Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia, co wpadło mi do tego pustego łba, że uratowałem szlamę. Ona nigdy nic dla mnie nie znaczyła. Nienawidzę jej. Nienawidzę jej błyszczących oczu, włosów, pełnych ust... Więc dlaczego? Jaki był powód tego cholernego wyskoku? Może to tylko żal? Może miałem dość słuchania rozsadzających głowę wrzasków? NIE WIEM, ALE JESTEŚ IDIOTĄ, MALFOY.
Zacznijmy jednak od początku...
Dzisiejszego dnia minął dokładnie rok, odkąd miała miejsce Wielka Bitwa o Hogwart. Przynajmniej tak mówili inni, a ja nie miałem powodu, by im nie wierzyć. Za wszelką cenę próbowałem wypchnąć ze swojej świadomości obrazy, które nawiedzały mnie każdej nocy. Nie chciałem pamiętać wydarzeń, które przesądziły o tym, jak obecnie wyglądała magiczna Wielka Brytania. Krew i nie rzadko porozwalane ludzkie szczątki mieszały się nawzajem z krzykiem i łzami poległych. Hogwarckie błonia były cmentarzem, dla osób niegdyś mi znanych, które za sprawą śmiercionośnego zaklęcia odchodziły w niebyt. To właśnie tam zginął Zabini. Widok jego martwego ciała nawiedzał mnie najczęściej, mieszał się z wrzaskami torturowanych i pustym wzrokiem martwych. To zabawne, że wydarzenia minionego roku tak mocno wryły się w moją świadomość. Przede wszystkim nigdy nie sądziłem, że te fakty zmienią mnie w tak drastyczny sposób, że będę w stanie sprzeciwić się poglądom wpajanym mi od dziecka. Od tamtej chwili wiedziałem, że nigdy nie będę taki sam. Moje życie zmieniło się bezpowrotnie.
Drugą Bitwę o Hogwart wygrał Czarny Pan i jego zwolennicy. Wbrew nadziejom walczących, nie było szczęśliwego zakończenia. Główny bohater nie zjawił się nagle, by dzielnie walcząc, zabić wrogów, ratując przy tym przyjaciół oczekujących na jego pomoc. Podczas wojny zginęło wielu niewinnych ludzi. Poplecznicy Lorda Voldemorta byli okrutni i bezwzględni, z zimną krwią rzucali brutalne klątwy, które nie szczędziły tych, którzy stali po stronie Zakonu. Niewinni ginęli w męczarniach, przy aplauzie śmiechów i gwizdów swoich oprawców. Im bardziej wymyślne i widowiskowe zabójstwo, tym wyższa i ważniejsza pozycja w szeregach Lorda Voldemorta. Nie pobłażali, nie zastanawiali się, ani nie słuchali błagań swoich ofiar. Byli doskonale wyszkolonymi maszynami do zabijania.
Nie ma we mnie poczucia winy za wydarzenia, które miały miejsce w murach Hogwartu. Nie współczuję ludziom, którzy polegli, pokładając nadzieje w jednym człowieku. Powinni wierzyć tylko i wyłącznie sobie, bo tak naprawdę tylko samemu sobie możemy powierzać własne życie. Tak, przyczyniłem się do śmierci kilkudziesięciu, a może i kilkuset osób. Rozbiłem rodziny, zatrzymałem bicie ludzkiego serca, jednakże to walczący po stronie Zakonu Feniksa byli winni. Ci ludzie mieli wybór, mogli zmienić stronę – i żyć. Mam zamiar to powtarzać jak modlitwę i nie pozwolę, abym w to kiedykolwiek zwątpił.
Większość czarodziejskiego świata była ślepo zapatrzona w swojego Wybrańca. Człowieka, który podobno miał wygrać ze śmiercią, a było dokładnie tak, jak się spodziewałem. Nie potrafił im pomóc. Nie był idealny ani wspaniały. Nie dysponował większą mocą od naszego Pana. Był słaby, nic niewart. Nie warty tego, że tylu ludzi oddało za niego życie, a on nie zrobił nic. Potter i jego wierna banda zniknęli bez słowa na kilka miesięcy przed bitwą. Nadzieja, że zjawią się w kulminacyjnym momencie, pękła jak mydlana bańka. Uciekli. Stchórzyli. Najwidoczniej woleli ratować siebie. Mądrze.
Obecnie światem, a raczej Londynem rządzą śmierciożercy, a w ich gronie jestem ja. Draco Malfoy. Szlachetnie urodzony arystokrata, ustawiony wysoko w szeregach Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Znany ze swojej wierności od wielu lat. Malfoyowie dostąpili wielkiego zaszczytu, kiedy Czarny Pan zdecydował się wybrać naszą rezydencję na miejsce swojej siedziby. Niewiele rodzin może szczycić się tak bliską relacją z ukochanym Lordem.

CZYTASZ
Historia Oczami Śmierciożercy // Dramione
FanficZupełnie inna historia o miłości między bezwzględnym śmierciożercą, a zwykłą szlamą. Uwielbiać można oczami, które są zwierciadłem naszej duszy; pokochać oczami, które w tych czasach są jedynym bezpiecznym miejscem, gdzie można się wypowiedzieć. Nie...