Rozdział 38

5.2K 298 276
                                    


Zamrugałem kilkukrotnie z niedowierzaniem, po czym się roześmiałem. W końcu umieściłem spojrzenie na twarzy Pottera, wyginając wargi w szyderczym uśmiechu. Nie mogłem uwierzyć, że ten kretyn powiedział coś tak niedorzecznego. Chciał włamać się do Banku Gringotta i oczekiwał, że mu w tym pomogę. To zadanie było niewykonalne nawet dla niego. W tej chwili cała ulica Pokątna była opanowana przez śmierciożerców, a bank miał podwojone zabezpieczenia. Próba włamania tam podchodziła pod samobójstwo.

— Jesteś większym idiotą, niż myślałem, Potter — wyrzuciłem z siebie. — Nikt nie włamie się do Gringotta. To próba samobójcza, rozumiesz? Bank jest strzeżony przez śmierciożerców oraz gobliny, które opowiedziały się po stronie Czarnego Pana. Podejrzewają, że będziesz chciał się tam dostać. Gdy tylko pojawisz się na Pokątnej, od razu cię zabiją. Tylko czekają na okazję do odpowiednio wysokiej nagrody za twoją głowę.

— Siedem lat temu komuś udało się włamać do Gringotta, a ja mam zamiar powtórzyć ten wyczyn — mruknął niechętnie brunet. — Musimy tylko wymyślić odpowiedni plan. Mam pewien pomysł, ale potrzebuję pomocy przy realizacji.

Widziałem desperację w jego oczach. Czułem niemałą satysfakcję, że mimo braku zaufania do mnie, potrzebował właśnie mojej pomocy. Postanowił zaryzykować, stawiając wszystko na jedną kartę, chociaż wciąż istniało ryzyko, że ich zdradzę. Prychnąłem głośno i uniosłem brew, stukając nerwowo palcami w blat stołu. Nienawidziłem tej cholernej gryfońskiej naiwności.

— Zapomniałeś o jednej, dość znaczącej kwestii — zadrwiłem. — Jesteśmy w trakcie wojny, a ty planujesz się włamać niezauważenie do skrytki bankowej starego, znaczącego rodu. Żeby tam wejść, potrzebujesz członka rodziny Lestrange. Przypomnieć ci, kim oni są?

— Doskonale pamiętam. Właśnie dlatego potrzebuję twojej pomocy — warknął i skrzywił się ze złością. — Jeżeli twoja propozycja nadal jest aktualna, daję ci czas do jutra. Pomóż Hermionie z mapą twojego domu. Wieczorem zaczniemy przygotowania. Dla mnie już nie ma rzeczy niemożliwych.

~~*~~

Zagryzałem nerwowo wnętrze policzka, próbując przypomnieć sobie każdy szczegół rodzinnej posiadłości. Przede mną leżała mapa, na której niechętnie zaznaczyłem większość strategicznych punktów. Każdy mięsień mojego ciała wrzeszczał z wycieńczenia, ale nie miałem zamiaru pokazać swojej słabości przed nikim. Nie wiedziałem, dlaczego się w to wszystko wpakowałem. Miałem nadzieję, że moja rola skończy się na przekazaniu informacji Zakonowi, tymczasem prawie bezpośrednio brałem udział w cholernie idiotycznym planie Pottera.

Mogłem się tego spodziewać, w końcu odkąd postawił nogę w Hogwarcie, wpadał na różne głupie pomysły. Tym razem jednak sądziłem, że nie będzie po raz kolejny ryzykował, ale upewniłem się jedynie, że po tym wszystkim, co przeszedł, jego mózg wyparował do samego końca. Przeklinałem swoją głupotę, sądząc, że będzie inaczej. Wyglądało na to, że współpraca z Zakonem Feniksa ostatecznie okaże się cięższa, niż oczekiwałem.

Westchnąłem ciężko i potarłem dłońmi pulsujące skronie. Obraz rozmazywał się przed moimi oczami. Miałem ochotę jedynie położyć się na łóżku i zamknąć oczy, ale nie mogłem.

— Powinieneś odpocząć. Nie musisz uczestniczyć w tym planie. Nikt nie oczekuje od ciebie bezpośredniej pomocy — Granger postawiła przede mną kubek czarnej kawy i usiadła na krześle obok, obserwując mnie z niepokojem. — Harry potrzebuje tylko informacji.

Spojrzałem na byłą Gryfonkę w zamyśleniu i wykrzywiłem wargi.

— Potter jest cholernym samobójcą, prawda? — prychnąłem. — Jego plan nie ma prawa wypalić. Jeżeli popełni najmniejszy błąd, ktoś zginie. Zaryzykowałaś swoim życiem dla niego, a on nadal kpi ze śmierci.

Historia Oczami Śmierciożercy // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz