Rozdział 11

5.3K 351 356
                                    

Przez krótką chwilę rozglądałem się po pomieszczeniu w oszołomieniu. Czułem, jak całe nagromadzone we mnie negatywne emocje ulatują, a na ich miejsce wkradają się niebezpieczne dreszcze. Potężna energia wzbiła się w powietrze wokół mnie, działając na wszystkie zmysły ze zdwojoną siłą. Oddychałem powoli, próbując okiełznać drażniące uczucie podekscytowania.

Podszedłem powolnym krokiem do najbliżej stojącej szafki, ciągnięty przez niewidzialną siłę. Miałem złe przeczucia. Na najwyższej półce stały w ramce zdjęcia, po które sięgnąłem lekko zdrętwiałą ręką. Zawahałem się na krótki moment, nim przetarłem niepewnie opuszkami palców szklaną szybkę i spojrzałem prosto na twarz uśmiechniętej, machającej w moją stronę Granger. Na jednym zdjęciu stała wraz ze swoimi przyjaciółmi, otoczona ich ramionami nad jeziorem w Hogwarcie, a na drugim prawdopodobnie siedziała z rodzicami w ogrodzie. Wyglądała na szczęśliwą. Jej twarz promieniała, nie przypominała w niczym tej dziewczyny, która przebywała w tej chwili w moim domu. Tylko jej oczy się nie zmieniły. Wciąż bystre, przenikliwe, pełne pewności siebie oraz ogromnej siły.

I dopiero teraz to do mnie dotarło. Byłem w domu Granger. W jej pokoju. To nie mógł być jednak przypadek, prawda? Byliśmy tutaj z jakiegoś powodu. Snape obmyślił plan tak, byśmy tutaj trafili. Tylko dlaczego? Co chciał tym osiągnąć?

Momentalnie rozbolała mnie głowa. Starałem się oddychać spokojnie, ale przy każdej próbie wciągnięcia powietrza w płuca, czułem kłujący ból. Miałem wrażenie, że całe pomieszczenie przesiąknięte jest Granger i jej magią. Czułem jej zapach. Odurzał każdą komórkę mojego ciała niczym najsilniejszy eliksir. Chciałem pozostać w tym miejscu jeszcze krótką chwilę, tylko na najbliższe godziny. Zacząłem krążyć niespokojnie po pokoju, dotykając wszystkiego, co nawinęło mi się pod rękę. Książki, ubrania, wszystko, co było nią przesycone. Po chwili usiadłem na miękkim łóżku, przez co naszła mnie nagła ochota, żeby po prostu zasnąć, napawając się jej zapachem.

Nieplanowane myśli przebiegły przeze mnie w zawrotnym tempie, powodując delikatne mdłości. Oczyma wyobraźni zacząłem widzieć sceny, które mogły się dziać w tym miejscu. Przy tym biurku kiedyś zapewne się uczyła albo pisała listy do przyjaciół. W tym pokoju spędzała sporą część swojego życia. Tańczyła, spała, spędzała czas z bliskimi. Może nawet kiedyś o mnie pomyślała?

Potrząsnąłem gwałtownie głową. Prawdopodobnie nie było jej w tym miejscu od miesięcy, a ja wciąż czułem ją w każdym kącie pokoju? To nie było możliwe. Coś było nie w porządku...

Westchnąłem ciężko i prychnąłem kpiąco pod nosem, nie mogąc znieść swojej słabości. Wcisnąłem pięści w oczy, starając się panować nad własnym umysłem, ale nie potrafiłem. Minął już tydzień, odkąd wyruszyłem na misję. Zastanawiałem się, co robi w tej chwili. Czy czuje się lepiej albo czy ponownie nikt się do niej nie dorwał i nie zrobił jej krzywdy? Czy Theodor nie zrobił czegoś głupiego? Czy oni nie...

Sarknąłem głośno. Nie. Nie myśl o tym, Draco. Pamiętasz, co sobie obiecałeś? Granger już nie istnieje.

Pod materacem poczułem niewielkie wybrzuszenie. Wyciągnąłem spod niego zdobione pudełeczko z herbem Gryffindoru na wierzchu. Otworzyłem je ostrożnie, wysypując zawartość. W środku znajdował się stary, srebrny wisiorek, a także kilka drobiazgów jak muszelki czy pocztówki, które najprawdopodobniej były jej pamiątkami z wakacji. Przejrzałem wszystkie rzeczy uważnie.

— Znalazłeś coś? — do pokoju wszedł mój ojciec, a ja szybko wsunąłem naszyjnik do kieszeni szaty i wzruszyłem ramionami.

— To dom Granger — stwierdziłem bez emocji, choć miałem wrażenie, że rozsadza mnie od środka.

Historia Oczami Śmierciożercy // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz