Rozdział 15

5.7K 332 93
                                    


— Draco! Draco, tutaj!

Stałem na środku rozległej polany, pełnej kwitnących maków. W tle słyszałem płynący strumień rzeki oraz ćwierkające nad głową ptaki. Rozejrzałem się wokół siebie z zaintrygowaniem, poszukując źródła dźwięcznego, przyjemnie brzmiącego głosu. Tuż za moimi plecami stała uśmiechnięta, ubrana w zwiewną, niebieską sukienkę Hermiona Granger, machając w moją stronę wesoło ręką. Jej długie, kasztanowe włosy falowały, pobudzone przez delikatny wiatr. Twarz miała rumianą i odrobinę opaloną. Na jej drobnym ciele nie było widoczne nawet najmniejsze zadrapanie. Odwzajemniłem niepewnie jej uśmiech, a ona wyciągnęła obie ręce przed siebie, patrząc na mnie oczekująco.

— Pospiesz się, Draco! Chodź do mnie! — zahipnotyzowany jej spojrzeniem, ruszyłem bezwiednie przed siebie, nie odrywając wzroku od jej twarzy.

— Hermiona... — wymamrotałem, zmniejszając odległość między nami.

Wyciągnąłem ręce, aby pochwycić jej dłonie w swoje, ale gdy tylko to zrobiłem, poczułem, jak coś zimnego ściska nieprzyjemnie moją klatkę piersiową. Całe moje ciało po prostu przepłynęło przez postać szatynki jak przez mgłę. Nie mogłem jej dotknąć i choć próbowałem rozpaczliwie to zrobić, ona tylko roześmiała się perliście i odsunęła się ode mnie, wykrzywiając wargi w kpiącym uśmiechu.

— Hermiona, o co tutaj chodzi, do cholery? — zapytałem zaniepokojony, ale zanim zdążyłem zareagować, ona odwróciła się i pobiegła przed siebie.

— Byłeś szukającym, prawda, Draco?! Więc złap mnie! — zawołała, nie przestając głośno chichotać.

Potrzebowałem zaledwie sekundy, aby otrząsnąć się z chwilowego zaskoczenia i natychmiast za nią pobiegłem, uśmiechając się kpiąco. Granger pisnęła z uciechy i przyspieszyła kroku, widząc, że się zbliżam.

W jednej chwili otoczenie gwałtownie się zmieniło. Nie miałem pojęcia, co się wydarzyło, ale nie byłem już na słonecznej łące, a znalazłem się na powrót w zimnych, ponurych murach mojej rezydencji. Znajome gobeliny zdobiące ściany iskrzyły się w bladym świetle świec, ale mimo to, czułem się wyjątkowo nieswojo. Zmarszczyłem brwi, by spróbować się odnaleźć w na pierwszy rzut oka znanym miejscu i wciągnąłem gwałtownie powietrze w płuca. Przede mną rozprzestrzeniał się labirynt identycznie wyglądających drzwi.

Rozejrzałem się w popłochu za byłą Gryfonką, mając nadzieję, że wybiegnie ze śmiechem z najbliższego pomieszczenia, ale tak się nie stało. Zacisnąłem dłonie w pięści i otworzyłem pierwsze drzwi z brzegu, wchodząc do środka.

Po przekroczeniu progu pokoju stanąłem w półkroku, a moje serce zabiło mocno. Na posadzce na środku pomieszczenia leżał ludzki trup. Głowę miał skierowaną w moją stronę. Wpatrywał się we mnie pustymi ślepiami, z których leniwie wypełzały robaki. Miałem wrażenie, że uśmiecha się kpiąco. Powietrze było przesiąknięte odorem rozkładającego się ciała, przez co do gardła podeszły mi nudności. Chciałem się wycofać, ale coś zimnego oplotło moje nogi, skutecznie utrudniając moje ruchy.

— Draco! Jestem tutaj! Znajdź mnie! — usłyszałem za plecami chichot.

Hermiona...

Wyszarpnąłem nogę z zimnego uścisku, po czym natychmiast wybiegłem z pomieszczenia, ciężko dysząc. Moje ciało zaczęły przechodzić nieprzyjemne dreszcze. Okręciłem się wokoło, czując narastającą panikę.

— Hermiona, gdzie jesteś?! — krzyknąłem.

Gdy nie usłyszałem odpowiedzi, przekląłem głośno i wbiegłem do następnego pokoju. Momentalnie odskoczyłem do tyłu, wbijając się plecami w ścianę. Moje ciało zesztywniało ze strachu, a oddech zamarł.

Historia Oczami Śmierciożercy // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz