Rozdział 16

5.6K 321 161
                                    


Przez krótką chwilę obserwowałem drzwi, przez które przeszła Granger, walcząc z samym sobą. Słowa, które wypowiedziała z pewnością siebie w głosie, nim weszła do pomieszczenia, wciąż odbijały się echem w mojej głowie. Nie mogłem uwierzyć, że po tym wszystkim, co przeszła, nadal wierzy w to, że nie jestem do końca przesiąkniętym złem człowiekiem. Nie miała pojęcia, co się ze mną dzieje, gdy moje ciało przejmuje wewnętrzny potwór. Zabijałem drugiego człowieka bez mrugnięcia okiem, bez najmniejszego zawahania się. Miałem wrażenie, że... sprawia mi to jakąś przyjemność. W jakiś chory sposób czerpałem satysfakcję z zabójczego zaklęcia. Nie mam pojęcia, od kiedy zacząłem czuć się w taki sposób. Niegdyś nienawidziłem tego, brzydziłem się wypowiadanych śmiercionośnych słów, jednak z czasem naprawdę zacząłem je w pewnym sensie akceptować. Były częścią mnie, a ja jestem okrutnym, pełnym nienawiści i podłości człowiekiem.

Granger nie wiedziała, że nie można mnie uratować. Już nie. Było za późno, abym mógł wybrać inną drogę. Moje przeznaczenie już od dawna było zaplanowane, a ja nie mogłem go zmienić.

Za drzwiami rozległ się głośny wrzask, który natychmiastowo spowodował nieprzyjemne dreszcze na mojej skórze. Uniosłem głowę i przełknąłem boleśnie ślinę, gdy usłyszałem szaleńczy rechot Bellatriks. Wiedziałem, co prawdopodobnie ujrzę, gdy wejdę do pomieszczenia, ale nie mogłem pozostać dłużej w tym miejscu, dlatego chwyciłem niepewnie za klamkę i pchnąłem masywne wrota.

Stanąłem w bezruchu, a po moich plecach spłynęła strużka zimnego potu. Na środku pokoju rozgrywała się mrożąca krew w żyłach scena. Granger klęczała na posadzce i drżała, trzymając się kurczowo za gardło, które oplecione było cienkim drutem kolczastym. Bellatriks skakała wokoło niej wesoło, co chwilę dokładając jej kolejnej warstwy cierpień. Z każdym najdrobniejszym ruchem, drucik wbijał się głębiej w szyję dziewczyny, rozcinając delikatną skórę, po której spływało coraz więcej kropelek krwi. Wykrzywiona twarz szatynki, pełna bólu, zalewała się łzami, a jej ręce w pewnym momencie po prostu opadły wzdłuż jej ciała. Ciotka posłała dziewczynie obłąkany uśmiech i potrząsnęła drutem.

Widziałem, że z każdą mijającą sekundą Granger zaczyna się poddawać. Brak emocji w jej zachowaniu przeraził mnie. Jej spojrzenie zrobiło się puste. Nie walczyła, ani nawet nie starała się utrzymać przy życiu. Zachowywała się, jakby po prostu czekała na swój bolesny koniec. Jakby chciała umrzeć bez dalszej walki.

— Szlama chyba ma na dzisiaj dosyć — wysyczała z satysfakcją Bellatriks, mrużąc oczy i głaszcząc Granger po włosach z kpiącym uśmiechem na ustach. — To jak, dziecinko? Powiesz swojej pani, skąd wziął się w twojej torebce tamten miecz? Jeżeli grzecznie odpowiesz, to w nagrodę jeszcze trochę pożyjesz.

Wbiłem w Granger zaniepokojone spojrzenie, czekając niecierpliwie na jej odpowiedź. Miałem wrażenie, że ciotce w końcu udało się złamać lojalność byłej Gryfonki wobec przyjaciół i wyzna całą prawdę. Szatynka jednak, po dłużących się wieczność sekundach, zacisnęła suche wargi w wąską linię i potrząsnęła stanowczo głową. Kolejne krople krwi wypłynęły z jej ran na szyi, przez co przymknęła powieki, walcząc z bólem, który w tej chwili musiał rozrywać jej ciało.

— Niczego się ode mnie nie dowiesz — wydyszała.

Bellatriks wyprostowała się i wydała z siebie groźny, gardłowy dźwięk, po czym zacisnęła usta z wściekłością, spoglądając z góry na leżącą szatynkę z pogardą. Kobieta ciężko dyszała, a jej ciało zaczęło drżeć z podekscytowania. W końcu jej wargi wypełnił złowieszczy uśmiech. Wiedziałem, że ledwie nad sobą panuje. Kopnęła Granger w plecy, w dłoni trzymając koniec drutu, który zacisnął się mocniej na szyi dziewczyny. Szatynka upadła twarzą na podłogę, zaczynając się krztusić. Przez chwilę łapała łapczywie powietrze, ale nagle zaprzestała również tego. Z każdą sekundą jej twarz zaczynała siniec, a życie z zawrotną prędkością ulatywać.

Historia Oczami Śmierciożercy // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz