Rozdział 28

5.1K 313 191
                                    


Nie miałem pojęcia, kiedy zacząłem biec. Wpadłem do mieszkania na szóstym piętrze, ciężko dysząc. Całe moje ciało drżało ze zmęczenia oraz mętliku w głowie. Byłem przekonany, że będę umiał skryć wszystkie swoje emocje za profesjonalną maską obojętności, ale się myliłem. Odkąd opuściłem Kwaterę Główną, moje myśli zaczęły działać na zupełnie innych obrotach, bez problemu odrzucając dotychczasowe przekonania. Nie byłem już tym samym śmierciożercą co wcześniej, ale nie stałem się również nagle przykładnym obywatelem. Chciałem po prostu zachować się ludzko.

Obecność śmierciożerców już podczas kolejnego dnia od naszej ucieczki wyjątkowo mnie zaniepokoiła. To działo się stanowczo zbyt szybko, a oni najprawdopodobniej złapali już nasz trop. Pospiesznie wbiegłem do pokoju Granger i odetchnąłem z ulgą. Dziewczyna leżała samotnie na łóżku, nieświadoma zagrożenia, jakie pojawiło się wokół nas.

— Długo cię nie było, zaczynałam się już niepokoić — szatynka spojrzała na mnie zirytowana, ale mimo to jej wargi ułożyły się w delikatny, zmizerniały uśmiech. Po kilku sekundach jej mina uległa jednak całkowitej zmianie, gdy dostrzegła poruszenie w moich oczach. — Co się stało?! Jesteś cały roztrzęsiony!

Przyjrzałem się jej zaniepokojonej twarzy, walcząc z samym sobą. Nie potrafiłem się porozumieć ze swoim sumieniem, czy powiedzieć jej o scenie, której byłem świadkiem. Wiedziałem jednak, że im dłużej będę się wahał, tym będzie jeszcze gorzej, więc odetchnąłem ciężko, postanawiając podzielić się z nią okrojoną częścią informacji.

— Podczas krótkiej, ale intensywnej wizyty w mugolskim sklepie miałem przyjemność spotkać moich bliskich kolegów — zadrwiłem, a Granger wciągnęła głośno powietrze w płuca. — Na całe szczęście nie zdążyli mnie zauważyć, ponieważ to spotkanie mogło się skończyć dość krwawo. Starałem się podsłuchać, o czym rozmawiają, jednak nie udało mi się uzyskać wielu istotnych informacji.

— To niemożliwe! Jak śmierciożercy wpadli tak szybko na nasz trop?! — pisnęła dziewczyna ze strachem w czekoladowych oczach.

— To nie byli zwykli szeregowi śmierciożercy, Granger — westchnąłem. — To byli Tropiciele. Jednostka specjalna, którą Czarny Pan wysyła na najpoważniejsze misje. Słyną z tego, że bywają bezwzględni i okrutni, a wytropienie ofiary zazwyczaj nie zajmuje im wiele czasu. Gdyby nas znaleźli, wykończyliby nas bez wahania.

— Mimo wszystko, nie rozumiem, jak mogli tak szybko znaleźć to miejsce — upierała się. — Wiem, że prędzej czy później mogliby zacząć coś podejrzewać, ale przecież ani ciebie, ani mnie nic nie łączy z tą okolicą.

— Mimo tego, że byłem bardzo ostrożny, prawdopodobnie mógł mnie widzieć ktoś z mugoli lub po prostu wyczuli ślady mojej magii... — wykrzywiłem wargi w grymasie niezadowolenia. — Czarny Pan wyznaczył podobno za nas niezłą sumkę, więc nie zdziwię się, jeżeli będzie się tutaj kręciło coraz więcej osób. Śmierciożerca, który nas znajdzie zapewne będzie pławił się w chwale wszystkich podwładnych.

Dziewczyna wzdrygnęła się i palcami ścisnęła kurczowo koc, wpatrując się we mnie ze strachem. Przeczesałem nerwowym ruchem włosy, starając się nie patrzeć w jej oczy, ale miałem wrażenie, że doskonale wie, że nie powiedziałem jej wszystkiego.

— Jakie jeszcze informacje udało ci się uzyskać? Dowiedziałeś się, co się działo w twoim domu po naszej ucieczce? — zapytała niepewnie. — A może wspomnieli coś o Harrym albo Theodorze?

Nieświadomie zacisnąłem palce w pięści i odetchnąłem cicho. Wiedziałem, że nie mogę jej powiedzieć o tym, że Theodor był przesłuchiwany w sprawie naszej ucieczki. Ona najlepiej wiedziała, jak działają przesłuchania śmierciożerców i jestem pewien, że nie wybaczyłaby sobie tego.

Historia Oczami Śmierciożercy // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz