Skutecznie unikam Andy’ego, żeby przypadkiem nie wpadł na genialny pomysł, jakim jest upijanie mnie. Niestety po dość krótkim czasie oraz kilku rozpalających spojrzeniach Shane’a, dochodzę do wniosku, że jedna butelka piwa to stanowczo za mało.
Bez większego zastanowienia wchodzę na część salonu, gdzie grupka gości tańczy. Wsłuchuję się w muzykę, starając się przy tym nie myśleć zbyt wiele. Przymykam na moment oczy, by móc bardziej skupić się na tańcu.
Po paru minutach czuję czyjeś dłonie na biodrach, więc odwracam się, mając cichą nadzieję, że to Alice. Nic bardziej mylnego. Po moim ciele przebiega, już dawno zapomniany, dreszcz przyjemności, gdy moje oczy spotykają się z chłodno gorącym wzrokiem Blackwooda. Nagle dociera do mnie jak blisko siebie, są nasze usta. Muszę zapalić.
W drodze na taras zabieram butelkę whiskey. Piwo w tym przypadku przyda mi się tak samo jak prostytutce bielizna.
Dzisiejszy wieczór przyniósł przyjemnie chłodny wiatr, rozwiewający moje włosy oraz kocie łby na ulicy. Opieram się o ścianę, otwieram alkohol, biorę jeden łyczek i sięgam do kieszeni bluzy po paczkę fajem oraz zapalniczkę.– Chyba nie masz zamiaru tego palić? – pyta Shane, podchodząc do mnie. Wiedziałam, że pójdzie za mną...
– Nie interesuj się. – odpowiadam, a następnie odpalam używkę.
– Dobrze wiesz, że nienawidzę, gdy dziewczyna pali.
– Ojejku... no zobacz... nikogo to nie obchodzi. – wywracam oczami, chcąc lepiej podkreślić to jak głęboko w poważaniu mam jego zdanie na temat mojego palenia.
– Zależy mi na tobie, Anabell. Dlatego też nie chcę, abyś zatruwała się tak jak ja.
– Zależy mi na tobie, Anabell. – przedrzeźniam go, starając się jak najlepiej naśladować ton jego głosu. – Trzeba było przyjechać na białym rumaku i z różą w zębach.
– Od kiedy ty taka jesteś? – Shane zabiera mi papierosa, a następnie rzuca go na ziemię i przydeptuje.
– Pewna siebie? – unoszę brwi. – To tylko chwilowe. Zwykle jestem szarą myszką, którą gnębi całe miasteczko. Pewnie niedługo jakiś niegrzeczny chłopczyk zakocha się we mnie, zaciągnie do łóżka i... a nie, czekaj. To już było.Bez słowa odpycham się od ściany, biorę kolejny łyk alkoholu i wychodzę poza teren posiadłości. Jeden raz odwracam się, by dać znać Blackwoodowi, że powinien iść za mną. I dzięki niebiosom nie muszę czekać na jego reakcję.
– Nie piłeś, prawda? – pytam, a on potwierdza. – Więc prowadzisz.
Wsiadamy do jego auta i jedziemy tam gdzie dawno temu, zniknęliśmy przed całym światem. Myślę, że to będzie świetna okazja do poważnej rozmowy. Miłe wspomnienia powracają, a ja mimowolnie uśmiecham się pod nosem.
– Zawsze mnie to zadziwiało, gdy nie robiąc praktycznie nic, owijałaś mnie wokół swojego palca. – odzywa się Shane, gdy siedzimy już na pace. – Wiem... nienawidzisz mnie, ale czy to nie od tego właśnie się zaczęło?
– Możliwe, że byłabym dla ciebie dużo milsza, lecz wróciłeś z jakąś szmatą u boku, rozwaliłeś zderzak mojego samochodu i nie dalej jak dziś, byłeś cholernie bezczelny.
– A co twoim zdaniem powinienem zrobić?
– No nie wiem... może tak, wziąć mnie w ramiona i pokazać jak bardzo tęskniłeś. Przestań mnie ciągle całować i zacznij ze mną rozmawiać.
– Nate, czy to ty? – chłopak patrzy na mnie podejrzliwie. – Dałbym sobie rękę uciąć, że to samo powiedział kiedyś Nate.– Żebyś przestał go całować? – wybucham śmiechem, doskonale wiedząc, że chodziło o mnie.
Uczucie euforii rozrywa moją klatkę piersiową, bo mimo tego, że jestem piekielnie wściekła, to równie mocno cieszę się, że Blackwood wrócił do Damford.
CZYTASZ
Szklany Dom
RomanceZakochiwałem się w niej. Każdego dnia coraz mocniej. Obserwowałem jak szczęście wchodzi do jej życia i to za moją sprawą. Uczucie nienawiści zaczęło znikać, choć wciąż nie mogłem się pogodzić z tym, że to właśnie Anabell Adams skradła moje serce. W...