebie obok, a ja już nie mam pojęcia jak powinnam oddychać. Ból, który rozchodzi się w mojej klatce piersiowej, przypomina mi o tym, że wciąż żyję i powinnam to robić dalej. Nigdy nie przypuszczałam, że twój wyjazd przysporzy mi tyle cierpienia. Przecież to ja od zawsze chciałam zostawić ciebie... zostawić Damford i uciec w poszukiwaniu szczęścia, gdy wystarczyło wyciągnąć dłoń. Teraz już rozumiem jak bardzo byłam ślepa. Nie potrafiłam docenić tego co mam, myśląc, że to nie jest to na co czekam. Z całych sił staram się być twarda, bo przecież o to właśnie mnie prosiłeś, nim ostatni raz pocałowałeś moje usta. Staram się, ale to tak cholernie trudne, bo przecież to dopiero pierwszy dzień, a przede mną jeszcze trzysta sześćdziesiąt cztery nieprzespane noce... Wszystko dookoła przypomina mi nasze wspólne chwile. Głęboko ukrywam niewielką nadzieję na to, że może zmienisz zdanie i zawrócisz. Boję się, że już nigdy nie będę mogła ujrzeć twoich niebieskich oczu, nigdy nie dotknę twych dłoni i już nigdy nie poczuję tego co zawsze mi towarzyszyło, gdy stałeś obok. Lękam się, że zapomnę każdy szczegół tego co nas łączyło. Choć przez krótki moment marzyłam, by w mieście pojawił się Chris, chcący zemścić się za to co go spotkało... a ja bym była teraz sama. Mogłabym w ciszy odejść,a ty byś się niczego nie spodziewał. Wiem, że obiecałeś, a ty zawsze dotrzymujesz obietnic, lecz obawiam się, że wczoraj widziałam cię ostatni raz. Jeśli tak jest, a ja bym odeszła, nie płakałbyś za mną i nie czuł tego bólu, który teraz ja czuję. To dla mnie największa kara za bycie podłym człowiekiem.
Obiecałeś, że wrócisz za równy rok. Będę uparcie czekała... tak jak ty czekałeś na mnie, gdy wyjechałam na wakacje do Littlerock. Miałeś nadzieję na to, że wrócę nie tylko do Damford, ale również do ciebie, a ja ją zabiłam w kilka sekund.
Ten dzień dopiero dobiega ku końcowi... a ja tak samo jak nie chciałam się dziś obudzić, nie chcę zasnąć. Po prostu boję się, bo za każdym razem, gdy zamykam oczy, chcąc ujrzeć twoją twarz, widzę pustkę.
Weranda na nowo stała się moim ulubionym miejscem w tym domu, bo chciałabym być pierwszą osobą, która cię przywita, gdy wrócisz.
Dopiero teraz rozumiem jak bardzo pchałam cię nad przepaść, gdy ty usilnie starałeś się wyciągnąć mnie z mojego niekończącego się dołu. Szkoda, że jest już za późno, a ja nie mogłam wczoraj cię powstrzymać.
Proszę... nie pozwól, bym całkiem zwątpiła w miłość...
W końcu obiecałeś, że wrócisz...

---

– Co tam piszesz? – pyta wesołym tonem Andy, siadając obok mnie na drewnianych deskach.
Pospiesznie chowam zeszyt pod uda, by następnie spojrzeć na chłopaka ze zdziwieniem.
– Co piszę? – udaję, że wcale nic się nie działo z nadzieją na to, że przyjaciel zrozumie aluzje.
– No w tym zeszycie.
– W zeszycie? Andy... tu nie ma żadnego zeszytu.
– Rozumiem. – kręci głową, odwracając ode mnie wzrok. – Czyli to jakieś babskie tajmnice... Wiesz, że jeśli będzie się coś działo to możesz przyjść do mnie w każdej chwili?
– Wiem.
Lecz nie chcę. Nie chcę nikogo obarczać moimi problemami.

DZIEŃ DRUGI
Po nieprzespanej nocy, spędzonej na werandzie już wiem, że nie zawrócisz. Tak samo jak uparcie starałeś się mnie wyciągnąć z bagna, w które wpadłam, teraz regenerujesz swoje siły. Ten dzień również nie należał do najłatwiejszych, bo czuję się jak rozbite lustro, które można skleić, ale odbicie nie będzie już tak piękne jak wcześniej. Przypominają mi się same złe rzeczy. Nasze kłótnie, po których nie potrafiliśmy się pogodzić. Nagranie, na którym mówiłeś, że chcesz mnie jedynie wykorzystać i upokorzyć. Wypadek, który doszczętnie wszystko zniszczył, tym samym rozdzielając nas prawdopodobnie na zawsze. Tak myślę, bo wątpię jeszcze bardziej niż wczoraj w twój powrót. Całowałeś mnie tak jakby to był nasz ostatni raz. Wiem, że obiecałeś... ale są obietnice, których nie możemy dotrzymać.
Nie zapomnę niczego, bo to by było zbyt łatwe, a los jeszcze nie dokopał mi wystarczająco mocno. Zapewne będę cierpiała jeszcze mocniej, lecz wydaje mi się, że właśnie tego chciałeś. To ma mi pomóc, bym znów wróciła na szczyt, z którego tak boleśnie spadłam.
Każdy fragment naszego domu, sprawia, że mam ochotę zapaść się pod ziemię. Mam wrażenie, że wszystko tu krzyczy w moją stronę najgorsze oskarżenia. Ten dom śmieje się ze mnie, pokazując tym samym jak bardzo jestem nikim.
Nie pamiętam czy jadłam dziś cokolwiek, ale to nie jest istotne. Myślałam, by ponownie sięgnąć po białe szczęście, ponieważ skoro już wiem, że ono może mi pomóc, wystarczy jedynie wymieszać je z odpowiednią ilością alkoholu. Czułabym wtedy twoją obecność, bo przecież to ten sam narkotyk, którym chciałeś upoić mnie na naszej pierwszej wspólnej domówce w Szklanym Domu. Gdybym wypiła tamtego drinka, nie spotkałoby cię tyle przykrości z mojej winy. Carmen nie próbowałaby cię wsadzić do więzienia i nie miałbyś złamanego serca. Byłbyś tym samym człowiekiem, którego nienawidziłam z całego serca. Tak mocno jak teraz cię kocham i nie wiem co bardziej sprawia, że chcę umrzeć... twój wyjazd czy to przeklęte uczucie.
Boję się wymówić twoje imię, bo wiem, że wtedy rozpadnę się całkowicie, a przecież nie o to tobie chodziło.
W jednej szufladzie znalazłam twoją paczkę papierosów. I teraz już wiem co tak bardzo w nich lubiłeś... Wrażenie, że z każdym kolejnym dymem wylatują problemy. Szkoda, że działa to jedynie przez moment.
Wrócisz, prawda? Obiecałeś...

Szklany Dom Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz