Rozdział 21

208 17 22
                                    


- Nie masz pojęcia jak bardzo za tobą tęskniłem – rzekł półszeptem, zatapiając się w szarości moich oczu, które utkwiłam w jego nagim torsie. Jego widok wciąż przyprawiał mnie o przyjemne mrowienie w dolnych partiach brzucha, a świadomość, że leżał pod pościelą w całkowitym negliżu sprawiała, że fala nieposkromionego ciepła rozlewała się na każdą komórkę mojego roznamiętnionego ciała.

Seks z Shanem był tym, czego potrzebowałam, choć dopiero w chwili, w której do niego doszło uświadomiłam sobie, jak niewiarygodnie go pożądałam. Wówczas uzmysłowiłam sobie, że pomimo minionego czasu nigdy nie przestałam go kochać, natomiast jego dotyk w dalszym ciągu rozpalał żar w moim wnętrzu. Każdorazowe muśnięcie jego gorącej skóry, czy nawet zwyczajne słowa rozniecały ogień pod pancerzem wyuczonej oziębłości oraz cynizmu. Ten zarośnięty, sięgający dna mężczyzna był tym, którego pragnęłam, jak i również tym, któremu dawno temu powierzyłam swoje serce, nie żądając jego zwrotu.

Czas spędzony z Aidenem był niczym więcej niż marnotrawstwem. Trwanie u jego boku w celu prowadzenia stabilnego, dostatniego trybu życia było skończonym idiotyzmem, który pochłonął trzy lata mojego życia. Dobra doczesne zawzięcie tłumiły podszepty serca, które wciąż biło w rytmie imienia mojej pierwszej, szaleńczej miłości. I chociaż miewałam wyrzuty sumienia oraz myśli nakreślające, że nie tamtędy wiodła droga ku szczęściu, to nie robiłam nic w kierunku zmiany. Nie wykonywałam żadnych konkretnych kroków, aż do momentu, w którym starzec przekroczył wszelkie granice moralności, co stanowczo przelało czarę goryczy.

- Ja za tobą również – odparłam czule, kładąc dłoń na jego policzku. Natychmiastowo poczułam kłucie jego szorstkiej, gęstej brody, lecz nie przeszkadzało mi to w chociażby najmniejszym stopniu. - Jednakże dlaczego mnie nie szukałeś? - spytałam cichszym tonem, lustrując wzrokiem jego zarośniętą twarz. Wówczas dostrzegłam, jak kąciki jego malinowych ust opadły nieznacznie.

- Bałem się, że nie miałem już czego szukać. Byłem niemalże przekonany, że nie wybaczysz mi tego, że wyrzuciłem cię na bruk niczym zbitego psa – odpowiedział.

- Wielka szkoda, że nie byłeś świadomy tego, że wybaczyłabym ci dosłownie wszystko. - Westchnęłam, po czym zabrałam dłoń z jego policzka, z kolei układając ją pod swoją głową.

- Dlaczego? - zapytał nierozumnie, co przysporzyło mnie o następne, lecz tym razem przeciąglejsze westchnienie.

- Ponieważ kochałam cię i nadal kocham.

***

Leżałam wpatrzona w ścianę, na której odbijał się cień lampki nocnej stanowiącej jedyne źródło przytłumionego światła. Jednocześnie wsłuchiwałam się w głośne chrapanie Shanea, które rozchodziło się pośród czterech ścian obskurnego pomieszczenia oraz rozmyślałam nad losem Colette. Według tego co podsłuchałam została ona odsprzedana do burdelu niczym tanie, nic nie znaczące bydło. Niezmiernie jej współczułam z tego powodu, gdyż z pewnością nie spodziewała się takowego obrotu zdarzeń. Nie dość, że pozostawiono na niej znamię morderczyni, stała się głównym celem policji, to na domiar złego jej towarzysz okazał się być obłudną szują, która wykorzystała ją, aby spłacić swoje długi.

Iście tragiczna sytuacja zdająca się być niemalże bez wyjścia. Wbrew temu jarzyła się we mnie chęć pomocy, chociaż teoretycznie niewiele mogłam zdziałać, natomiast cała ta sprawa nie znajdowała się w moim interesie. I mimo że jej płomień był dosyć nikły, to jednak wystarczający, abym zdecydowała się odwiedzić jeden z największych burdeli w Amsterdamie, w którym miałam nadzieję zobaczyć brązowowłosą dziewczynę.

Ostrożnie zdjęłam ze swojej talii ramię Shane'a, którym bezwiednie przyciągał mnie do siebie, po czym wyślizgnęłam się spod kołdry. Zebrałam z podłogi wszystkie swoje ubrania i cichutkim krokiem wymsknęłam się z pokoju, przymykając za sobą drzwi.

Czerwona LatarniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz