Prolog

1.2K 57 16
                                    

Nieoczekiwanie czas stanął w miejscu. Zachwiany umysł przeniósł mnie w miejsce, gdzie wszystko uległo zniszczeniu. W miejsce, które okazało się kluczem do mego zatracenia. Kolor dorodnej pomarańczy oraz odbicie mojej marnej sylwetki jawiące się w lustrze, które z czasem poczęło zanikać. Ciepłe barwy łączyły się w jedność, rozmazywały przed moimi oczyma. Traciły na swej ostrości, gdy rozglądałam się wokoło. Szafki ułożone wzdłuż frontowej ściany, do których zostałam przyparta, boleśnie wbijały się w dolną część kręgosłupa. Z każdą sekundą napierając na niego coraz mocniej, coraz dotkliwej wbijając się w milimetrową przestrzeń między kręgami. Najprawdziwsza męczarnia, gdy jego ciało naruszało moją strefę osobistą. Gwałtowny ruch, jedno zamachnięcie. Przymknięcie powiek. Nieboszczyk ukazany po ich rozwarciu, zatopiony w kałuży krwi poszerzającej się z sekundy na sekundę, wartko przybliżającej się ku mojej osobie. Nieprzyjemna woń wzmagająca na intensywności, przedzierająca wściekle do moich nozdrzy. Mdłości, okropne mdłości. Niepohamowana chęć zwrócenia na świat zawartości żołądka. Czerwień spowijająca otoczenie. Każdy przedmiot, każdy mankament pomieszczenia, oblany krwistą czerwienią. Szkarłat na moich roztrzęsionych dłoniach, długich palcach, jakoby naznaczenie tak wyraźne i niewyzbywalne, a zarazem tak realistyczne. 

Czerwień jest moją zgubą.

Czerwona LatarniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz