Wyjdź za mnie

514 29 16
                                    

– Anabell, a może byś zaprosiła Alexa na jutrzejszy obiad? – proponuje tata, gdy siedzimy z babcią przy kuchennym stole.

– Po co? – wypalam bez zastanowienia. – Stać go na jedzenie.

– Pomyślałem, że skoro się spotykacie to mógłby z nami zjeść. – tata i jego odjazdowe pomysły.

– Nie spotykamy się. – nie wiem dlaczego to mówię, skoro każdy wie, że jest inaczej.

– Ah no tak... – mężczyzna posyła znaczące spojrzenie, swojej mamie. Co oni kombinują? – To skoro się nie umawiacie... choć gdybyście jednak postanowili, ale nadal pozostańmy przy tym, że nic was nie łączy...

– Tato? Dobrze się czujesz? – pytam, unosząc brwi do góry. – Twoje zachowanie jest co najmniej dziwne. Jeżeli tak bardzo ci zależy na tym, to zaproszę go.

Zapada cisza. Wszyscy są skupieni na pysznych stekach, przyrządzonych przez babcię. Jest mistrzynią w gotowaniu.

– A jak się ma Andy? - pyta babcia.

– Jak to Andy... - uśmiecham się pod nosem. - Prędzej złapiesz wiatr niż jego.

Wieczorem postanawiam spotkać się z Alice. Opowiadam jej o całym zajściu i o tym, że tata i babcia chcą Alexa na obiedzie.

– Jak tak dalej pójdzie to ci się oświadczy. – parska dziewczyna. – Dlaczego otwarcie mu nie powiesz, że nic z tego nie będzie? 

Nie odpowiadam nic, co równa się z jednoznaczną odpowiedzią. Po prostu się obawiam jego reakcji.

– Zranisz go jeszcze bardziej niż jakbyś powiedziała prawdę. – zauważa dziewczyna, kręcąc głową. - Chwilami cię nie poznaję.

– Ludzie czasami się zmieniają. – odpowiadam, odwracając wzrok.

– Pieprzysz farmazony. Złamane serce to nie powód do bycia suką, która krzywdzi innych.

– Chciałabym ci przypomnieć, że ty mi podsunęłaś ten kretyński pomysł, mówiąc... Uwaga cytuję... To tylko Alex, on się nie zakocha

– A mówiłam, żebyś wzięła tego chłopaka z Littlerock, to wybrzydzałaś, bo niby ciota. – patrzę na nią z niedowierzeniem w oczach. 

Następny dzień jest jeszcze dziwniejszy od poprzedniego. Tata zakłada jedną z lepszych koszul, a babcia ubiera się w odświętną sukienkę. I między nimi ja... Anabell... W pogniecionej koszulce, podartych spodniach i w dwóch innych skarpetkach. Ta rodzina mnie chyba nienawidzi. Jestem pewna, że to zemsta za moje decyzje.

– Ubrałabyś się lepiej, skoro to twój chłopak dziś przychodzi. – woła babcia na mój widok.

– To nie jest mój chłopak, a poza tym nie zależy mi na wyglądzie księżniczki. – stwierdzam, uśmiechając się szyderczo. – Ja będę gwiazdą rocka, babciu.

I tak bym się nie przebrała, bo zaraz po mojej wypowiedzi, rozbrzmiewa dzwonek do drzwi. Bardzo chętnie bym krzyknęła, że nie ma nikogo w domu, ale przecież oni by mnie za to zabili. Otwieram więc i wpuszczam Alexa do środka. Wyglądam przy nim jak bezdomna. Chłopak ma na sobie białą koszulę i czarne jeansy. Czy oni się zmówili?

– Piecze Pani świetny schab. – oznajmia Lerman, zajadając się daniem, które przygotowała Viollet Adams.

– Jest obrzydliwy... – mamroczę pod nosem, dłubiąc w swoim kurczaku. Nienawidzę schabu.

– Anabell! – woła kobieta, posyłając mi wrogie spojrzenie. – Zaraz zabierzesz swój talerz i będziesz jadła tam gdzie Fernando.

– To ja od razu pójdę poszukać resztek w śmietniku, skoro i tak wyglądam przy was jak żul spod monopolowego.

– Mówiłam ci, żebyś się przebrała to stwierdziłaś, że będziesz gwiazdą rocka. Cierp ciało coś chciało.

Zapada cisza, przerywana jedynie dźwiękiem sztućców uderzających o talerze. Mam ochotę zapaść się pod ziemię. Czuję się jak na jakimś oficjalnym bankiecie z okazji cholera wie czego.

– Drodzy Państwo... – wypala nagle Alex, a ja chcę uciekać.

– O cholera... – wypalam bez namysłu. – Alice miała rację.

– Anabell! – krzyczy babcia. – Uważaj na słowa.

– Chciałem po prostu zapytać... – chłopak chce kontynuować, ale mu na to nie pozwalam.

– Nie będę twoją żoną! Ja mam dwadzieścia dwa lata!

– Co? – jego mina wyraża więcej niż tysiąc słów. – Jaką żoną? Chciałem się zapytać o okazję z jakiej jest ten obiad. W życiu bym nie wpadł na to, żeby ci się oświadczyć. Wybacz, Bell, ale jeszcze nie oszalałem.

Po powrocie do domu, Alex postanawia opowiedzieć wszystkim o naszej dziwnej wymianie zdań w trakcie obiadu. Nikt nie ukrywa swego rozbawienia, a już na pewno nie Alice. Ta dziewczyna nigdy nie potrafiła powstrzymać się od obśmiania mnie. Typowa przyjaciółka.

– I tak wszyscy wiemy, że nawet jeśli być oświadczył się Bell, to ona by nie wzięła ślubu. – zauważa Nathaniel. – Musiałaby być nieźle pijana.

– Tak myślisz? – traktuję jego wypowiedź jak lekką prowokację.

– Proszę cię, Anabell... małżeństwo to ostatnie co przyszłoby ci do głowy.
– Żebyś się kiedyś nie zdziwił. – prycham

– W takim razie wyjdź za mnie. – mówi Alex, tym samym zwracając na siebie uwagę każdego. – Teraz.

Patrzę na niego jak wmurowana. Co mu przyszło do głowy. Przecież to czyste szaleństwo.

– Teraz? – pytam cicho.

– Tak. – chłopak wzrusza ramionami. – Ratusz jest wciąż czynny, a nie wydaje mi się, aby akurat dziś było wiele par, chętnych do zaślubin.

– Nie zrobi tego... – Nate wywraca oczami. – Jestem pewien, że nie...

Zatyka go, gdy wstaję i ruszam w stronę wyjścia.

– Na co czekacie? Chyba potrzebujemy świadków. No i trzeba wejść po drodze do Stephena po obrączki.

Kiedy wcześniej wspomniany jubiler widzi nas w swoim sklepie, nie może uwierzyć w to co widzi. To samo tyczy się jedynego w Damford kierownika urzędu stanu cywilnego. Będący już w bardzo podeszłym wieku William Ambler, prawie dostaje zawału, gdy wraz z Alexem oznajmiamy, że ma w tej chwili udzielić nam ślubu, bo inaczej nie opuścimy ratusza.

– Jesteś pewna? – pyta jeden jedyny raz Andy.

– On i tak nie wróci. – odpowiadam bez wahania.

Mimo wszystko, gdy złota obrączka zostaje założona na mój palec, czuję okropny ból w sercu. To nie miało tak być przecież. Robię to jedynie po to, by udowodnić innym, że nie rozpaczam już po wyjeździe Shane’a. Jednak ciężko jest udowodnić innym coś w co samemu się nie wierzy.

– Czy ty do końca postradałaś zmysły? – woła Babcia, gdy przekraczam próg jej domu. – Idę rano po pieczywo, a tu połowa miasta plotkuje o tym, że moja wnuczka wzięła poprzedniego dnia ślub. Co ci przyszło do głowy?

– To taki żart... – macham ręką jakbym chciała odgonić natrętną muchę.

– Za moich czasów dla żartu odsuwało się komuś krzesło, a nie brało ślub z kimś kto podobno jest jedynie kolegą.

– Czasy się zmieniły, Babuniu.

– Jak widać na bardzo idiotyczne. Anthony zapewne właśnie się przewraca w grobie, widząc co jego ukochana wnuczka wyczynia. Powiedz mi tylko jedno. Co zrobisz, gdy wróci Shane?

– Skoro nie wrócił do tej pory to nie zrobi już tego.

Późnym wieczorem, gdy chcę już wejść do łóżka i iść spać, słyszę pukanie do drzwi. Otwieram, a przede mną stoi Alex. Ma na sobie jedynie bokserki, a jego włosy są w idealnym nieładzie.

– Chyba jednak oszalałem.

###
Rozdział bardzo krótki, ale głównie dlatego, że jakoś nie mogłam ruszyć dalej. Najpewniej w następnym będzie znów przeskok w czasie. Możliwe, że aby wynagrodzić wam długi brak rozdziału, napiszę go dziś lub jutro.

Szklany Dom Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz