Rozdział 9

5.8K 324 202
                                    


— RON!

Podążyłem oszołomionym wzrokiem za Granger, która podbiegła do leżącego na posadzce Weasleya. Odepchnęła na bok Pottera, który stał w miejscu z krwią na rękach, wpatrując się w rudzielca z głupią miną i upadła na kolana. Z przerażeniem zbadała puls na jego szyi, a następnie przyłożyła ucho do twarzy, sprawdzając oddech. Obserwowałem ją niczym w transie, nie wiedząc, co zrobić. Domyślałem się, kto go tak urządził, to nie było trudne. Przekląłem w myślach Avery'ego, który prawdopodobnie bez mojej zgody zaprowadził na przesłuchanie Weasleya, albo zajął się nim na własną rękę. Jeżeli ośmielił się to zrobić, to zajmę się tym osobiście. Nikt nie będzie podważał mojej władzy ani odbierał moich obowiązków, nawet jeżeli nie do końca mi pasują.

— Żyje? — zapytałem nerwowo, gdy Granger wyprostowała się i spojrzała na mnie roztrzęsiona. Jej policzek zaplamiła krew Weasleya.

— Jeszcze tak, ale jego tętno zanika — zaskomlała. W brązowych oczach zabłysły łzy. — Musisz natychmiast sprowadzić Theodora. Jeżeli mu nie pomożemy, to...

Spojrzałem na nią ostro. Nie spodobało mi się, że pozwoliła sobie na wydanie mi polecenia. Przez zachowanie Theodora zaczęła zachowywać się zbyt pewnie siebie, a ja nie miałem zamiaru tego tolerować. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że Weasley jest w stanie krytycznym i prawdopodobnie zostały godziny, a może już tylko minuty jego nędznego życia. I to właśnie wydawało się takie kuszące. W końcu mogłem ułatwić własne życie, pozwalając mu umrzeć. Byłby jednym problemem mniej, stąd moje wahanie. Nie mogłem jednak zapominać, że jego śmierć słono by mnie kosztowała. Może nawet kosztem mojego życia.

— Zapominasz się, Granger — warknąłem. — Pamiętaj, że ja niczego nie muszę. Wszyscy żyjecie dzięki mojej dobrej woli.

— Błagam cię, Malfoy! — załkała, wpatrując się we mnie intensywnie. Miałem ochotę uciec od jej spojrzenia, ale nie mogłem tego zrobić. Odwzajemniłem gest, walcząc z przewracającym się nieprzyjemnie żołądkiem. Wargi dziewczyny drżały, ale spod powiek nie wypłynęła żadna łza. Oddychała niespokojnie. — Proszę cię! Pomóż nam jeszcze ten jeden raz, błagam! Przecież nie jesteś potworem! Nie chcesz nim być!

Skrzywiłem się i posłałem jej zirytowane spojrzenie. Wiem, w co próbowała grać. Chciała na mnie wymusić, abym jej ponownie pomógł. Sprawdzić mnie. Zmanipulować. Mimo że naprawdę nie chciałem jej na to pozwolić, to nie miałem większego wyboru. Nie robiłem tego dla niej. To był mój obowiązek. Zacisnąłem pięści, starając się zapanować nad wściekłością.

Odwróciłem się na pięcie i wymaszerowałem z lochu bez słowa, zmierzając w kierunku gabinetu Theodora. Nie spieszyłem się. We mnie cały czas toczyła się niema bitwa, która była już tak naprawdę rozegrana nie po mojej myśli. Zawahałem się, nim wszedłem do środka pomieszczenia.

— Draco? Nie wiedziałem, że jeszcze tutaj wrócisz. Potrzebujesz czegoś? — Theodor zrobił zaskoczoną minę, po czym zmarszczył brwi, widząc mój grymas.

— Potrzebuję twojej pomocy — odpowiedziałem na wydechu i skrzywiłem się z niechęcią, odwracając wzrok. — Avery załatwił Weasleya. Nie dożyje świtu, jeżeli go nie opatrzysz.

Theo zachichotał rozbawiony i przyjrzał mi się z niedowierzaniem. Starałem się za wszelką cenę unikać jego oceniającego wzroku. Wiedziałem, co sobie myśli.

— Nie poznaję cię, stary — zakpił. — Ratujesz mu życie po raz kolejny. Miałem wrażenie, że po ostatnim razie żałowałeś i nie zrobisz tego ponownie.

— To prawda. Gdyby to ode mnie zależało, już dawno byłby martwy — syknąłem i w końcu niechętnie na niego spojrzałem. — Jednak znasz zasady, prawda? Czarny Pan wydał nam rozkazy. Snape osobiście ci oświadczył, że masz dopilnować, aby każdy z więźniów był zdolny do pracy. Poza tym, jeżeli ten śmieć by dzisiaj umarł, Granger załamała się psychicznie, a tego chyba nie chcesz?

Historia Oczami Śmierciożercy // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz