Rozdział 8

6.7K 343 224
                                    


Przez resztę drogi do lochów nie odezwaliśmy się do siebie więcej. Potter na całe szczęście stracił siły do ckliwych rozmówek. Co prawda, pozostawił w mojej głowie pewne niedomówienia, ale na razie nie zamierzałem sobie nimi zaprzątać głowy. Przede mną stało o wiele większe wyzwanie. Rozmowa z Theodorem o przeszłości, która zostawiła po sobie bolesne ślady. Dzisiaj w końcu naszedł dzień, gdy miał się dowiedzieć całej brutalnej prawdy. Teraz pod znakiem zapytania stało, czy mi wybaczy.

Nie spodziewałem się, że nadchodząca rozmowa z przyjacielem wywoła we mnie takie pokłady niepokoju. Wszystko dlatego, że Theo pozostał jedyną osobą w moim otoczeniu, na której naprawdę mi zależało. Może faktycznie był kimś, komu powierzyłbym swoje życie? Może to właśnie on był tą jedyną osobą, która była tego warta?

Wykrzywiłem wargi i westchnąłem. Po raz kolejny pozwoliłem sobie na analizowanie słów któregoś z byłych Gryfonów. Zmuszali mnie do myślenia o sprawach, które w danym momencie nie powinny mieć znaczenia. Irytowało mnie to z każdą chwilą coraz bardziej.

Wprowadziłem Pottera do celi. Granger i Weasley podbiegli do nas, gdy tylko przekroczyliśmy wejście. Na ich twarzach malowało się przerażenie. Odebrali ode mnie ciało ciemnowłosego, łapiąc go w pasie tak delikatnie, jakby był najbardziej kruchą osobą na świecie i ostrożnie ułożyli na rozpadającej się pryczy, na której spali.

Granger natychmiastowo otarła jego twarz z krwi i pochyliła się nad klatką piersiową, badając czynności życiowe. Oboje z Weasleyem byli tak zajęci, że nie zwracali na mnie najmniejszej uwagi. Przez krótką chwilę przyglądałem się im w milczeniu. Czy naprawdę Potter był tak dla nich ważny, że zignorowali swoje rany, a zajęli się cudzymi? Czy to właśnie była ich ta przewspaniała przyjaźń, o którą daliby się pozabijać? Czy to naprawdę było warte tych wszystkich cierpień?

Dopiero gdy miałem zamiar wyjść, Granger odwróciła się w moim kierunku. Stanęła nieruchomo, przyglądając mi się w ciszy. Miałem wrażenie, że chce coś powiedzieć, ale w końcu bez słowa powróciła do powierzchownego opatrywania przyjaciela. Wpatrywałem się w jej plecy przez kilka sekund, po czym po prostu wyszedłem z pomieszczenia.

Niespiesznie ruszyłem w kierunku swojej sypialni. Moja głowa pulsowała bólem, choć dzisiejszego dnia było ze mną o wiele lepiej niż wczorajszego. Przyjaźń i miłość. Dwa uczucia, które potrafią człowieka doprowadzić do wielu cierpień. Niszczą gorzej niż ich całkowity brak. Zmuszają do poświęceń i głębszych przemyśleń, a następnie doprowadzają do skraju szaleństwa.

Gdy wszedłem w końcu do sypialni, przebrałem się w czyste szaty i ogarnąłem się pospiesznie. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze krytycznie. Zmieniłem się przez ten rok niesamowicie. Byłem bledszy niż kiedyś, skóra zrobiła się delikatna jak pergamin. Oczy nie miały w sobie dawnego ironicznego blasku, usta były suche, a włosy wypłowiałe. Jeżeli ktoś chciałby zobaczyć wyniszczonego człowieka, byłem idealnym przykładem badawczym, nie tylko w przypadku wyglądu fizycznego, ale również psychiki.

— Gotowy na upojną noc? — do pokoju wszedł jak zwykle bez pukania Theodor. Oparł się o ścianę, lustrując mnie rozbawionym spojrzeniem. — Jednak nic się w tobie nie zmieniło. Wciąż wpatrujesz się w swoje odbicie godzinami. Gorszy od ciebie był chyba tylko Blaise.

— Zawsze jestem gotowy na wszystko — odpowiedziałem lekceważąco i odwróciłem głowę, wpatrując się w przyjaciela krytycznie. — Ty natomiast mógłbyś w końcu nauczyć się pukać do drzwi. Gorszy w tym od ciebie był chyba tylko Blaise.

Theodor parsknął śmiechem i pokręcił głową z rozbawieniem.

— Może kiedyś skorzystam z twojej rady — posłał mi drwiący uśmiech. — Więc? Dokąd planujesz mnie zabrać na randkę? Pamiętaj, że nie jestem taki łatwy, jak myślisz.

Historia Oczami Śmierciożercy // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz